1. Zgodnie z poleceniem danym kuratorom, dalej usuwać księży, zakonników i zakonnice, wykładających przedmioty świeckie oraz wychowawców – usunięcie całkowite do dnia 1 września br.
[...]
2. Do 1 kwietnia br. zakończyć prace przygotowawcze do likwidacji i przejęcia wszystkich podstawowych szkół zakonnych, dla zrealizowania w pełni zasady publiczności szkół powszechnych.
3. Wydać dekret o koncesjonowaniu przez Państwo burs i internatów.
4. Kontynuować zamianę dyrektoró zakonnych i księży na dyrektorów świeckich.
5. Wydać okólnik w sprawie zwalniania się przez uczniów od ukończonego 14 roku życia od uczęszczania na lekcje religii.
6. Wydać okólnik o przesunięciu połączonych w dwie godzin nauki religii na pierwsze i ostatnie godziny lekcyjne.
7. Wydać regulamin egzaminó dojrzałości bez religii jako przedmiotu egzaminacyjnego.
Warszawa, 2 lutego
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Jako matka moich synów: Teofila i Kazimierza M. skazanych przez Wojskowy Sąd we Wrocławiu: Teofil na 7 lat a Kazimierz na 6 lat więzienia – zwracam się do Ciebie Obywatelu Prezydencie, abyś raczył ułaskawić moich synów i zwolnić ich z więzienia.
[…]
Ktoś (bo nazwiska nie znam), kto był ścigany przez Władze, przyszedł do mego starszego syna Teofila we Wrocławiu, u którego przypadkowo znalazł się młodszy syn Kazimierz.
I za to, że synowie nie zameldowali o tym, że ten ktoś był u nich, skazani zostali na tak straszne kary.
Jako ich matka zapewniam, że synowie moi zawsze cieszyli się z obecnego ustroju Polski i posiadali dobrą opinię, co poświadczają wszyscy mieszkańcy wsi W. i Gminny Komitet Polskiej Partii Robotniczej w W.
Synowie moi skazani zostali we Wrocławiu w dniu 25 marca 1948 r. i siedzą już z górą rok w więzieniu w Rawiczu.
Wczoraj byłam u nich i stwierdziłam, że bardzo źle wyglądają, bo siedzą w tych murach i nie są zatrudnieni pracą.
Jako matka nieszczęśliwych moich synów, gorąco proszę Cię Obywatelu Prezydencie, któryś dał nam Polskę taką za jaką tęskniliśmy, abyś raczył ulżyć doli moim synom.
Za niepiśmienną F. M. z jej upoważnienia podpisuje się H. W.
Konin, 18 lutego
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 17 III 1949 r. zostałem skazany w trybie doraźnym za przestępstwo z art. 4 & 1 i 259 KK na karę śmierci. Ze względu na to, że przestępstwa dopuściłem się nieświadomie, jak też pod wpływem drugich zboczonych kolegów – przeto śmiem zwrócić się z gorącą prośbą do Obywatela Prezydenta o darowanie mi życia.
Oskarżenie zarzuca mi, że począwszy od 1947 roku dokonałem szeregu napadów z bronią w ręku na terenie Gdańska i Szczecina oraz, że od roku do chwili aresztowania, bez prawnego zezwolenia władz byłem w posiadaniu broni.
Obywatelu Prezydencie! Przestępstwo, za które będę musiał zapłacić życiem popełniłem nieświadomie, a raczej nie zdając sobie sprawy z jego znaczenia. Stało się tak dlatego, że byłem ciągle w otoczeniu zboczonych kolegów, których to właśnie namowom uległem i z nimi dokonywałem tych napadów.
Obywatelu Prezydencie! Jestem na bardzo niskim poziomie umysłowym, skutkiem czego nie mogłem nad sobą zapanować a przestępstwa dopuściłem się jedynie na skutek namowy innych zboczonych kolegów. Do napadów sprowokowała mnie bieda, gdyż bardzo mało zarabiałem i w żaden sposób nie mogłem się z tego utrzymać. Ponadto w 1947 r. ciężko zachorowałem, a po wyzdrowieniu nie mogłem wrócić do pracy, gdyż tam trzeba było ciężko pracować.
Obywatelu Prezydencie! Zgrzeszyłem, że rzucałem tak wielkie kłody pod nogi ludziom pracy, ale pragnąłbym naprawić swój błąd w inny sposób, w sposób, który przyniósłby pożytek odrodzonej Ojczyźnie Ludowej, rehabilitując się w ten sposób.
Obywatelu Prezydencie! Przyrzekam stanowczą poprawę, przyrzekam, że odtąd nie popełnię już żadnego przestępstwa, a świecić będę przykładem dla innych. Starać się będę oddać przysługi Ojczyźnie za popełnione przestępstwa i w ten sposób stać się godnym noszenia imienia obywatela.
Przedstawiając powyższe zwracam się z uprzejmą prośbą do Ojca Narodu Polskiego o darowanie mi życia, a ja ten Wielki Akt Łaski należycie docenię i swe młode siły poświęcę ku Chwale Polsce Ludowej.
Wrocław, 22 lutego
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
W tym roku w manifestacjach uczestniczyło 9,5 miliona robotników i chłopów, inteligentów i młodzieży, wobec 6,5 miliona w zeszłym roku. A więc wzrost w ciągu jednego roku bardzo znaczny, bo niemal o 50%. A więc udział dochodzący do prawie 40% ogółu ludności. Poważny wzrost manifestantów mieliśmy w miastach – ogółem wzrost ten przekraczał 1 milion.
[…]
Gdzie jest, towarzysze, przyczyna takiego ogromnego wzrostu aktywności mas i skupienia się tak wielkich mas wokół sztandarów 1-szo majowych [sic!], wokół sztandarów naszej Partii i Bloku Demokratycznego? U podstaw tego wzrostu aktywności szerokich, najszerszych mas pracujących niewątpliwie leżą ogólne sukcesy ekonomiczne, polityczne, kulturalne naszego kraju, łatwiejsze życie, wzrost świadomości szerokich mas pracujących, wzrost autorytetu klasy robotniczej wśród chłopstwa, wśród inteligencji i wzrost autorytetu naszej partii.
[…]
W tym roku w większym stopniu niż w latach poprzednich nasza Partia i masy ludowe napotykały na jawny upór [sic] wroga, przeciwnika, który – mówię o reakcyjnej części kleru – usiłował odciągnąć masy wierzących od manifestacji 1-majowych, który prowokacyjnie w wielu miejscach zapowiadał procesje i nigdy w przeszłości nie stosowane przez kler, codzienne nabożeństwa, który usiłował wreszcie 1 maja uczynić próbą sił między kościołem i obozem demokracji ludowej. […] Ta próba sił – jak wiemy skończyła się dla kościoła dotkliwą porażką. Procesje zostały przez kler odwołane, a w niedzielę 1-majową frekwencja była wyjątkowo niska.
Warszawa, 7 maja
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Zwracam się do Obywatela Prezydenta z uprzejmą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty (5 lat) kary więzienia w drodze łaski. Pragnę stanąć do żmudnej, codziennej pracy dla naszej Ojczyzny, odnowionej w ludowym, postępowym, kroczącym ku lepszemu jutru socjalizmie. Pragnę przystąpić do tych obywateli, którzy swą wytężoną pracą zdecydowanie przystąpili do realizowania wielkiego dzieła odbudowy Państwa i postępu, a tym samym do utrwalania pokoju, by wygrać bitwę o życie. Pragnę wytężyć swoje jeszcze młode siły i wiedzę w kierunku uzyskania takich owoców, które stanowiłyby dla mnie chlubę i były wyróżnieniem w społeczeństwie. Pragnę powrócić do swojej rodziny, do żony i moich niewinnych dzieci, które pragnę wychować w duchu prawdziwie socjalistycznym, w duchu demokratycznym.
Prośbę swą pozwalam sobie uzasadnić w następujących słowach: Wyżej wymienionym wyrokiem zostałem skazany za to, że miałem należeć do nielegalnej organizacji o nazwie Narodowe Siły Zbrojne, która to miała mieć placówkę w S., powiat Ząbkowice Śl. oraz za to, że wskazałem członkom tej bandy miejsce, gdzie mogli nabyć broń palną.
Z całą stanowczością stwierdzam, że nie tylko, że nie należałem do żadnej nielegalnej organizacji, ale nawet nie wiedziałem, że taka organizacja istnieje, ani też nie wiedziałem, że poszczególni oskarżeni do niej należą. […]
Obywatelu Prezydencie!
Jestem synem chłopa, sam jestem rolnikiem posiadającym tylko 3 klasy szkoły powszechnej i jako taki oddawałem się powszechnej i uczciwej pracy w rolnictwie. Nigdy nawet nie myślałem o tym, aby być członkiem jakiejś bandy, jestem przecież ojcem małoletnich dzieci, dla których żyję i pracuję.
[…]
Brat mój w listach do mnie pisanych jawnie uświadamiał mnie politycznie pouczając mnie o komunizmie, przez co stałem się jeszcze bardziej uświadomionym socjalistą i demokratą. Listy te posiadam w domu i mogą one służyć jako dowód.
Nigdy więc nie mogłem być źle ustosunkowany do rzeczywistości, przeciwnie, jestem jej gorącym zwolennikiem. Dlatego też zawsze należał będę do tych obywateli, którzy likwidują w zarodku elementy reakcyjne i elementy te będę pomagał likwidować Władzom. Nigdy nie byłem karany sądownie, ani dyscyplinarnie.
[…] Nie jestem zdegenerowanym obywatelem, lecz lojalnym, uczciwym i dobrym patriotą, i jako taki pragnę powrócić do swej rodziny i dzieci. Pragnę swoją wytężoną pracą pomóc w odbudowie zniszczonego wojną kraju. Pragnę ponadto stanąć w szeregu obrońców ojczyzny przed zakłamaną, kapitalistyczną reakcją. Chcę udowodnić, że oświadczenia moje nie są czcze, lecz prawdziwe.
Dlatego jeszcze raz proszę i błagam Obywatela Prezydenta o łaskawe darowanie mi reszty kary w drodze łaski.
Wrocław, 25 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się do Obywatela Prezydenta z uprzejmą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty (5 lat) kary więzienia w drodze łaski. Pragnę stanąć do żmudnej, codziennej pracy dla naszej Ojczyzny, odnowionej w ludowym, postępowym, kroczącym ku lepszemu jutru socjalizmie. Pragnę przystąpić do tych obywateli, którzy swą wytężoną pracą zdecydowanie przystąpili do realizowania wielkiego dzieła odbudowy Państwa i postępu, a tym samym do utrwalania pokoju, by wygrać bitwę o życie. Pragnę wytężyć swoje jeszcze młode siły i wiedzę w kierunku uzyskania takich owoców, które stanowiłyby dla mnie chlubę i były wyróżnieniem w społeczeństwie. Pragnę powrócić do swojej rodziny, do żony i moich niewinnych dzieci, które pragnę wychować w duchu prawdziwie socjalistycznym, w duchu demokratycznym.
Prośbę swą pozwalam sobie uzasadnić w następujących słowach: Wyżej wymienionym wyrokiem zostałem skazany za to, że miałem należeć do nielegalnej organizacji o nazwie Narodowe Siły Zbrojne, która to miała mieć placówkę w S., powiat Ząbkowice Śl. oraz za to, że wskazałem członkom tej bandy miejsce, gdzie mogli nabyć broń palną.
Z całą stanowczością stwierdzam, że nie tylko, że nie należałem do żadnej nielegalnej organizacji, ale nawet nie wiedziałem, że taka organizacja istnieje, ani też nie wiedziałem, że poszczególni oskarżeni do niej należą. […]
Obywatelu Prezydencie!
Jestem synem chłopa, sam jestem rolnikiem posiadającym tylko 3 klasy szkoły powszechnej i jako taki oddawałem się powszechnej i uczciwej pracy w rolnictwie. Nigdy nawet nie myślałem o tym, aby być członkiem jakiejś bandy, jestem przecież ojcem małoletnich dzieci, dla których żyję i pracuję.
[…]
Brat mój w listach do mnie pisanych jawnie uświadamiał mnie politycznie pouczając mnie o komunizmie, przez co stałem się jeszcze bardziej uświadomionym socjalistą i demokratą. Listy te posiadam w domu i mogą one służyć jako dowód.
Nigdy więc nie mogłem być źle ustosunkowany do rzeczywistości, przeciwnie, jestem jej gorącym zwolennikiem. Dlatego też zawsze należał będę do tych obywateli, którzy likwidują w zarodku elementy reakcyjne i elementy te będę pomagał likwidować Władzom. Nigdy nie byłem karany sądownie, ani dyscyplinarnie.
[…] Nie jestem zdegenerowanym obywatelem, lecz lojalnym, uczciwym i dobrym patriotą, i jako taki pragnę powrócić do swej rodziny i dzieci. Pragnę swoją wytężoną pracą pomóc w odbudowie zniszczonego wojną kraju. Pragnę ponadto stanąć w szeregu obrońców ojczyzny przed zakłamaną, kapitalistyczną reakcją. Chcę udowodnić, że oświadczenia moje nie są czcze, lecz prawdziwe.
Dlatego jeszcze raz proszę i błagam Obywatela Prezydenta o łaskawe darowanie mi reszty kary w drodze łaski.
Wrocław, 25 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałem skazany na 10 lat więzienia. Ja faktycznie dopuściłem się zarzucanych mi czynów, lecz nie sam, tylko z kolegami, od których otrzymałem wynagrodzenie. Przestępstwa dopuściłem się jedynie na skutek namowy kolegów. Dziś mocno żałuję swego postępku, lecz wtedy nie zdawałem sobie sprawy z krzywdy, którą wyrządzam.
Wszystko to spowodowała chęć zysku w postaci wysokiego wynagrodzenia, a, że jestem młody (22 lata) to dałem się w to wciągnąć; szczególnie, że oczekiwałem na dokumenty i zezwolenie na wyjazd do Ojczyzny w USA, które to obywatelstwo otrzymałem po swym ojcu. Z tego powodu, że dokumenty te miałem mieć już lada dzień wyrobione, nie przyjmowałem żadnej stałej pracy, a zgodziłem się tylko aby w ten sposób zarobić na swoje utrzymanie.
To, co mnie spotkało jest dla mnie bardzo bolesne. Dziś, kiedy zostałem pozbawiony tak drogiej mi wolności i po rozważeniu swego czynu bardzo tego żałuję. Zdaję sobie sprawę z tego, że źle zrobiłem, i że zasługuję na karę.
Dziś pragnę wyjść na wolność, gdyż rozmyśliłem się z wyjazdu do USA. Czytając prasę nabrałem wyobrażenia o USA i nie chcę tam za nic jechać. Chcę pozostać obywatelem sprawiedliwej Polski Demokratycznej, gdyż ten ustrój podoba mi się. Nabrałem też przekonania, że jest najlepszy. Do tej pory byłem bez obywatelstwa i dlatego brat starał mi się o obywatelstwo amerykańskie, przysługujące mi po ojcu, lecz obecnie chcę pozostać obywatelem polskim. Pragnę wyjść, aby uczciwie pracować dla dobra Polski i ustroju demokratycznego. Zastanawiałem się nad tym wszystkim i wierzę, że jeżeli będę uczciwie postępował i żył oraz będę gorliwie pracował – to będę miał bardzo dobrze, gdyż Rząd jest sprawiedliwy i takich obywateli zawsze wynagrodzi.
[…]
Zwracam się z najgorętszą prośbą, aby Obywatel Prezydent zechciał skorzystać z przysługującego Obywatelowi Prezydentowi prawa łaski i dał mi możność jak najprędzej wyjść na wolność, abym mógł naprawić swój wielki błąd. Wierzę, że Obywatel Prezydent mą prośbę załatwi przychylnie, i że pozostanę wdzięczny Ojczyźnie i Obywatelowi Prezydentowi do końca swego życia.
Goleniów, 26 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 30 XI 1948 r. zostałem ukarany pozbawieniem wolności na przeciąg 3 lat, i utratę praw na okres 2 lat, za „szeptaną propagandę”.
Aczkolwiek przestępstwo powyższe zostało popełnione przeze mnie pod wpływem nadmiernego spożycia alkoholu, a słów wypowiedzianych nie przypominam sobie do chwili obecnej, to jednak zdaję sobie całkowicie sprawę z tego, że już sam fakt doprowadzenia siebie do takiego stanu jest czynem karygodnym i niegodnym człowieka, który nosi imię dobrego obywatela Polski Ludowej.
[…]
Wskrzeszając i podnosząc produkcję w powierzonych mi przedsiębiorstwach, cieszyłem się dobrą opinią swoich władz partyjnych i przełożonych. Aresztowany zostałem 25 X 1948 r. pozostawiając na utrzymaniu żony troje dzieci w wieku 13, 8 i 2 lat oraz dwoje starców 80-letnich. Całkowicie zgadzając się z przykładnym ukaraniem mnie przez I instancję sądową, zwracam się do Jego Ekscelencji Obywatela Prezydenta z uniżoną prośbą o złagodzenie wyroku, a w szczególności tak bolesnej kary dla mnie – pozbawienia praw.
Ja ze swej strony daję uroczyste przyrzeczenie, że swoim zachowaniem, postępowaniem i lojalnością – naprawię swoją winę i będę wiernie pracować przy budowie i odbudowie Polski Ludowej.
Wrocław, 30 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie!
W dniu 6 VII 1949 r. Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu, w postępowaniu zwykłym skazał mnie za to, że jako I Sekretarz Komitetu Powiatowego b. PPS w Legnicy nie zdałem swego czasu zdeponowanej w sekretariacie krótkiej broni palnej, i za to skazał mnie na 3 lata więzienia.
[…]
Obywatelu Prezydencie! Chcę pracować tam, gdzie pośle mnie Partia. Czuję się pokrzywdzony takim wyrokiem! Jako Sekretarz Powiatowy pracowałem po 16, 20 godzin dziennie, gdyż nie miałem potrzebnego przygotowania do tak zaszczytnej funkcji. Sąd nie chciał mi uwierzyć, że w nawale pracy mogłem zapomnieć o zdaniu broni. Jest mi z tego powodu bardzo przykro – ja nie kłamię, jestem synem robociarza, i sam jestem robociarz-marksista. Niech już kara, którą odbyłem, będzie mi nauką za niezdanie broni.
Było by mi bardzo przykro siedzieć w więzieniu w doniosłą rocznicę Kongresu, zamiast pracować na wyznaczonym odcinku przy budowie fundamentu Socjalistycznego gmachu Polski.
Proszę o łaskawe darowanie mi kary i zwolnienie mnie z więzienia. […]
Całe swe życie oddam do dyspozycji Partii, Ludu pracującego oraz wszechświatowego Komunizmu!!!
Wrocław, 1 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się do Obywatela Prezydenta z gorącą prośbą o darowanie, ewentualnie o częściowe umorzenie pozostałej mi do odbycia reszty kary więzienia. Dnia 5 XI 1947 r. zostałem pozbawiony wolności i od tego czasu przebywam w więzieniu.
[…]
W kwietniu 1947 r. wstąpiłem do organów Bezpieczeństwa Publicznego. Tu przystąpiłem natychmiast do odpowiedzialnej pracy, nie otrzymawszy żadnego przeszkolenia fachowego. Pracę swoją wykonywałem przez okres 5 miesięcy. W listopadzie 1947 r. aresztowano mnie za przestępstwo popełnione podczas pracy w UB.
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że za czyn, który popełniłem powinienem był ponieść i poniosłem zasłużoną karę. Jednakże jestem przekonany, że gdybym był w większym stopniu zapoznany z charakterem pracy oraz gdyby mnie należycie przeszkolono – może nie dokonałbym przestępstwa i nie siedział dziś w więzieniu. Oprócz tego pragnę zaznaczyć, że posiadam na swoim utrzymaniu starą matkę, której do chwili mego aresztowania byłem jedyną podporą i żywicielem.
Kieruję swe myśli z ufnością i nadzieją, wierząc niezachwianie, że Obywatel Prezydent zechce przychylnie rozpatrzeć moją prośbę. Czuję się obecnie niemal zupełnie załamany psychicznie. […] Za winy moje pragnę zrehabilitować się przed Ludem. Dlatego proszę Obywatela Prezydenta o łaskę umożliwienia mi powrotu do normalnego życia. Pragnę gorąco i zdecydowanie wstąpić w szeregi skupiające się pod sztandarem walki o pokój. Chcę pracować dla Polski Socjalistycznej. Stanąć do ofiarnej pracy właśnie teraz, gdy cała klasa robotnicza wszystkimi siłami walczy o wzniesienie zrębów Socjalizmu w naszym kraju.
Barczewo, 10 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wychowany w warunkach hitlerowskich, w duchu nienawiści do wszystkiego co polskie, dałem się obałamucić i wciągnąć do niecnej roboty przeciwko Państwu Polskiemu. Miałem wtedy 17 lat. Osobiście nie kierowała mną żadna zemsta, żadna realna myśl. W momencie dokonania przestępstwa, tj. w roku 1946, stosunki polsko-niemieckie były jeszcze nieuregulowane. Młody i niedoświadczony stanowiłem podatny grunt dla niecnej, kreciej roboty – i takich właśnie osób potrzeba było wrogom polskiej i niemieckiej demokracji.
Dziś dobiegają 4 lata mojego pobytu w więzieniu polskim. Ten okres wystarczył, aby przekonać się jak fałszywymi przesłankami kierowała się wroga Polsce propaganda hitlerowsko-faszystowska w latach 1945–1946. W miejsce tego wszystkiego co ona głosiła – spotkałem typowo polski realizm, prawdziwie polski zapał do pracy – dla Narodu, dla Państwa.
Dziś, kiedy stosunki polsko-niemieckie są już uregulowane, kiedy w miejsce hitleryzmu została powołana do życia Niemiecka Republika Demokratyczna – zrozumiałem, że miejsce każdego uczciwie myślącego Niemca jest po stronie demokracji niemieckiej, po stronie Obozu Postępu. Serca wszystkich prawdziwych Niemców, do których i ja należę, napawają się dumą i radością z powodu tego doniosłego, historycznego momentu. […]
Obywatelu Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej!
Życzeniem moim jest, aby pracować w swej Ojczyźnie, dla dobra Niemieckiej Republiki Demokratycznej, dla Dobra Postępu i Pokoju. Pragnę powrócić do ojczystych stron, aby Rodakom swoim przedstawić prawdziwe oblicze Polskiej Sprawiedliwości, Polskiej Kultury, aby przedstawić Wielkość i Potęgę Polski Demokratycznej.
Strzelce Opolskie, 3 grudnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem matką jedynego syna K. S., który przez brak świadomości, a może przez swoją lekkomyślność, popadł w niełaskę państwa i został skazany na karę dożywotniego więzienia. Karę tą odsiaduje w Centralnym Więzieniu Karnym w Goleniowie.
Obywatelu Prezydencie i Ojcze Ukochanej Naszej Ojczyzny Ludowej – często patrzę na Twój portret i widzę w nim tyle dobroci, tyle spokoju w Twoich oczach. Dziś uciekam się z wielką prośbą o zlitowanie się nad moim synem. Kochany Nasz Ojcze, racz wysłuchać nieszczęśliwą matkę. Wysłuchaj mnie łaskawie.
Wiem, że tylko Wy Obywatelu Prezydencie możecie pomóc mojemu dziecku, darowując mu karę dożywotniego więzienia i przez to uleczyć ból matczynego serca. Przebacz mu Obywatelu Prezydencie!
Sądzę, że Wy Obywatelu Prezydencie też mieliście ukochaną matkę i rozumiecie jak cierpi serce matki. Matka gotowa jest oddać życie za dziecko swoje, tak i ja błagam Obywatela Prezydenta z całych swych sił, aby uzyskać chociaż trochę łaski z Waszego serca sprawiedliwego.
Ojcze Prezydencie – pozwólcie się z bliska ujrzeć, a wówczas rzucę się do nóg Waszych i nie puszcze ich, dopóki nie otrzymam przebaczenia dla mego dziecka.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że syn mój był sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu.
Kalisz, 22 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem matką jedynego syna K. S., który przez brak świadomości, a może przez swoją lekkomyślność, popadł w niełaskę państwa i został skazany na karę dożywotniego więzienia. Karę tą odsiaduje w Centralnym Więzieniu Karnym w Goleniowie.
Obywatelu Prezydencie i Ojcze Ukochanej Naszej Ojczyzny Ludowej – często patrzę na Twój portret i widzę w nim tyle dobroci, tyle spokoju w Twoich oczach. Dziś uciekam się z wielką prośbą o zlitowanie się nad moim synem. Kochany Nasz Ojcze, racz wysłuchać nieszczęśliwą matkę. Wysłuchaj mnie łaskawie.
Wiem, że tylko Wy Obywatelu Prezydencie możecie pomóc mojemu dziecku, darowując mu karę dożywotniego więzienia i przez to uleczyć ból matczynego serca. Przebacz mu Obywatelu Prezydencie!
Sądzę, że Wy Obywatelu Prezydencie też mieliście ukochaną matkę i rozumiecie jak cierpi serce matki. Matka gotowa jest oddać życie za dziecko swoje, tak i ja błagam Obywatela Prezydenta z całych swych sił, aby uzyskać chociaż trochę łaski z Waszego serca sprawiedliwego.
Ojcze Prezydencie – pozwólcie się z bliska ujrzeć, a wówczas rzucę się do nóg Waszych i nie puszcze ich, dopóki nie otrzymam przebaczenia dla mego dziecka.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że syn mój był sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu.
Kalisz, 22 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Przestępstwo moje zostało popełnione na skutek chwilowego osłabienia czujności klasowej, wynikłego z okoliczności życiowych, w jakich się ostatnio znalazłam. Nie było i nie mogło być tutaj mowy o złej woli lub o świadomym przestępstwie, co zresztą Sąd wziął pod uwagę. Sam fakt aresztowania mnie, odebrania mi najcenniejszego dokumentu, jakim dla mnie jest legitymacja naszej Partii – były dla mnie dostatecznym wstrząsem i karą za lekkomyślność. Jestem wdową po robotniku łódzkim, żołnierzu Armii Czerwonej, który w 1942 r. zginął pod Stalingradem.
[…]
Zdaję sobie sprawę z mojego błędu i gorąco pragnę go naprawić rzetelną i świadomą pracą dla dobra naszej robotniczej Ojczyzny.
W tym celu zwracam się do Obywatela Prezydenta R. P. i zarazem Przewodniczącego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z najgorętszą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty kary, jaka pozostała mi do odbycia, tj. do dnia 18 II 1951 r.
Będę bardzo szczęśliwa mogąc już w pierwszym roku realizacji Planu 6-letniego wciągnąć się z powrotem do pracy zawodowej i społecznej, i w ten sposób wnieść cząsteczkę swojego trudu w dzieło budowy fundamentów socjalizmu w naszym kraju.
Z uwagi na podane przeze mnie motywy – bardzo proszę o łaskawe, przychylne załatwienie mojej prośby.
Wrocław, 8 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się z uprzejmą prośbą do Obywatela Prezydenta o skorzystanie z prawa łaski i darowanie mi reszty kary więzienia.
W dniu 28 I 1949 r. wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałem skazany na 4 lata więzienia z art. 18 & 1 Dekretu z dnia 13 VI 1946 r., za niedoniesienie władzom Bezpieczeństwa Publicznego o wiadomym mi fałszywym nazwisku mojego kolegi z lat dziecinnych. Wiadomym mi było wprawdzie, że kolega mój nie skorzystał z amnestii w roku 1947 i przebywał we Wrocławiu pod fałszywym nazwiskiem, byłem jednak przekonany, że po osiedleniu się we Wrocławiu zerwał on zupełnie z przestępczą przeszłością.
W czasie mojego pobytu w więzieniu zachorowałem poważnie na gruźlicę płuc. Stan mojego zdrowia wymagał natychmiastowego, intensywnego leczenia sanatoryjnego, toteż udzielono mi 6-miesięcznej przerwy w odbywaniu kary. Po upływie tego terminu zgłosiłem się do więzienia, lecz ponieważ stan mojego zdrowia jest nadal bardzo poważny, ponownie udzielono mi 6-miesięcznego urlopu w odbywaniu kary. Ponowny mój powrót do więzienia przerwie rozpoczętą kurację i grozi przekreśleniem dotychczasowych wyników leczenia.
Dlatego uprzejmie proszę Obywatela Prezydenta o darowanie mi reszty kary, abym mógł uratować swe młode życie, które postanawiam oddać Nowej Polsce Ludowej.
Wrocław, 22 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 3 XII 1946 r. jako oskarżony o przestępstwa: nielegalnego posiadania broni i sianie wrogiej propagandy przeciwko Państwu Polskiemu, skazany zostałem na łączną karę więzienia w wysokości 15 lat; w tym na 1 rok za posiadanie broni i na 14 lat za propagandę. Karę powyższą odbywam od 12 XI 1946 r.
[...]
Inkryminowane mi czyny przestępcze są niewątpliwie poważne i noszą cechy zbrodni godzącej w Ludową Polskę, ale z drugiej strony (jak to zresztą sam sąd raczył na przewodzie zauważyć), nie zostało mi udowodnione bym przechowywał broń, której w rzeczywistości nie mogłem ukrywać, gdyż jej nie posiadałem. Wymierzenie mi kary w wysokości 1 roku więzienia za tak poważne przestępstwo, świadczy o tym, że byłem niewinny. Odnośnie drugiego zarzutu jakobym głosił słowa godzące w dobro Państwa Polskiego, czuję się w obowiązku wyjaśnić, że nigdy nie starałem się wpływać swoją pracą duszpasterską na masy wiernych w kierunku siania nastrojów antagonistycznych przeciwników Rzeczypospolitej Polskiej.
[...]
Niejednokrotnie poddawałem szczegółowej analizie wypadki minionego okresu i starałem się wczuć w wielkość krzywdy jaką Naród mój wyrządził Polsce i szczerze wstydzę się za mych rodaków, tak jak wstydzę się za słowa, które mogły paść z mych ust, godząc w Państwo Polskie.
Ostatnia wieść o rewizjonistycznych dążeniach części kleru niemieckiego, popieranego przez odpowiednie koła najwyższej hierarchii Kościoła Rzymsko-Katolickiego, napawają mnie dzisiaj wstrętem do tych wszystkich, którzy głoszą takie hasła, do tych, którzy kwestionują słuszność zachodnich granic Państwa Polskiego, leżącej na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Jako kapłan rzymsko-katolickiego Kościoła Niemieckiego – bowiem prawa do takiego tytułowania się nie odebrano mi – jestem przeświadczony, że utrwalenie granic tych jest rzeczą słuszną i sprawiedliwą, gwarantującą szczere i przyjazne współżycie Narodów Polskiego i Niemieckiego, której pragnę i której jestem zwolennikiem.
Zawarte ostatnio pomiędzy Państwem Polskim, reprezentowanym przez Rząd Rzeczypospolitej a Kościołem Katolickim porozumienie, zdecydowało, że ośmieliłem się zwrócić do Jego Ekscelencji Czcigdnego Obywatela Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z niniejszą prośbą o darowanie mi kary. Pragnę u schyłku mego życia wrócić do opuszczonej pracy, aby nią przyczynić się do zacieśnienia przyjaźni pomiędzy Narodem Niemieckim a Polskim. Przyrzekam użyć wszelkich wpływów i dać z siebie maksimum wysiłku w celu wpłynięcia na wiernych i tym sposobem utrwalić istnienie obecnych granic pomiędzy moją Ojczyzną a Rzecząpospolitą Polską. Wytężę wszelkie siły w walce przeciwko imperialistycznym podżegaczom do nowej wojny – po stronie sił pokoju ze Związkiem Radzieckim na czele. W ich skład – z czego jestem dumny – wchodzi Niemiecka Republika Demokratyczna, ramię w ramię z Polską Rzecząpospolitą Ludową.
Nowogard, 23 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 22 III 1949 r. zostałem skazany za działalność antyrządową na karę 10 lat więzienia, przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa oraz na pozbawienie praw obywatelskich i honorowych na okres 3 lat. Niniejszym proszę uprzejmie o okazanie mi łaski i zmniejszenie wymierzonej mi kary.
[...]
W latach 1946–1947 parokrotnie udzieliłem pomocy osobom ściganym za nielegalną działalność. W miarę jak obserwowałem rozwój wypadków – nabierałem coraz większego przekonania do linii politycznej Rządu i przodujących partii politycznych. Pod wpływem prasy i literatury stopniowo zacząłem krystalizować swój pogląd polityczny na zupełnie nowej platformie. Dlatego też na kolejne propozycje współpracy z nielegalną organizacją odpowiadałem odmownie. Natomiast nie mogłem zdobyć się na to, ażeby poinformować o tym władze bezpieczeństwa. Przypadkowo zostałem aresztowany w lipcu 1948 r. Po przyznaniu się do winy, której doniosłości nie mogłem sobie uświadomić, oczekiwałem łagodniejszego wyroku, aniżeli otrzymałem. Zaznajomienie się w więzieniu z ogromem przestępczości, z zażartą walką o siły posiadania klasy upadającej, zaznajomienie się z obliczem tej pozbawionej jakiejkolwiek ideologii klasy – ostatecznie utrwaliło mój światopogląd. [...]
W wyniku tego:
1. potępiam wszelką nielegalną działalność, jako szkodliwą dla państwa i w wysokim stopniu demoralizującą naród,
2. radykalną akcję organów bezpieczeństwa w postaci aresztowania mnie uważam za nieodzownie potrzebną, tak samo jak bolesne przecięcie powstającego wrzodu,
3. upadek systemu kapitalistycznego uważam za fakt dokonany i nieodwracalny, a wszelkie próby ożywienia go to tylko przedłużanie agonii,
4. uważam, że reformy przeprowadzone w Polsce i te, które dopiero będą przeprowadzone na wzór pierwszego socjalistycznego państwa na świecie – niosą narodowi szczęśliwą przyszłość,
5. na zmianie granic Polska zyskała zarówno ekonomicznie, jak i politycznie, i strategicznie,
6. porozumienie Rządu z Episkopatem wyzwoliło wreszcie nasz Episkopat z wiekowej dyktatury Watykanu, co może tylko dodatnio wpłynąć zarówno na sytuację duchowieństwa, jak i wierzących katolików.
Reasumując to wszystko, przypuszczam, że dostatecznie zmądrzałem, aby włączyć się w nurt budownictwa nowej przyszłości.
Rawicz, 6 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój jako pracownik Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w T. – W. M., ur. 4 IX 1927 r., skazany został wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu na 1 rok więzienia za zawarcie związku małżeńskiego bez uzyskania uprzedniego zezwolenia swoich władz przełożonych.
Dotychczas, mąż odbył już część kary, a mianowicie 4 miesiące. Dlatego mam zaszczyt prosić Obywatela Prezydenta o darowanie mu nieodbytej jeszcze części kary. Na uzasadnienie prośby pozwalam sobie przytoczyć następujące okoliczności.
Zaszczytną służbę w Urzędzie Bezpieczeństwa mąż pełnił – jak mi się wydaje – dobrze. Do służby tej wstąpił z pobudek ideowych, jako członek PZPR. Jestem przekonana, iż po wyjściu z więzienia będzie nadal pracował dla dobra Odrodzonej Polski Ludowej. Błąd, za który został mój mąż skazany, popełnił pod wpływem wzajemnej, gorącej miłości. Życie w konkubinacie uważaliśmy za niemożliwe.
Mąż mój przebywa w Więzieniu nr 1 we Wrocławiu.
Woj. wrocławskie, 15 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Ojcze Narodu!
Łaski Twej doprasza się człowiek nieszczęśliwy przez swą lekkomyślność i brak zastanowienia. Lekkomyślność uczyniła mnie przestępcą, i jakkolwiek przyszło opamiętanie, to jednak zbyt późno, aby uchronić się przed odpowiedzialnością.
[...]
Drogi Ojcze! Idąc za popędem swych uczuć związałem się dozgonnie z kobietą, która warta jest wszystkiego, co świat ma najlepszego. Obdarzyła mnie dzieckiem, odwzajemniając w pełni moje uczucia. Zaś ja nieszczęsny – cóż uczyniłem? Na Nią niewinną swą lekkomyślnością ściągnąłem niesławę, zdeptałem jej uczucia, szczęście rodzinne, wpędziłem w niedostatek – pozostawiając bez zaopatrzenia. [...]
Ślubuję całe swe życie poświęcić dla jak najbardziej wytężonej pracy, aby pracą tą dać zadośćuczynienie Ojczyźnie i Społeczeństwu. Jestem synem małorolnych wieśniaków, znam biedę i wiem, co mi przyniosła Polska Ludowa. Dlatego też mam gorące pragnienie, aby dziecko swe wychować na uczciwego i wartościowego Jej Obywatela.
Łaską swą Drogi Ojcze daj mi możliwość zrealizowania tego marzenia. Jam nieszczęśliwy – Tyś mocen wrócić mi moje szczęście. Błagam wróć.
Nowogard, 21 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Ja, Placek Grzegorz, członek PZPR zwracam się z prośbą do Sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Warszawie o wydelegowanie mnie jako ochotnika polskiego do walki [przeciw] imperializmowi amerykańskiemu do Korei na dalekim wschodzie. Ochotę tę wyrażam jako zobowiązanie celem uczczenia Święta dnia 22 lipca [słowa nieczytelne] — 6-ej rocznicy.
Następnie nadmieniam, że jestem przodownikiem nauk Lenina i Generalissimusa Stalina, dla których chcę oddać swoje życie nawet — aby tylko odnieść zwycięstwo nad wrogami imperializmu i pomóc w walce narodowi Republiki północnej Korei wyzwalającej się spod jarzma imperialistycznych wrogów Anglo-Amerykańskich, którzy naruszyli Kartę ONZ.
Zobowiązanie swoje podejmuję na jeden rok czasu.
Kielce, 12 lipca
Archiwum Akt Nowych, Oddział VI — Archiwum Lewicy Polskiej, sygn. KC PZPR, Sekretariat, 237/V/174.
Drogi Ojcze, piszę do Was z wielkim bólem serca. Możecie mnie odepchnąć i nie wysłuchać, ale wiem, że tego nie uczynicie, tak samo jak nie uczyniliście tego tym wszystkim innym, co mają jeszcze większe przestępstwa na sumieniu, niż mój mąż.
[...]
Drogi Ojcze, otóż mąż mój S. S. został aresztowany przez władze bezpieczeństwa w Kłodzku. Siedział w więzieniu do dnia 21 VIII 1950 r., kiedy to odbyła się jego rozprawa. Sądzono go za to, że w 1946 r., gdy wysiedlano Niemców z jego wioski, to poszedł on dwa razy zdobyć jakieś rzeczy, a z nimi poszli i inni, starsi od niego, co go do tego namówili. Mąż mój mając tak mało lat nie zwracał uwagi na to, że popełnia przestępstwo, lecz słuchał tylko swoich kolegów. Obywatel Prokurator powiedział, że napad na Niemców, to jest to samo, co napad na Polaków, i osądził mojego męża na straszną karę, bo aż na 10 lat więzienia.
[...]
Drogi Ojcze, ożenił on się ze mną 1 II 1950 r., a już 27 III 1950 r. został aresztowany. Zostałam sama, w ciąży i bez pracy, bo z powodu ciąży dostałam przykrej choroby. Żyjąc już tak siódmy miesiąc, bez żadnej opieki, zmuszona byłam wszystko wysprzedać, bo nie miałam na życie. Za dwa miesiące spodziewam się dziecka, nie mam środków do życia, ani ubezpieczenia, ani znikąd grosza, i jeszcze męża osadzono mi na tyle lat do więzienia. Nie wiem Drogi Ojcze co mam robić ze sobą, czy mam odebrać sobie życie, ażeby się dłużej nie męczyć, a kiedyś i dziecko moje. Bo i na co mam rodzić, gdy nie widzę przed sobą nic, tylko mękę straszną.
Najdroższy Ojcze ulituj się nade mną i pociesz mnie w nieszczęściu. Przysięgam Ci Ojcze, że to co mój mąż popełnił, to było to ostatni raz, i więcej się to w jego życiu nie powtórzy. On sam mając już rodzinę zrozumiał, że trzeba żyć inaczej. Ja też mu więcej nie pozwolę, wszak jestem jego żoną. [...]
Nie opuśćcie mnie Drogi Ojcze, bo jesteście przecież ojcem wszystkich biednych sierot polskich, który nikogo nie opuszcza i każdego pocieszy w nieszczęściu.
Bielawa, 27 sierpnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem narzeczoną J. M., który w 1948 został przez sąd wojskowy skazany na 5 lat więzienia za nielegalne posiadanie broni.
Obywatelu Prezydencie - wiem, że wyrok był słuszny, gdyż jako 21-letni wówczas młodzieniec powinien był wiedzieć, że tego czynić nie wolno. Ale wierzaj mi Obywatelu Prezydencie, że on zrobił to ze zwyczajnej głupoty, chcąc pozować na odważnego, i nie miał poza tym żadnych innych celów.
Dzisiaj po dwóch latach kary zmądrzał, zrozumiał i chciałby naprawić swój błąd przez sumienną i rzetelną pracę dla dobra Polski Ludowej.
Obywatelu Prezydencie – kocham go bardzo i bardzo dobrze znam. Podaruj mu resztę kary, pozwól nam pobrać się, pozwól nam być szczęśliwymi, pracować i uczyć się, a całym naszym życiem dowiedziemy Ci Obywatelu Prezydencie, że zasłużyliśmy na Twą łaskę. Będziemy pracować ze wszystkich sił, aby być wzorem dla innych, aby być godnymi miana obywateli naszej wielkiej Ojczyzny Ludowej.
Dotychczas w szkole uczono nas szanować Ciebie za Twoje bohaterskie życie dla dobra klasy robotniczej. Odtąd, oboje będziemy Cię kochać i czcić jak Ojca dobrego, który zrozumiał, że młody może popełnić błędy, i dlatego podarował i uwierzył.
Obywatelu Prezydencie zlituj się nad nim i nade mną. Od Ciebie zależy nasza szczęśliwa przyszłość.
Od chwili wysłania tego listu będę liczyła dni i godziny do Twojej odpowiedzi, bo wiem, że Ty nie odmówisz.
Bytom, 7 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się z gorącą prośbą do Obywatela Prezydenta o darowanie mi kary, którą odbywam w Więzieniu Karno-Śledczym we Wrocławiu. [...]
Po objęciu stanowiska Szefa PUBP w Jaworze zauważyłem, że niektórzy pracownicy innych jaworskich urzędów jak: były starosta H. K., były burmistrz S. G. i inni – byli w stosunku do mnie nieprzychylnie ustosunkowani. Powodem tego był fakt, że na moje polecenie Komisja Specjalna aresztowała 10 osób za popełnione przez nich nadużycia w Cukrowni Jawor. Osoby te skazane zostały na kary więzienia od 3 do 12 lat.
W tym czasie wszyscy wyżsi urzędnicy jaworscy, zajmujący kierownicze stanowiska posiadali plantacje buraków. Do osób takich należał również poprzedni Szef PUBP w Jaworze i Naczelnik Więzienia Z. P., który to dawał administratorowi majątku więziennego C. Z. (a zarazem swemu kumowi) więźniów w ilości do 50 ludzi, którzy za bardzo małą opłatą pracowali na plantacjach buraczanych powyższych osób.
Urzędnicy ci starający się mnie utrącić – pisali różne anonimy i pisma prowokacyjne, aby w ten sposób ukarać mnie za wykrycie ich nadużyć. [...]
W akcie oskarżenia przedstawiono mi zarzuty o popełnienie wielu przestępstw, do których się przyznałem; jednak przedstawiono mi również wiele zarzutów przestępstw, co do których nie przyznaję się.
Miałem rzekomo uderzyć funkcjonariusza MO, którego nie uderzyłem. [...]
Odpowiadam również za to, że przywłaszczyłem sobie kręgle z restauracji we wsi R. Pragnę wyjaśnić, że swego czasu Komendant Posterunku MO w Jaworze J. J. Oświadczył mi, że w porozumieniu z restauratorem weźmie kręgle od niego i w ten sposób jego funkcjonariusze będą mogli korzystać z kręgielni, która dotąd była w restauracji. Po Święcie Ludowym razem z J. J. I jeszcze jednym funkcjonariuszem UB pojechaliśmy do wspomnianej restauracji, gdzie poleciłem mojemu człowiekowi wziąć kręgle jako wzór.
Ponadto posądzono mnie o przywłaszczenie sobie kwoty 50 tys. zł zabranych zatrzymanemu administratorowi majątku więziennego C. Z. Zeznał on, że stało się to na korytarzu, gdzie był sam, co nie jest prawdą, gdyż jako zatrzymany nie mógł być sam na korytarzu. [...]
W akcie oskarżenia przedstawiono mi wiele innych zarzutów, których już jednak nie pamiętam. Zaznaczam, że do win, które popełniłem, przyznałem się bez żadnych wykrętów. Chciałbym jednak dodać, że nie miałem łatwego życia: miałem bardzo odpowiedzialne stanowisko, nikt mi nie pomagał, nie odpowiadano na moje prośby i raporty, przelewałem krew i utraciłem zdrowie – to wszystko wpłynęło na fakt, że przestałem panować nad sobą, zacząłem pić i dopuściłem się do popełnienia przestępstwa. Nie wynikały one jednak ze złej woli. Proszę mi wierzyć, że oddałem z siebie wszystko, co mogłem dla Odbudowy Polski Ludowej i dla Budowy Socjalizmu.
[...]
Po częściowym opisie przestępstw popełnionych i niepopełnionych – zwracam się po raz drugi do Obywatela Prezydenta R. P. z prośbą o darowanie kary, którą odbywam od 9 XI 1950 r.
Ze swej strony przyrzekam uroczyście przyczynić się do wykuwania Planu 6-letniego i do Budowy Socjalizmu, żeby Partia i Rząd Ludowy byli zadowoleni z mojej pracy, i abym dalej mógł nosić znaczek partyjny, który został mi odebrany w więzieniu.
Wrocław, 18 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Skazana zostałam za propagandę antybolszewicką na 4 lata więzienia. Wyrok został oparty na sprzecznych zeznaniach świadków. Świadkowie działali z namowy B. S., który pełnił funkcję woźnego szkolnego, był miejscowym sekretarzem partyjnym i zastępcą komendanta ORMO – pałającego do mnie nienawiścią za zdemaskowanie jego działalności demoralizującej, i za moje starania w Inspektoracie, celem usunięcia go ze szkoły. Do winy nie poczuwam się, gdyż nigdy nie działałam ani na szkodę Państwa, ani też Związku Radzieckiego, gdyż uważałam, że moim obowiązkiem jest podporządkować się racji stanu.
Z radością powitałam słowa Pana Ministra Finansów Hilarego Minca, który w swoim ostatnim referacie opublikowanym w prasie oznajmił, że na terenie Śląska zostały ograniczone niezdrowe tendencje do zastępowania organizacji państwowych i gospodarczych przez organizacje partyjne, i podważanie zasady jednoosobowego kierownictwa. Uległam właśnie przemocy takiej ingerencji. [...]
Uprzejmie proszę Pana Prezydenta o skorzystanie z prawa łaski i darowanie mi kary oraz przywrócenie praw obywatelskich.
Fordon, 9 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Proszę gorąco Obywatela Prezydenta jak ojca, którego nie mam już od 10 lat – o zrzucenie mi pół roku z mojej kary. Wtedy wiedziałbym, że nie jestem wyrzutkiem społeczeństwa, a byłbym z tą myślą, że mam podaną rękę i inaczej wychodziło by mi się na wolność. W 1945 r. znalazłem się w otoczeniu złych ludzi. Przyszło to pieruństwo, gdzieś z łódzkiego województwa. Byli to ludzie wykolejeni, zdemoralizowani i źle ustosunkowani do ZSRR. Nie zależało im na życiu. Ja właśnie stałem się ofiarą tej głupiej, wściekłej bandy. [...] Myślałem, że będzie prawdą to co oni mi naopowiadali, a ponadto nie znałem obecnej Rzeczywistości, bo i skąd? W naszych stronach w 1945 r. nie było jeszcze żadnej partii, żadnego uświadomienia. Każdy wie, jak nas w szkole za sanacji uczyli. [...]
Przez 5 lat pobytu w więzieniu miałem możność poznać obecną rzeczywistość. Wiem już co dobre, a co złe. Wiem na czym polega życie człowieka. Rozumiem też, że za mój czyn dotknęła mnie ręka sprawiedliwości.
Proszę Obywatela Prezydenta o przychylne rozpatrzenie mojej prośby.
Potulice, 13 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Pamiętasz zapewne Polskę sanacyjną i chłopa biednego, który żył z pól hektara ziemi, i z tego musiał wyżywić całą swoją rodzinę. Żył on w biedzie i nędzy, bo Polska sanacyjna nie pozwoliła mu się kształcić, a gdy dorósł, nie dała mu pracy. Licząc na Twoją mądrość, którą odznaczyłeś się jako najwierniejszy syn Polski Ludowej – ośmielam Ci się przypomnieć barbarzyńskie mordy, których dokonywali najeźdźcy faszystowsko-hitlerowscy. W te to dni właśnie mąż mój padł ofiarą losu i został skazany na długą niewolę, gdzie stracił 75% swego zdrowia.
[...]
Wybacz mi najdostojniejszy i najczulszy z ludzi moją słabość, miej wzgląd na mojego męża i na moje dzieci, których mam 3 synów, a jeden z nich to wcale jeszcze ojca swego nie zna. Pozwól mu poznać swego ojca!
Drogi Obywatelu Prezydencie – z krwawiącym sercem błagam Cię o litość i o darowanie memu mężowi reszty kary.
Nysa, 15 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 16 XII 1946 r. zostałem skazany na 15 lat więzienia. Na podstawie amnestii z 1947 r. wyrok mój został złagodzony do 10 lat. W związku z powyższym zostało mi do odsiedzenia 4 lata i 6 miesięcy. Podczas mego przebywania w więzieniu nie byłem ani razu karany dyscyplinarnie. Ze względu na to zwracam się do Obywatela Prezydenta o łaskawe darowanie mi reszty kary. Przez to, że moi rodzice zamieszkują w NRD to z otrzymanych do nich listów zorientowany jestem, że w NRD jest dobrobyt, istnieje możliwość kształcenia się, i możliwość awansu społecznego ludzi prostych. Jedynym moim marzeniem jest kształcić się dla dobra klasy robotniczej, co jest możliwe tylko w NRD, gdzie został z korzeniami wyrwany faszyzm i pruski militaryzm, jak również na zawsze zlikwidowany wyzysk człowieka przez człowieka.
Nowogard, 15 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Decyzją Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałam skazana na 7 lat więzienia za udział w nielegalnej organizacji.
W więzieniu siedzę już ponad rok i miałam czas, aby przejrzeć swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Dziś w pełni zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłam, i przyznaję, że wyrok był słuszny, i kara ta należała mi się. Dziś rozumiem, że w Polsce Ludowej nie może być ludzi, którzy są wrogami naszego ustroju, a jeżeli są, to muszą być izolowani od społeczeństwa, i tak też stało się ze mną.
[...]
Mam lat 18, rok temu mając lat 17 byłam młodą i niedoświadczoną dziewczyną, nie znającą zdobyczy socjalizmu i walki klasowej całego Narodu Polskiego. I tą moją nieświadomość wykorzystał P. G., aby oderwać mnie od życia, aby złamać moją przyszłość, aby mnie i moją rodzinę pogrążyć w hańbie, rozpaczy i szaleństwie.
Obywatelu Prezydencie, siedząc w więzieniu w zupełności zrozumiałam swój błąd, zdałam sobie sprawę z tego, że postąpiłam źle, i jedynym moim marzeniem jest naprawić to, co zrobiłam. Jedynym moim celem w życiu jest to, aby moją pracą dla Polski Ludowej naprawić krzywdę, jaką jej wyrządziłam, i dlatego zwracam się do Was Obywatelu Prezydencie z prośbą, która krzyczy z dna mojego serca. Puśćcie mnie z powrotem do Narodu! [...] Pozwólcie mi demaskować na każdym kroku wroga! Tego wroga, który uczynił mnie nieszczęśliwą, który złamał moje serce.
Wrocław, 20 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Przez cały okres pracy od dni wyzwolenia starałem się jak najwydatniej pracować dla dobra Polski Ludowej. Zarówno w stisunku do kolegów w pracy, jak i do młodzieży starałem się jak najlepiej spożytkować swoją wiedzę i doświadczenie – nadrobić z nawiązką błędy i szkody wyrządzone w przeszłości. Pracuję nieustannie nad samym sobą celem uzupełnienia braków wiedzy i pełnego opanowania nowoczesnej nauki Marsizmu-Leninizmu-Stalinizmu. Pomocnem mi tu było zwłaszcza zeszłoroczne konwersatorium zorganizowane w Warszawie przez Ministerstwo Szkół Wyższych i Nauki. Wśród młodzieży szerzyłem kult Wielkich Wodzów Rewolucji. [...] Usłyszałem również szereg ciepłych słów uznania za biblioteczną wystawę pism Stalina, którą wspólnie z żoną urządziliśmy w Uczelni z okazji 70-ej rocznicy urodzin Wielkiego Wodza Światowego Proletariatu. W pracy społecznej staram się wyprzedzić innych: widząc obecnie jasno perspektywy rozwojowe Polski z najgłębszym przekonaniem biorę czynny udział w Ruchu Obrońców Pokoju [...]. Swoją czwórkę dzieci wychowuję na prawych obywateli Polski Ludowej. Obie córeczki są w szkole przodownicami pracy [...].
To też była ciosem dla mnie i dla dzieci odmowa ze strony Ministerstwa Szkół Wyższych i Nauki, bez umotywowania, zawarcia ze mną umowy na bieżący rok akademicki. Dyrektor Departamentu Kadr dał do zrozumienia, że Ministerstwo nie życzy sobie mojego kontaktu z młodzieżą natomiast nie stawia żadnych przeszkód odnośnie pracy naukowej. Pragnąc nadal działać w charakterze pracownika nauki zwróciłem się z podaniem o przyjęcie mnie do Archiwum Państwowego w Szczecinie. [...] od 6 z górą tygodni nie otrzymałem odpowiedzi. Pozostaję w ten sposób od początku września bez pracy. Środki utrzymania rodziny zdobywam zarobkując oprowadzaniem wycieczek PTTK po Szczecinie i okolicach oraz wyprzedając książki.
[...]
Pragnę najwydatniej pracować w dziedzinie, która mi jest droga w pracy naukowej, oświatowej lub na odcinku budowania kultury.
Zdaję sobie sprawę, że moja przeszłość musi budzić zastrzeżenia i stawiać znak zapytania odnośnie zaufania do mojej osoby. Pragnę jednak zyskać zaufanie [...].
Jaki mogę dać dowód swojej szczerości?
Chyba ten, że nie widzę inaczej szczęścia swoich dzieci, jak w rozwijającej się w pokoju Socjalistycznej Ojczyźnie.
Szczecin, 23 września
Stanisław Stępka, W imieniu Stronnictwa i Międzynarodowej Unii Chłopskiej. Wystąpienia Stanisława Mikołajczyka z lat 1948–1966, Warszawa 1995.
Dnia 27 IX 1950 r. zostałam wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu skazana na 5 lat więzienia. Mając lat 16 zapoznałam się z jednym chłopakiem, w którym po pewnym czasie zakochałam się, nie wiedząc jednak o tym, że ten należał do nielegalnej organizacji. Po pewnym czasie zaproponował mi, ażebym się zapisała do tej organizacji. O mojej z nim znajomości, jak też o jego propozycji ażebym zapisała się do nielegalnej organizacji, byłam na tyle głupia i niedoświadczona, że nie zwierzyłam się z tego moim rodzicom. Również nie zawiadomiłam o tym żadnej władzy o zaistnieniu takowej organizacji na naszym terenie. Dziś, z powodu mojej nieświadomości znajduję się w więzieniu. [...]
Obywatelu Prezydencie! Bardzo proszę o to, ażebym mogła się odwdzięczyć swojej Ojczyźnie za krzywdy jej wyrządzone. Puśćcie mnie na wolność! Żebym mogła demaskować tych, za których cierpię. Wierzę Obywatelu Prezydencie – Ojcze polskich dzieci, że prośba moja zostanie wysłuchana.
Wrocław, 7 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Po raz drugi zwracam się do Was w sprawach niezwykle ważnych dla naszych zdobyczy, dla naszej rewolucji. Pierwszy mój list nie znalazł żadnego oddźwięku. Na moją uwagę, że drożyzna absurdalnie, głupio wzrasta, że oprócz cukru, mąki i chleba absolutnie wszystko czego potrzebuje człowiek pracy fantastycznie zdrożało. Nie robiono nic. Obecnie do tych błędów doszedł błąd, który jest przestępstwem w stosunku do naszej rzeczywistości, doszedł katastrofalny brak mięsa. Siedzicie w zacisznych gabinetach partii czy związków zawodowych, odżywiają Was – towarzysze – świetnie zorganizowane i dobrze zaopatrzone stołówki i zamykacie oczy na to co się dzieje. Towarzysze dzieje się źle! Wydajność pracy spada! Oszukujecie chyba siebie i nas szeregowych członków partii entuzjazmem mającym miejsce tylko na łamach naszej prasy. Entuzjazm przy pustym żołądku i potwornych ogonkach stojących całymi nocami przed sklepami rzeźniczymi – diabli biorą. Mało tego, rozporządzenie godne hitlerowskiego czy amerykańskiego gestapo dające prawo naszej milicji przyjeżdżania z budą pod sklep i zabierania ludzi – głównie kobiety stojące w ogonkach – jest ohydnym gwałtem raniącym naszą komunistyczną godność.
Zamykacie oczy i zatykacie uszy na to co się dzieje [...]. Przez Waszą złą, głupią niedbałość o rynek żywności, powstają nowe bandy, zagrażające nowemu, naszemu porządkowi, ale nie chcecie tego widzieć. A bandy rosną w siłę i w bezczelność. Z rozpaczą myślę o wybuchu wojny. W naszym społeczeństwie, które toczy rak Waszego głupiego niedbałego postępowania i spychania z siebie winy – obawiam się, że zabraknie chęci do obrony naszych bezcennych zdobyczy. Zdobyczy, które Waszymi Towarzysze niedbałymi pracami zostały zohydzone. Jakiś nowy prowokator i dywersant, który zakradł się do Waszych szeregów pozbawił swoim łajdackim nikczemnym rozporządzeniem ludzi – węgla. [...]
Robotnicy naszej budowli z Wołomina, Zielonki, Jabłonny, Malich, Nadarzyna grożą, że jak przyjdą mrozy rzucą pracę. Niedawno rzucili pracę w sąsiedniej budowli i poszli w ogonek po mięso, a parę dni temu, najlepsze brygady poszły w ogonek po ocet! Czy Towarzysze rozumieją bzdurność tego czynu? A tow. Zambrowski „każe” jak ksiądz z ambony o braku dyscypliny partyjnej, o braku aktywności partyjnej. A kiedy tow. Zambrowski jadł obiad czy kolację bez mięsa? A kiedy jechał tramwajem? [...]
Należy wydać odezwę do ludzi, przyznać się do winy, przeprowadzić samokrytykę, prowokatora i sabotażystę, który odpowiedzialny jest za resort opałowy ujawnić i przykładnie ukarać. Skończyć z ogonkami przez wydanie wszystkim ludziom kartek na mięso i tłuszcze, a nie wydawać tych produktów bez kartek. [...]
Opanować drożyznę i dać wyraz tego nie tylko na papierze, że Rząd Polski Ludowej zrozumiał swoje błędy i troszczy się o ludzi pracy.
Towarzysze sprawa jest ważna. Przeczytajcie te uwagi i zastanówcie się czy zanim ze złością wrzucicie to do kosza – nie należy pomyśleć.
Lacki
Warszawa, 10 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944-1970), Warszawa 1994.
Ja, niżej podpisana udaję się do Naszego Pierwszego Obywatela Polski Ludowej i Opiekuna sprawiedliwego i wyrozumiałego z wielką prośbą w sprawie mojego syna, w sprawie, której ja pojąć ani zrozumieć nie mogę.
[...]
Oto spada na nas wielkie nieszczęście – syn nasz zostaje zatrzymany za przestępstwo i skazany na 6 lat więzienia.
Obywatelu Prezydencie Nasz! Moje dziecko tak pokarane! On był tak daleko ode mnie i ja nie wiem czyim wpływom on uległ. Byłam pewna, że jest pod dobrą opieką. Teraz płaczę i dręczę się myślą jaka będzie przyszłość mojego dziecka. [...] Obecnie przebywa on w Jaworznie. Będąc tam widziałam, że Sprawiedliwy Rząd Naszej Polski Ludowej nie chce jego zguby. Syn pracuje tam i wraca do dawnego wyglądu. Ale jaka jest dla mnie z tego pociecha? [...]
Jeżeli mój syn zawinił, to chyba dziś bardzo tego żałuje. Jestem pewna, że już tylko ten ból, który rodzicom sprawił, będzie dla niego nauką, jak ma dalej postępować w życiu. Proszę gorąco Obywatela Prezydenta, żeby mnie pocieszył w tym wielkim nieszczęściu i okazał nam swoją łaskę i opiekę, a mocą swoją ułaskawił swojego syna.
Międzyrzec Podlaski, 6 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 29 III 1949 r. zostałem skazany z art. 259 & 1 na karę śmierci. Prezydent RP skorzystał z prawa łaski zamieniając mi ją na karę dożywotniego więzienia. Karę powyższą odbywam od dnia 2 II 1949 r. zwracam się z prośbą do Obywatela Prezydenta o złagodzenie tak surowej kary, która nie daje mi możliwości naprawienia wyrządzonego zła i powrotu do starych rodziców, względem których mam do spełnienia poważny dług wdzięczności.
[...]
Po zakończeniu działań wojennych, jako obywatel Związku Radzieckiego zostałem powołany do odbycia czynnej służby wojskowej w szeregach Armii Radzieckiej stacjonującej w strefie wschodniej byłych ziem hitlerowskich. Nieodpowiedni wpływ środowiska stał się powodem samowolnego rozwiązania stosunku służbowego z moją jednostką wojskową. Wpływ ten pogłębił się z biegiem czasu, wyrazem czego jest popełnione przestępstwo i kara, którą odbywam.
Mając za sobą pewien balast wyrzeczeń przy jednoczesnym 3-letnim okresie pobytu w więzieniu – zdałem sobie już sprawę ze swego postępowania i należycie je oceniłem jako rzecz karygodną, niską i pozbawioną najmniejszej godności, a pełną ohydy. [...] Jestem głęboko przekonany, że już nigdy nie wróciłbym na śliską drogę występku, a za to uczyniłbym wszystko, aby zrehabilitować się przed moją wielką Ojczyzną – Związkiem Radzieckim, jak również wobec Polski Ludowej, na ziemiach której zaistniało moje przestępstwo.
Racibórz, 23 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Drogi Panie Prezydencie!
[...]
Data Twych urodzin, odświeżyła we mnie dowody wielkiej życzliwości, jaką raczyłeś mi tylokrotnie okazać. I tę materialną pomoc, jaką, nie proszony, jedynie kierując się odruchem szlachetnego serca, raczyłeś mi udzielić, kiedy wybierałem się do Ameryki celem zebrania funduszów na odbudowę kościoła Św. Krzyża za Twe pismo polecające misję tę moją opiece placówek polskich za granicą, a która mi się tylekrotnie niezmiernie przydała [...].
Te wspomnienia napełniają mnie zawsze najgłębszą wdzięcznością i nigdy nie zapomnę Drogi Panie Prezydencie, złożyć Ci najwdzięczniejsze życzenia, by spełniły się wszelkie szlachetne pragnienia Twego serca. I choć, z Twego punktu patrzenia na życie, może Ci nie będzie o to chodzić, jednak zapewniam, że modlę się do Pana Boga o wszelką dla Ciebie, Drogi Panie Prezydencie, pomyślność, bo to dziś jedyny objaw wdzięczności, na jaki się zdobyć mogę, za wszystko, co dobrego od Ciebie doznałem.
Warszawa, 17 kwietnia
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Kochany Prezydencie!
[...]
Życie swe poświęcasz dla Ojczyzny drogiej, kochasz ją serdecznie i bronisz przed wrogiem. Więc prosimy szczerze wypuść nam naszego tatusia, co w więzieniu siedzi, niech nie płacze już mamusia, niech się cieszą dzieci.
Ja Marylka mam 7 lat, Ala 6 lat, Benia 5 lat.
Kochany Prezydencie.
Ja matka tych dzieci składam Ci serdeczne życzenie na tą 60-tą [sic!] rocznicę Twoich urodzin. Życzę Ci Kochany Prezydencie wszystkiego najlepszego i długiego życia.
Jak ojca swego błagam o zmiłowanie. Wiem, że mój mąż źle uczynił. Mam nadzieję, że będzie w przyszłości dobrym obywatelem i będzie dobrze służył i dopomagał Polsce Ludowej. [...]
Mąż mój siedzi już w więzieniu 3 lata i 4 miesiące. Karę odbywa we Wrocławiu przy ul. Kleczkowskiej. Mąż mój posiadał broń i dlatego siedzi w więzieniu, ma karę 6 lat.
Kochany Prezydencie! Jeżeli widzisz, że za to mógłby być zwolniony, to proszę gorąco o darowanie mu reszty kary. Przez to będziemy mogli oboje pracować i zobowiązujemy się w 100% odstawić trzodę chlewną.
Powiat Krotoszyn, 10 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wnoszę w historyczną godzinę urodzin Pierwszego i Najdostojniejszego Obywatela, który lat 60 ukończył i wkroczył w progi Polski Ludowej na mocy Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, która zapewnia pokój narodowi polskiemu.
Ja, żona i matka dwojga nieletnich dzieci, które mąż pragnął wychować na uczciwych i pożytecznych obywateli Państwa Ludowego – proszę o wysłuchanie mej prośby.
Mąż mój pochodzi z rodziny bardzo biednej i robotniczej. Za byłej okupacji niemieckiej wiele wycierpiał i stracił zdrowie. Dotąd nie był karany sądownie ani administracyjnie. Cieszył się najlepszą opinią i nieskazitelną czcią wśród miejscowego społeczeństwa. Mąż obecnie składa swój młody żywot w murach więziennych nie z jego winy, lecz z winy P., gdyż mąż działał całkowicie nieświadomie i wina jego z prawnego punktu nie powinna być w ogóle brana pod uwagę.
[...]
Najdostojniejszy Obywatelu Prezydencie, Czcigodny oraz Dobry Ojcze Narodu Polskiego – uciekam się do Twojej łaski, by w historyczną godzinę urodzin projektu konstytucji oraz nieprzebrzmiałego echa święta pierwszomajowego – raczył ułaskawić drogiego mi męża i ojca moich dzieci.
Świdnica, 17 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu, na jego sesji wyjazdowej w Złotoryi, mąż mój J. R. jako strażnik Ośrodka Pracy w Wilkowie, skazany został na trzy i pół roku więzienia. Skazano go 23 stycznia 1953 r. za to, że w czasie pełnienia służby w nocy ośmiu więźniów odebrało mu broń i uciekło. Karę więzienia odbywa od dnia 23 września 1951 r. w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu.
Ja, jako jego żona proszę Obywatela Prezydenta o ułaskawienie i darowanie mu odbywania reszty kary.
Prośbę swą motywuję tym, że:
1. Mąż mój jest robotnikiem rolnym i posiada zaledwie dwie klasy szkoły powszechnej,
2. Służbę strażnika pełnił stosunkowo krótko, bo zaledwie od trzech miesięcy przed tym wydarzeniem,
3. Jest chory i dalsze jego pozostawienie w więzieniu grozi mu śmiercią.
4. Zdrowie stracił na wojnie z hitlerowskim najeźdźcą, gdyż w roku 1941 został powołany z Buczacza, woj. tarnopolskie, do Armii Czerwonej i jako żołnierz radziecki walczył w obronie Stalingradu, skąd wzięty do niewoli niemieckiej został sponiewierany przez zbirów hitlerowskich, którzy do reszty odebrali mu zdrowie.
Złotoryja, 8 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Najdostojniejszy Obywatelu Prezydencie i droga mi Ojczyzno Ludowa – zwracam się do Was w tym tak uroczystym dniu 60-tych urodzin Drogiego Prezydenta, który pracą, walką i czynem wyzwolił polski lud robotniczy z jarzma faszyzmu hitlerowskiego.
Pozdrawiam Was również na uroczystości Wielkiego Dnia 22 lipca, który w powiązaniu z Wielką Konstytucją PRL, zapewnia narodowi dobrobyt, pokój i równouprawnienie.
[...]
Proszę o ułaskawienie jedynego mojego żywiciela Edwarda K., który wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z listopada 1950 r. skazany został na 13 lat więzienia. Było podejrzenie, że należał do nielegalnej organizacji.
[...]
Największym nieszczęściem syna było to, że zbrodnicze elementy wplątały go w swoje komórki nielegalnej organizacji i w ten sposób syn przez rok pełnił poniżającą funkcję członka ohydnej komórki.
Czyn jego powinien być jednak usprawiedliwiony, gdyż dotychczas nie był karany sądownie, ani też administracyjnie. Ponadto wśród miejscowego społeczeństwa i organów bezpieczeństwa publicznego – cieszył się zawsze najlepszą opinią, nieskazitelną czcią i godnością.
W największe nieszczęście wpadł z powodu podłości ludzi, którzy tylko czekali na zdradę Ludowej Ojczyzny.
Najdostojniejszy Obywatelu Prezydencie i Dobry Ojcze Narodu Polskiego – błagam o ułaskawienie mojego syna; zapewniam Cię, że po opuszczeniu więzienia syn mój będzie gorliwie i wiernie pracował na pożytek nasz i chlubę Ojczyzny Ludowej.
Woj. wrocławskie, 29 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Aresztowano mojego 17-letniego syna Józefa. Wiadomość ta poraziła mnie całego, a gdy jeszcze dowiedziałem się, że syn mój należał do jakiejś organizacji, która chciała burzyć to, co my budujemy, powiedziałem: to nie syn, gdy w ojca rzuca kamieniem, nie chcę go też i znać! Nie poszedłem też na rozprawę, na której dostał zasłużoną karę piętnastu lat więzienia. Od tego czasu mija dwa lata. Długo myślałem nad tym i dziś jestem przekonany, że syn mój nie jest taki zły. Przecież to ja go w końcu wychowałem, a to, że poszedł na złą drogę, to nie wina jego, ale tych co go obałamucili. Myśl ta nie daje mi dziś spokoju, odbiera siły do dalszej pracy. Dlaczego ja, wiejski biedny wyrobnik, jestem tak przez los pokiwany?
Obywatelu Prezydencie! Z gazet dowiedziałem się o Waszym pochodzeniu, co dodało mnie otuchy, bo tylko ten potrafi mnie zrozumieć, kto sam żył w nędzy i widział na własne oczy jak ten biedny chłop na własnych siłach musi iść przez życie. Słyszałem, że piszą do Was Prezydencie listy, że jak ojciec rozstrzygacie sprawy, że błądzącym podajecie życzliwą rękę. Zwracam się i ja do Was Prezydencie z gorącą prośbą o łaskę dla mojego syna, o darowanie mu choć części zawinionej kary. On jest młody i może się jeszcze przydać Polsce Ludowej, a odbyta kara stanie się dla niego i dla mnie nauką, a nie przekreśleniem całego życia.
Powiat trzebnicki, 5 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój od 1945 r. pracował w Organach Bezpieczeństwa, w których przeszło 5 lat pracował na terenie Białostocczyzny – biorąc czynny udział w walkach przeciwko bandom – sługusom anglo-amerykańskim. Za swą ofiarną pracę w Organach Bezpieczeństwa awansował do stopnia porucznika, był kilkakrotnie nagradzany premiami pieniężnymi, pochwałami itp. Lecz po tylu latach pracy w UB mąż mój zrobił się nerwowym do niemożliwości. Świadczy o tym zajście, za które mąż został ukarany. Obecnie żałuje tego co zrobił. On przecież rwał się do każdej pracy, cieszył się z każdego osiągnięcia – co przyczyniło się do szybszej realizacji Planu 6-letniego. Teraz również pracuje w Zarębie Górnej, powiat Lubań, w Ośrodku Pracy. Jestem jednak pewna, że praca męża na wolności byłaby wydajniejsza. [...]
Prosiłabym bardzo jako żona i matka o zawieszenie, względnie przerwanie drugiej połowy kary. Niech mąż mój Obywatelu Prezydencie skorzysta z Waszej łaski. Wówczas i ja będę mogła więcej z siebie dać dla naszej Partii i dla Ligi Kobiet. Proszę mi wybaczyć jeśli coś jest nie tak napisane, ale ja mogłabym raczej więcej powiedzieć niż napisać, bo nie jestem taka wykształcona. Tym bardziej, że na codzień [sic!] obcuję z robotnicami i chłopkami – posługując się prostym, robociarskim językiem.
Strzegom, 15 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Skazano mnie z art. 4 & 1 i art. 16 & 1, za posiadanie broni oraz za utrzymywanie kontaktu z nielegalną organizacją.
W rzeczywistości jestem winien zarzucanych mi przestępstw, jednak tylko w odniesieniu do pierwszego zarzutu, tj. posiadania broni. Oświadczam kategorycznie, że nie należałem do żadnej organizacji i nigdy nie było mi wiadomym o istnieniu takowej w moich okolicach, i w kręgu moich znajomych. Zaświadczam dalej, że posiadana przeze mnie broń służyła w okresie jej posiadania, tj. w latach 1945–1946, jedynie celom nielegalnego łowiectwa, i nigdy nie istniała nawet koncepcja innego użytkowania i zastosowania posiadanej broni. Broń ta została w czasie okupacji porzucona w mojej miejscowości, i ja wobec chwilowej nieobecności właściwej władzy skorzystałem z tej okazji, by w drodze nielegalnego łowiectwa zapewnić sobie i swojej rodzinie środki żywnościowe. [...] Przestępstwo moje stało się znacznie bardziej poważne w chwili, gdy po objęciu władzy przez organa Państwa Polskiego, nie zdałem posiadanej broni, przez co wszedłem w konflikt z art. 4 & 1 KKWP.
Postępowanie moje było wynikiem skandalicznej lekkomyślności i nieposzanowania przepisów prawa oraz wojennej demoralizacji. [...] Muszę z całą stanowczością oświadczyć, że nie miałem zamiaru podejmować żadnej działalności politycznej, i w rzeczywistości nie miały miejsca żadne usiłowania w tym kierunku. [...]
Polskie Władze Więzienne zapewniły mi nie tylko humanitarne warunki odbywania kary, ale i wspaniałomyślnie pozwoliły mi kształcić moją świadomość polityczną, umożliwiając mi pracę, naukę języka, korzystanie z biblioteki, oglądanie filmów, co w rezultacie pozwala mi dzisiaj, po prawie siedmiu latach, inaczej patrzeć na świat i życie.
Wiedząc już dzisiaj jak wspaniałego rozkwitu doznaje moja Ojczyzna – NRD, gdzie żyje moja żona i całą moja rodzina, rozumiem istotę przeobrażeń mojego narodu.
[...] I dlatego zwracam się do Ob. Prezydenta z gorącą i usilną prośbą o ułaskawienie mnie i umożliwienie mi powrotu do życia, rodziny i pracy.
Goleniów, 5 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Ja, matka J. W. skazanego wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu, na sesji wyjazdowej w Jeleniej Górze na 13 lat więzienia i pozbawienia praw obywatelskich, błagam Obywatela Prezydenta o złagodzenie kary.
[...]
Chłopięce lata spędził w okresie okupacji hitlerowskiej, bez żadnej opieki rodzicielskiej, przebywając poza domem w złym otoczeniu, które zupełnie zdeprawowało jego i tak już zwichnięty umysł. Po wyzwoleniu Polski przez Armię Radziecką, Rząd Polski Ludowej umożliwił mnie danie mu chleba do ręki poprzez ukończenie szkoły i zdobycia zawodu radiomechanika. Lecz i tutaj wpadł w złe towarzystwo. Jako radiomechanik miał możliwość słuchania szczekania radiostacji anglo-amerykańskich, które pchnęły go do tak złych czynów, za które został surowo ukarany. Wiem, że syn mój zasłużył na karę. Jako Polka rozumiem, że podczas gdy klasa pracująca, do której należę, walczy o lepsze jutro, nie może być pobłażania dla jej wrogów. Boli mnie jednak, że to mój syn odsunął się od niej.
Jako matka swego syna zwracam się do Was Prezydencie z bardzo błagalną prośbą, jako do Ojca wszystkich nas, o ojcowski wymiar kary, abym mogła mieć nadzieję, że dziecko moje będzie podporą mej starości.
Bytom, 29 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój M. R. urodzony 15 VIII 1924 r. we wsi W. w powiecie poznańskim, został uwięziony 15 X 1951 r. i przebywa w Więzieniu Karno-Śledczym nr 2 we Wrocławiu.
Do dnia dzisiejszego nie ma prawomocnego wyroku w jego sprawie. Ja wraz z mężem moim wyrażamy Wam Kochany Obywatelu dużo czci, a w dniu wyborów nie wahałam się głosować jawnie na listę Frontu Narodowego, bo wiem, że pracą swoją dążymy do rozkwitu i rozbudowy naszej Polski Ludowej.
[...]
Ja piszę w imieniu swojego męża, który przyrzekł, że po wyjściu z więzienia dokąd tylko sił mu wystarczy, to pracą swoją przyczyni się do rozbudowy naszej Polski Ludowej.
Mąż mój nigdy już nie ulegnie namowom, jak bywało dotychczas, lecz będzie starał się wskazywać Organom Państwa drogę do tych, którzy zabrnęli w to ohydne błoto.
Mąż mój bardzo żałuje, że raz w życiu uległ namowom, ale przyrzekł, że już nigdy drugi raz tego nie uczyni.
Drogi Obywatelu Ministrze, już tylko do Was droga mi pozostała, dlatego proszę gorąco – proszę pomóc mnie biednej i pozwolić wyjść mężowi z więzienia.
Jelenia Góra, 30 listopada
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
1. Przestrzeń wokół Pałacu Kultury i Nauki, zawarta między ulicami: Marszałkowską, Al[eją] Jerozolimską, Ś[wię]to Krzyską i przedłużeniem ul[icy] Emilii Plater, winna być skomponowana tak, aby Pałac Monument znalazł się w sytuacji [...] gmachu wolnostojącego. Na przestrzeni tej nie należy więc poza PKiN wprowadzać żadnej zabudowy. [...]
2. Z przestrzeni otaczającej PKiN, skomponowanej jako jedna całość, wyodrębnić należy główny plac manifestacji wzdłuż ulicy Marszałkowskiej. [...]
6. Widok na PKiN [...] należy zapewnić ze wszystkich czterech kierunków osiowych [...]. Ze wszystkich czterech kierunków zapewnić piesze dojście na Plac, a z kierunków zachodniego, południowgo i ewentualnie północnego — również dojazd kołowy. [...]
8. Architektura zabudowy Placu PKiN i wlotów na ten Plac winna być zharmonizowana z PKiN, tworząc jednorodne, skomponowane, największe wnętrze stolicy. Przeciwstawiając się przeżytkom konstruktywizmu i eklektyzmowi winna ona twórczo nawiązać do postępowych tradycji architektury polskiej.
8 stycznia
Agnieszka Knyt, Miasto pod Pałac, „Karta” nr 39, 2003.
Drogi Towarzyszu.
Składam na Wasze ręce gorące podziękowanie za zaszczytne wyróżnienie w postaci przyznanego mi przez Radę Państwa Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski.
Wiem, że gdyby nie pomoc Władzy Ludowej w okresie studiów, gdyby nie troskliwa opieka, jaką nasz Rząd otacza młodych artystów, nigdy nie osiągnęłabym takich rezultatów.
Dzięki Waszemu mądremu kierownictwu kultura została udostępniona wszystkim ludziom pracy.
Za warunki do nauki, za zapewnioną pracę, za nową wrażliwą publiczność, za koncerty dla świetlic robotniczych i dla wsi pragnę wyrazić głęboką wdzięczność naszej Partii i Rządowi, kierowanym przez Was, Drogi Towarzyszu.
Słowa są za ubogie, aby mogły wypowiedzieć to co czuję. Dzisiejsza uroczystość dała mi możność wyrażenia wdzięczności, która od dawna nagromadziła się w sercu.
Przed kilkoma tygodniami powróciłam ze Związku Radzieckiego. Jestem szczęśliwa i dumna, że mogłam wziąć udział w przeglądzie osiągnięć muzyki polskiej, na którym był obecny Towarzysz Józef Stalin. Było to dla mnie ogromne wzruszenie i przeżycie, a wieczór ten stał się ukoronowaniem moich wrażeń z pobytu w Związku Radzieckim.
Otrzymane wysokie odznaczenie państwowe zmobilizuje mnie do znacznie intensywniejszej pracy nad sobą, do pozyskiwania dla muzyki najszerszych mas słuchaczy i propagowania arcydzieł muzyki polskiej w kraju i za granicą.
Warszawa, 22 lutego
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
W dniu 20 listopada 1952 roku wykluczono mnie z partii na posiedzeniu kolegium CKKP. O tym powiadomiono mnie w dniu 30 grudnia 1952 r. Powód wykluczenia – nieujawnienie w ankietach personalnych mojej kilkudniowej przynależności w roku [19]44 do NSZ i AK.
Miałem wtedy 23 lata i do tych oddziałów dostałem się przypadkowo ukrywając się przed aresztowaniem Niemców. Gdym się zorientował jaka jest ich linia polityczna – uciekłem od nich. Tych spraw nie wymieniłem w ankiecie przy wstępowaniu do partii (PPR) i później nie sprostowałem tego, po prostu obawiając się że mnie usuną za to z partii, a co gorsza – napisałem w jednej z ankiet, że należałem do AL.
[...]
Jest to mój wielki grzech w stosunku do partii, ale kara, to jest wykluczenie mnie, jest za wysoka.
Jestem już dwa miesiące poza nawiasem partyjnym. Odrzucony, jak nikomu niepotrzebny śmieć, albo wróg. Te dwa miesiące są dłuższe dla mnie niż wiek. Nie widzę przed sobą celu ani końca.
Towarzyszu Przewodniczący podejdźcie do mnie ze zrouzmieniem, po ojcowsku i po partyjnemu. Tak jak Wy to potraficie. Do Was się odwołuję. – Ropatrzcie jeszcze raz moją sprawę i pozwólcie mi wrócić w szeregi partyjne. Dajcie jaką tylko chcecie najsroższą karę, ale nie odrzucajcie mnie od partii, która mnie wychowała i dla której chcę pracować. Przyjmijcie mnie z powrotem mimo że tak zgrzeszyłem. [...]
Towarzyszu Przewodniczący.. Służyłem partii pracą i za to partia nagradzała mnie awansem społecznym – z tokarza doszedłem na dyrektora. Obecnie poświęciłem się pracy literackiej i pracując piszę powieści, by wykazać i zostawić potomności obraz dziejowych przemian, jakich byłem świadkiem. Utrwalam na papierze to co widzę. Chcę by moje książki dopomagały zwalczać trudności i ułatwiały kształtowanie się psychiki nowego socjalistycznego człowieka.
[...]
Obecnie piszę dalej, ale czuję się jak gałąź odrąbana od pnia z którego czerpała soki. Tym pniem była i jest dla każdego pisarza partia. Pozwólcie mi z powrotem przyrosnąć.
Wierzbica, 2 marca
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Jestem matką jedynego dziecka I. C., ur. 8 XI 1928 r., który od 1948 r. przebywa w więzieniu w Goleniowie, koło Szczecina. Dzieciak mój wyjechał na Ziemie Odzyskane i tam pod wpływem złego otoczenia i namowy wyrodnych ludzi – popełnił przestępstwo, które mnie matce nie jest znane. Zwróciłam się do Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z prośbą o wyjaśnienie i otrzymałam odpowiedź, że syn mój skazany został na dożywotnie więzienie, i nie przysługuje mu prawo do amnestii.
[…]
Ja jako matka jedynego dziecka błagam i proszę Was, Ukochany Ojcze i Prezydencie naszej Ojczyzny Ludowej o zniesienie mojemu nieszczęśliwemu synowi kary dożywotniego więzienia. Czy człowiek ciemny, wówczas jeszcze dzieciak, pchnięty podstępem do złego – mógł tak strasznie obrazić Państwo Ludowe, że ono nie ma dla niego żadnego przebaczenia?
[…]
Ile razy słyszałam w radiu i czytałam w gazetach jak przebaczałeś winy i pomyślałam sobie, że nasz Prezydent jest naprawdę dobry i sprawiedliwy – nie żąda On śmierci lecz poprawy, i przez to wielu ludzi mogło naprawić swe błędy i dziś pracują gorliwie dla Polski Ludowej.
Drogi Ukochany nasz Prezydencie, Ojcze Sprawiedliwy – nie odpychaj mnie, pukającą do drzwi Twoich, lecz wspomóż mnie, podaj mi Ojcze swą sprawiedliwą dłoń.
Woj. łódzkie, 18 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Drogi Ojcze Wdów i Sierot oraz Opiekunie całego Proletariatu!
[…]
Otóż, syn mój w 1947 roku został skazany na 15 lat więzienia. Już zdążył odsiedzieć lat 6. Obecnie jest on bardzo chory i dlatego zachodzi uzasadnione podejrzenie, że może on w krótkim czasie umrzeć. Dlatego proszę wysłuchaj mnie starego i zrzuć ten ciężki kamień z mego serca – uwolnij mego syna, niech i ja przed śmiercią ujrzę swego ukochanego syna. […] Do mej prośby dołączam oświadczenie mieszkańców naszej wsi, że syn mój nigdy nie był źle ustosunkowany do obecnego ustroju. Zawinił z powodu swojej nieświadomości i dlatego, że był młody i przez to niedoświadczony. Dlatego bardzo Cię proszę o jak najszybsze załatwienie mojej prośby.
Jednocześnie nadmieniam, że jestem członkiem spółdzielni produkcyjnej i nie pracuję, gdyż żona moja zmarła, a ja nie mam z kim pracować.
Powiat Ząbkowice Śląskie, 25 lipca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Pragnę prosić Was z całego serca, szczerze i prosto, jak nauczyła mnie matka Polka chłopka. Jestem młoda, mam 19 lat. Kocham chłopca naprawdę, który niestety pozbawiony jest wolności. Przebywa w więzieniu, obecnie w Raciborzu, początkowo był we Wrocławiu, gdzie był sądzony. Z przykrością musze napisać, że dostał wyrok 12 lat. Upłynie we wrześniu rok jak przebywa w więzieniu, ale czy słusznie dostał taki wyrok? Nie zabił, nie zamordował, nie okradł nikogo, ale jak każdy młody jest chwiejącego charakteru i uległ namowom kolegów. Wiedział o tem, że oni posiadają broń, wiedział o tem również, że kryje się organizacja. Dostarczał im od czasu do czasu żywności, a nie dał znać [UB]. Winien był w tym – to prawda, ale czy można zabrać młode lata (ma obecnie 22 lata)? Przecież nie należał do niczego, nie działał na rzecz [obcego] państwa, a dlaczego tak sromotnie został ukarany? Uczęszczał do X klasy i nie pozwolono mu ukończyć szkoły. A zdolny był bardzo. Szkoda, że taki talent marnuje się. z niego może być człowiek naprawdę pożyteczny. Nie pozwól mu młodych lat spędzać w murach więziennych.
Zgorzelec, 3 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyżej wymienieni składamy Obywatelowi Przewodniczącemu KC PZPR, Przewodniczącemu KC PZPR, Przewodniczącem Rady Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej serdeczne podziękowanie za przyjście nam z pomocą w sprawie w jakiej zwróciliśmy się do Obywatela przeciw księdzu proboszczowi gorlickiemu Litwinowi Kazimierzowi, który nas tak podstępnymi drogami wykorzystywał i traktował jak bydło, a nie jak ludzi.
Sąd Rewizyjny po przeprowadzeniu rewizji postępowania Sądu Gorlickiego i Rzeszowskiego, zasądził, aby ksiądz Litwin wyrównał nam nasze należności w przeciągu 14 dni, które otrzymaliśmy.
Wszystko to zawdzięczamy tylko Obywatelowi Prezesowi Rady Ministrów PRL, który skierował sprawę na właściwe tory.
Smutne tylko jest, że ten łotr w sutannie nie otrzymał kary za antyludowe i apolityczne postępowanie wobec naszej władzy ludowej.
Gorlice, 30 września
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Zwracam się do Was w następującej sprawie: mąż mój, oficer WP został aresztowany i przebywa w areszcie śledczym Głównego Zarządu Informacji WP.
W ubiegłym miesiącu zwróciłam się do Instytutu Leków w Warszawie, w sprawie zatrudnienia mnie w charakterze laborantki (mam 3 lata studiów biologicznych). Po pewnym czasie odpowiedziano mi, że nie mogę być przyjęta do pracy, ponieważ (cytuję słowa kierowniczki personalnej: „Ponieważ mąż Pani jest aresztowany boję się przyjąć Panią do Pracy, bo niewiadomo co będzie, a i dyrektor wraz z radcą prawnym uważają, że lepiej „takiej” nie przyjmować. Oczywiście, jest to stanowisko bardzo wygodne dla kierownictwa, uważam jednak, że niesłuszne i niesprawiedliwe.
Obecnie rozpoczęłam starania o przyjęcie do pracy laboratoryjnej w Państwowym Zakładzie Higieny. Dotychczas nie podałam faktu aresztowania męża, ponieważ obawiam się, żeby znowu nie spowodować odmowy.
Chciałabym prosić o wyjaśnienie, czy rzeczywiście żona aresztowanego nie może być uważana za pełnoprawnego obywatela, a jeżeli tak nie jest, to w jaki sposób przekonać o tym kierowników kadr?
Mam na utrzymaniu czteroletnią córkę, co potęguje moją ciężką sytuację. Dlatego pozwoliłam sobie zwrócić się do Was, nie bacząc na „małość” sprawy.
Warszawa, 4 listopada
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Błagam Pana Prezydenta o łaskę dla mojego syna, który odsiaduje swoją karę w Iławie. Dostał 7 lat więzienia słusznej kary. On by tego nigdy nie uczynił, gdyby nie zły wpływ jego kolegów. Chowałam go na dobrego i uczciwego obywatela Polski Ludowej, lecz gdy wyjechał na Ziemie Odzyskane, gdy został sam – to zabrakło mu silnej woli i koledzy go wciągnęli do złego. A kiedy się zorientował, że źle robi i kiedy chciał się wycofać – to koledzy zagrozili mu śmiercią jeżeli ich zdradzi lub uchyli się od organizacji.
Panie Prezydencie, jak matka błagam Pana Prezydenta o łaskę skrócenia kary synowi mojemu T. M., a ja przysięgam Panu Prezydentowi, że syn mój pracować będzie wiernie dla Polski Ludowej i Socjalistycznej.
Drogi Panie Prezydencie – odwołuję się do serca Twego Litościwego i wierzę, że Ty Drogi Panie Prezydencie nie zechcesz, ażeby twoi poddani cierpieli i wysłuchasz prośbę moją.
Radom, 16 listopada
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracamy się do was z prośbą. Jesteśmy sierotami, ponieważ ojciec nasz w imię sprawiedliwości został skazany na 10 lat więzienia. Przestępstwo jego było wielkie, ponieważ godził w oblicze Polski Ludowej, naszej ukochanej Ojczyzny, lecz mamusia nasza o tym nie wiedziała. Ojciec nasz poszedł do partyzantki, pozostawiając nas bez jakichkolwiek środków do życia. Obywatelu Prezydencie, my dzieci wyrodnego syna Ojczyzny, zwracamy się do Was o pomoc, ponieważ Wy jesteście Ojcem wszystkich synów Ojczyzny, również i tych wrodzonych. Więc prosimy Cię Obywatelu Prezydencie o zwolnienie naszego ojca, bo nie on, lecz my cierpimy. Ojciec ma jedzenie i ciepło, a my dzieci cierpimy głód i zimno.
Mam 10 lat i chodzę do czwartej klasy, brat mój ma 5 lat, a siostrzyczka 2 lata. Mama nasza zarabia 300 zł na miesiąc i jak my możemy żyć? Nie mamy chleba i jest nam zimno. A jeżeli Wy Obywatelu Prezydencie zlitujecie się nad nami sierotami, to ojciec nasz wróci i będzie już teraz dobrym synem naszej kochanej Polski Ludowej, a my będziemy mieli chleb i ciepło. Dlatego też prosimy Cię Obywatelu Prezydencie – pozwól, by nam zwrócili ojca, byśmy i my mieli tatusia, który nam zapracuje na chleb i dołoży starań, aby wykonać Plan 6-letni.
Powiat Dzierżoniów, 15 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Dziś w szóstą rocznicę darowania mi życia przez zacnego i ukochanego I Sekretarza PZPR, obywatela Bolesława Bieruta, zwracam się z uprzejmą prośbą do Rady Państwa o darowanie mi części kary. W więzieniu jestem od 18 XII 1947 r., i w tym oto długim czasie zdążyłem zrozumieć, że swoim postępowaniem zrobiłem wielką krzywdę Polsce Ludowej. Zmieniłem również stosunek do naszego Sąsiada – Przyjaciela ZSRR, który krwią przelaną swych walczących Żołnierzy – oswobodził naszą kochaną Ojczyznę od hitlerowskiego najeźdźcy. [...] Tu w więzieniu po zapoznaniu się z literaturą marksistowsko-leninowską, a szczególnie po przeczytaniu „Kapitału”, zrozumiałem całą ohydę imperializmu. Zapewniam, że już nigdy nie dam się namówić do jakichkolwiek usług imperialistom anglo-amerykańskim i ich poplecznikom, tej największej zgniliźnie moralnej żyjącej z pracy prostego człowieka.
Po odzyskaniu wolności pragnąłbym ze wszystkich sił naprawić swój błąd i być wiernym sługą mojej Ojczyzny i Narodu, który kroczy do Socjalizmu pod przewodem szlachetnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
[...]
Ostatnio z wielkim zaciekawieniem czytałem i śledziłem przebieg Zjazdu PZPR. Czytałem też Statut Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Widzę tę piękną drogę wytyczoną przez Partię i dlatego proszę Radę Państwa o umożliwienie mi również włączenia się do tak szlachetnej pracy.
Wronki, 30 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój przebywa w więzieniu od 22 XII 1950 r., przy czym z dniem 10 XI 1953 r. został zatrudniony w Obozie Pracy nr 3 w Warszawie, gdzie jest przodownikiem pracy. Jako architekt mógłby oddać duże zasługi w Planie 6-letnim, na polu odbudowy naszej wielce zniszczonej Ojczyzny.
Jednak dla owocnej pracy tworzenia trafnych projektów, dla wnikania w poważne problemy nowoczesnej urbanistyki – niezbędna jest wolność osobista, a co za tym idzie, otoczenie rodziny, do której mąż jest bezgranicznie przywiązany – stało by się bodźcem dla twórczej pracy.
[...]
Nadmieniam również, że mój mąż został aresztowany pełne dwa lata po zawarciu związku małżeńskiego, posiadamy jedyne dziecko, a pragnę mieć więcej potomstwa, co jest wskazane zarówno ze względów wychowawczych, jak i też pilne z uwagi na nasz wiek (mąż 50 lat, ja 38).
Wobec wyżej przytoczonych motywów proszę uprzejmie o darowanie reszty kary mojemu mężowi w drodze łaski.
7 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Gdy miałem 16 lat wybuchła wojna, i ja chcąc wnieść swój wkład w walkę z barbarzyńskim okupantem, a będąc pozbawionym jakiegokolwiek wychowania i uświadomienia ideologiczno-politycznego – wstąpiłem do Armii Krajowej.
Teraz zaczynają się normalne koleje losu młodego chłopca, który przez walkę z najeźdźcą, będąc w nieodpowiednim towarzystwie – wykoleja się. Minęły lata okupacji, a ja byłem nadal posłuszny swoim dowódcom, i nie zaprzestawałem walki. I to było moim największym błędem. Będąc w więzieniu zacząłem zastanawiać się nad genezą swojego postępowania. Zacząłem dużo czytać, zwłaszcza literatury marksistowskiej, i zobaczyłem, że dotychczas miałem oczy zasłonięte bielmem. Moje skromne wykształcenie (7 klas) i mój młody wiek oraz jak już wspomniałem, brak opieki moralnej, nie pozwoliły mi w okresie sanacyjnym ujrzeć prawd i horyzontów prawdziwego socjalizmu. Dopiero odbywając karę więzienia, pod wpływem literatury i prasy, a zwłaszcza prasy – poczułem się jak człowiek ślepy, któremu zaczął wracać wzrok.
[...]
Wiem, że sam pochodząc ze środowiska proletariackiego, zdradziłem ideę, za którą walczył mój Naród. Ale również z nienawiścią dochodzę do wniosku, że niemało przyczyniły się do tego warunki i wychowanie w ustroju faszystowskim sanacyjnej Polski.
[...] Ponieważ mam jeszcze przed sobą 7 lat więzienia, co praktycznie równa się zestarzeniu w murach więziennych, bardzo proszę o zmniejszenie wyroku, abym jak najprędzej mógł znaleźć się w gronie uczciwych ludzi z mojej klasy, którzy z uporem i radością budują swe nowe i szczęśliwe życie. Chciałbym w praktyce wykazać, że największym skarbem naszej ery socjalistycznej jest człowiek, i abym mógł kiedyś mówić tak jak myślę teraz, a jak powiedział Pierwszy Obywatel Naszej Rzeczypospolitej Ludowej Bolesław Bierut: „człowiek, to brzmi dumnie”.
Goleniów, 1 sierpnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
W lutym ukończyłam 12 lat. Chodzę do klasy VI szkoły podstawowej i do V klasy szkoły muzycznej. Nauka w obu szkołach idzie mi bardzo dobrze. Bardzo bym chciała uczyć się dalej w obu szkołach, lecz obecnie warunki moje bardzo się pogorszyły.
Mój tatuś M. F. w lutym tego roku został aresztowany za popełnienie jakiegoś nadużycia, i ma siedzieć w więzieniu 2 lata.
Ja muszę opiekować się młodszą siostrzyczką, która dopiero co zaczęła chodzić do szkoły, i braciszkiem, który ma cztery i pół roku. Tak, że brakuje mi czasu na ćwiczenia muzyczne i przygotowanie się do szkoły podstawowej, bo mamusia nasza pracuje i nie ma czasu się nami zająć. Rano mamusia budzi nas o 6 godzinie, i wtedy muszę ubrać i zaprowadzić do przedszkola braciszka i pomóc ubrać się siostrzyczce, i wyprowadzić do szkoły ją i siebie. W lecie to było jeszcze pół biedy, ale teraz jest coraz dłuższa noc i jest coraz zimniej. Widzę, że i mamusia jest bardzo przemęczona pracą w domu po nocach i zmartwieniami – jak nas wyżywić i odziać na zimę. Bardzo Cię proszę Obywatelu Bolesławie Bierucie o pomoc w uwolnieniu mojego tatusia.
Znam Obywatela Bolesława Bieruta z filmów, czasopism i książek, i wiem, że Obywatel Bierut jest wielkim przyjacielem dzieci i młodzieży. Dlatego zwracam się z gorącą prośbą o uwolnienie mojego tatusia, aby mnie i mojemu rodzeństwu było łatwiej żyć, i abym z nastaniem srogiej zimy nie musiała porzucić szkoły muzycznej, czego bym bardzo nie chciała.
Wrocław, 11 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Nasz Nauczycielu – mamy dużą prośbę do Ciebie. Ja Stasio, Boguś i Romuś. My jeszcze mali. Mamę mamy chorą. Prosimy Cię bardzo, żebyś miał litość nad naszym braciszkiem, który siedzi w więziennych murach już 2 lata, a jeszcze 5 zostało. Nam tak jest ciężko, bo tato nasz robi tylko na lekarzy, bo mama nasza choruje na serce i na głowę. Leży w łóżku. Żyje tylko samymi zastrzykami.
Ja, Stasiu mam lat 10. Chodzę do 4 klasy. Piątki mam ze wszystkiego. Dostałem nagrodę od pana kierownika. Boguś chodzi do 2 klasy, ma 8 lat. Romuś ma 6 lat. Nasza pani w szkole mówi nam, że jesteś tak dobry i nikomu nie dajesz zginąć. Miej litość nad naszym braciszkiem i nad nami. Brat nam zostawił twoje portrety. My zawsze patrzymy na nie i mówimy, że nie zginiemy. Jeszcze raz cię prosimy uwolnij nam braciszka, za którym tak płaczemy.
Powiat Wschowa, 28 listopada
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Sekretarzu!
W czasie działań wojennych roku 1939 utraciliśmy trzech synów. Michał Trondowski – lat 30, zginął na froncie pod Iłżą we wrześniu 1939. Bogusław Trondowski – lat 33 zginął w Katyniu. Od Stanisława Trondowskiego uwięzionego w Brześciu w roku 1944 otrzymaliśmy pierwszą wiadomość po dziesięciu latach, kartę pocztową przez Moskiewski Czerwony Krzyż, w której donosi nam z obozu o swym życiu i zdrowiu. W ślad za pierwszą kartą nadeszła następna, w której syn nasz prosi o wiadomości z kraju których nie otrzymał w odpowiedzi na swoją pierwszą karę z września 1954 roku.
Obywatelu Sekretarzu zwracamy się do Was z naszą najgorętszą prośbą, jaką mamy u schyłku swego życia, ludzi już bardzo starych, niedołężnych i zdruzgotanych zbyt wielkimi ciosami, których życie nam nie oszczędziło, abyście chcieli wyjednać powrót do domu naszego ukochanego syna.
W głębokim przeświadczeniu o Waszym głęboko ludzkim stosunku do spraw człowieka, wierzymy że uczynicie wszystko, aby pomóc nam doznać w naszym tragicznym życiu tej największej radości jaką matka i ojciec doznaje w odzyskaniu straconego dziecka.
Prośba ta jedyna, jaką kierujemy do Was Sekretarzu, jest i będzie naszą jedyną nadzieją życia, nadzieją która nie może zawieść starców tak bardzo samotnych i pokrzywdzonych.
Nisko, 6 grudnia
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Korzystając z 10 rocznicy objęcia przez robotników i chłopów władzy w PRL oraz utrwalenia się ustroju socjalistycznego – zwracam się z uprzejmą prośbą o zastosowanie wobec mnie aktu łaski w przedmiocie darowania mi pozostałej kary 8 miesięcy więzienia.
[...] Faktycznie, wyraziłem się obraźliwie o portretach osobistości rządowych. Nic więcej. I za to zostałem skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu aż na 10 lat więzienia. Uznaję, że zasłużyłem na karę, lecz nie na tak dotkliwą. [...] Sąd nie wziął pod uwagę braku świadomości politycznej z mojej strony oraz braku możliwości ugruntowania się we mnie patriotyzmu polskiego. Urodziłem się bowiem w Berlinie i wychowany byłem pod niemieckim knutem. Dopiero przez ostatnie 4 lata przed aresztowaniem, spotkałem na drodze mojej tułaczki za chlebem prawdziwą Polskę.
Nie można zatem żądać ode mnie, abym w przeciągu 4 lat stanął na poziomie patriotycznym Polaków z krwi i kości, a w szczególności tych o marksistowskim światopoglądzie. Zbyt krótka była moja droga do Ojczyzny, a jeszcze krótsza do socjalizmu. [...]
Dzisiaj zrozumiałem ciężar gatunkowy swojego błędu, lecz w 1948 r. nie miałem tej świadomości politycznej co teraz.
Potulice, 12 grudnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Najdroższy mój Ojcze! Mam do Ciebie wielką prośbę i myślę, że mi nie odmówisz. Chociaż znam Cię tylko z portretów i ze szkoły – to wiem, że jesteś Opiekunem całej Polski, a nas dzieci w szczególności. Jestem W. R., córka F. R. Uczę się w II klasie szkoły podstawowej. Piszę do Ciebie wraz ze swymi młodszymi braciszkami i z matką, która jest chora na płuca. Bardzo Cię prosimy najdroższy Ojczulku w imieniu ojca, który został zasądzony na śmierć, ale potem go ułaskawiono i skazano na dożywocie.
A teraz to o co będę Cię Ojczulku prosiła. Mój tatuś sądzony był we Wrocławiu, a obecnie przebywa w więzieniu w Goleniowie koło Szczecina. Trwa to już rok, więc my to co mieliśmy do życia to już zużyliśmy, i teraz jesteśmy bez żadnych środków do życia. Prosiłbym Cię bardzo byś był tak dobry i zmniejszył mojemu tatusiowi wyrok. Wtedy tatuś mógłby pójść do pracy i pomóc nam w życiu. Najdroższy Ojczulku dopomóż mnie i nie wyrzucaj mojego listu do kosza.
Oleśnica, 14 lutego
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Proszę bardzo o wyrażenie zgody na wcześniejsze zwolnienie mnie z aresztu i danie mi możliwości pracy w normalnych warunkach.
[...]
Boleję i bolałem bardzo nad tym, że zawiodłem Partię i Was Pierwszy Sekretarzu KC PZPR osobiście na powierzonych mi odpowiedzialnych odcinkach pracy, dlatego pragnąłem i pragnę ze wszystkich sił wykazać, że jak najofiarniej chcę odrobić choć część swych win i że do gruntu wyrzekłem się wpływów poglądów i obciążeń nacjonalistycznych i obcych Partii, z których moje winy wynikły.
Przysięgam Wam Pierwszy Sekretarzu KC PZPR, a w Waszej Osobie sprawiedliwym, wielkim, humanistycznym ludowym celom, które reprezentujecie, że wszystkie swe siły i możliwości będę oddawał z największym poświęceniem w użyczonym mi mym drobnym udziale osobistym przy wykonywaniu w natężonej pracy i walce przez wszystkich pracujących, wskazań i zadań stawianych przed całym Narodem przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą i Władzę Ludową.
Proszę bardzo o polecenie zadysponowaniem tym moim życiem, które nie do mnie a jedynie do Was Pierwszy Sekretarzu KC PZPR należy, tak abym z łaski Waszej został włączony do zaszczytnych szeregów milionów ludzi pracujących i budujących szczęśliwą przyszłość ludzkości – socjalizm.
Tak w pracy o wykonanie planów gospodarczych, jaka zostanie mi dana, jak i w walce z wszelkimi przejawami obcości, czy wrogości w stosunku do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, do Frontu Narodowego, do Polski Ludowej i jej nienaruszalnych braterskich sojuszów ze Związkiem Radzieckim, krajami demokracji ludowej i wszystkimi walczącymi o wolność i pokój oddziałami międzynarodowej klasy robotniczej i ich ludźmi aż do oddania życia, którego dla tych celów nie będę oszczędzał – nie zawiodę. Przysięgam Wam Pierwszy Sekretarzu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Warszawa, 7 marca
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Dnia 1 X 1955 r. wysłałem pismo z prośbą o umożliwienie mi nabycia talonu na samochód osobowy „Ifa”, w którym podałem powody. Jednak odpowiedź, jaką otrzymałem z Urzędu Rady Ministrów – Biuro Skarg i Zażaleń N5 III 45993/55 z dn. 26 X 1955 r., wskazuje na to, że list mój został mylnie skierowany i źle zrozumiany.
Samochód, o który się staram nie będzie przeznaczony dla celów prywatnych a społecznych.
W parafii mojej na Ziemiach Zachodnich znajdują się 4 spółdzielnie produkcyjne, 8 PGR-ów, a zatrudnieni tam rolnicy i robotnicy korzystają z moich usług. Poza tym dojeżdżam do 3 kościołów, 4 szkół podstawowych, które są oddalone od siebie po kilkanaście kilometrów. Dojazd tam rozwiązałoby posiadanie samochodu, a czas, który ludzie pracy tracą na przysyłanie koni i odwożenie mnie, można by przeznaczyć dla dobra ogólnej gospodarki.
Ponieważ spotyka się w prasie i przez radio, że Polska Ludowa już umożliwia swoim obywatelom nabycie samochodu (a będąc w Warszawie w ramach Odbudowy Stolicy sam widziałem u osób prywatnych „Ilfy”), odpowiedź odmowna skłania mnie do przypuszczenia, że prośbę moją odrzucono dlatego, że jestem księdzem.
Rozłazino, 1 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Wczoraj cały dzień zebranie Zarządu Głównego ZLP zwołane przez Słonimskiego jako reakcja na usunięcie Hoffmana ze stanowiska redaktora „Nowej Kultury” za wydrukowanie wiersza Ważyka „Poemat dla dorosłych”. Stwierdziłam poniekąd „in flagranti”, jak powstają slogany i schematy myślowe, i gdzie się rodzą te „iskry z czarta kuźni”. Oczywiście w KC, o czym się wiedziało, ale co innego wiedzieć ogólnikowo, a co innego stwierdzić dowodnie. Już przed tym zebraniem pani Milska wyrażając dezaprobatę dla wiersza Ważyka rzekła do mnie: „Wszystko można powiedzieć, ale wstrętna jest u Ważyka ta pogarda dla ludu. On obraził lud polski. To wiersz antyhumanistyczny”. Otóż słowo w słowo to samo mówili na zebraniu Putrament i Kruczkowski, i ktoś jeszcze, zdaje się – Broniewska.
Zebranie było niesmaczne, robiono dobrą minę do złej gry. Kruczkowski „rozdarł szaty” nad nieoczekiwaną przemianą Ważyka, który napisał był piękny wiersz „Lud wchodzi do śródmieścia”, a teraz zbezcześcił lud polski wierszem „Poemat dla dorosłych. W odpowiedzi na to Putrament, Broszkiewicz i Żukrowski wygłosili mowy o własnych „przemianach”, nie żeby bronić Ważyka, tylko że niby są i dobre przemiany, te mianowicie, którym oni ulegli. [...]
Zabrałam głos dwa razy. Raz po przemówieniu Kruczkowskiego, który dowodził, że Hoffmana „zdjęto” nie tylko za wiersz Ważyka, ale i za inne błędy popełnione przez „Nową Kulturę” w ostatnich czasach.
Zapytałam wtedy: „Ponieważ pisma literackie wydaje się dla czytelników, a ja właśnie w ostatnich dopiero czasach słyszę z wielu bardzo różnych stron, że „Nowa Kultura” wreszcie przestała być nudna i daje się czytać, jakie to więc konkretnie „błędy”, partia zarzuca temu pismu?”. Odpowiedź Kruczkowskiego była mętna i nie mogła być inna. [...] Drugi raz zabrałam głos, żeby powiedzieć (popierając w tym Szmaglewską), że „zdjęcie” redaktora naczelnego za druk jednego utworu to niebezpieczny precedens, bo w tych warunkach trudno będzie znaleźć kandydata na stanowisko redaktora. Drugim takim niebezpieczeństwem jest ukucie formułki: Ważyk okazał pogardę ludowi polskiemu, obraził lud polski. „Ja to już słyszałam z paru stron – mówię – ale nie od ludu polskiego, lecz od wysoko intelektualnie stojących partyjnych. Przypominam, że w taki sposób zawsze utrącano pisarzy mówiących gorzkie prawdy. Nikt w narodzie nie jest takim nietykalnym tabu, lud także nie jest takim tabu, a dzieją się wśród niego rzeczy niepokojące, i pisarz ma prawo mówić nie tylko o błędach rządu, ale i o tym, co źle w narodzie. Jestem bardzo daleka od sympatyzowania z Ważykiem i jego wierszami, i, oczywiście, każdy mówi rzeczy przykre w sposób zależny od jego temperamentu i kultury. Ważyk zrobił to niejako w sposób wymiotujący, ale, jak rozumiem, chciał tym stylem jaskrawo pokazać, do czego lud został doprowadzony przez błędy propagandy czy polityki”.
Warszawa, 28 października
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
O 10 rano wszyscy pracownicy Muzeum zebrali się w palarni, aby słuchać przez radio pogrzebu Bieruta. Gazety piszą, że przy odwiedzinach jego trumny była „cała Warszawa”, a na pogrzebie „cała Polska”.
Opowiada się wzruszające szczegóły o staruszkach niosących kwiaty etc. Możliwe, że śmierć wyzwala w naszym narodzie wspaniałomyślne uczucia, możliwe, że Bierut umiał sobie zaskarbić względy tzw. szarego człowieka (o czym się, owszem, słychiwało), a możliwe, że to tylko pęd sensacji, a nawet chęć zobaczenia go wreszcie umarłym, i to w tajemniczych okolicznościach.
Nieborów, 16 marca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Wciąż trwa mróz i lodowaty pohzdniowo-wschodni wiatr, nawet w słońcu zamrażajego tchnienie.
Rzadko się zdarza, żeby czyjaś śmierć wywołała tyle dowcipów i anegdotek, co śmierć Bieruta. Nie mówiąc o improwizowanych allokucjach dających się słyszeć w ogonkach i na ulicy. Ktoś słyszał, jak marznąca w ogonku „do masła” kobieta psioczyła, że „żyć jej się już nie chce”, a ktoś z „ogonkowiczów” zawołał: „Jedź pani do Moskwy, to panią w salonce przywiozą już gotową”. A ludzie mówią, że gdy rząd po śmierci Stalina zmienił nazwę Katowic na Stalinogród, Sowiety chcąc się odwdzięczyć postanowili po śmierci Bieruta nadać polską nazwę Moskwie; zamiast Moskwa – Często-chowa. I mówią, że „ta grypa to lipa, to zapalenie płuc to puc, a ten zawał to kawał”. I że, gdy zaszła kwestia, kto ma towarzyszyć Chruszczowowi w drodze z pogrzebu Bieruta do Moskwy, każdy bał się jechać, wreszcie orzeczono, że Cyrankiewicz może jechać, bo jemu włos z głowy nie spadnie (jest całkiem łysy). Że po śmierci Piłsudskiego został przynajmniej Rydz, a lepszy Rydz niż nic; a po śmierci Bieruta został Ochłap (sekretarzem partii został Ochab). Opowiadają i więcej, ale nie wszystko zapamiętałam.
Przeżywa się teraz rzeczy dziwne. Niby dla nas, którzyśmy od początku wiedzieli i widzieli to wszystko, co się teraz publicznie odsłania, powinny to być rzeczy radosne. Ale jakież możemy złożyć świadectwo tego, żeśmy widzieli i wiedzieli, kiedy byliśmy skazani na milczenie i tylko najbliżsi znali nasze serca i myśli. Wszyscy dziś będą przedmiotem fałszywych sądów, bo zafałszowana została sama władza sądzenia.
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Rozmową z Tulcią po śmierci Bieruta. Tulcia wraca ze szkoły jakaś ważna. Mówi do panny Hani: „Stałam w szkole półtorej godziny na warcie Bierutowskiej” – „Jak to – na warcie?” – „No, przy portrecie Bieruta”. „I pozwolono tak długo stać?” A Tulcia: „Sama się domagałam”. Panna Hania: „I ty wytrzymałaś tak długo? Przecież jak czekamy 10 minut na tramwaj, to już mówisz, że ci nogi mdleją”. Tulcia: „Zależy, przy czym się stoi”. W czasie obiadu Tulcia każe sobie otworzyć radio. Nadawali właśnie uroczystości żałobne z Moskwy. Spiker mówi, że na warcie honorowej przy trumnie Bieruta stoją: Berman, Cyrankiewicz etc. Tulcia pyta: „Czy oni także stoją na baczność?”. Anna odpowiada: „Także”. Tulcia: „Tak, im to łatwo. Ich nikt nie łaskotał i nie rozśmieszał”. Okazało się, że przez cały czas, gdy dziewczynki stały na owej warcie, chłopcy stroili miny, wykrzywiali się, a nawet łaskotali dziewczynki, by je rozśmieszyć. Na myśl o Bermanie i Cyrankiewiczu, łaskotanych przy trumnie Bieruta, do dziś nie możemy się uspokoić ze śmiechu. Dziś przy śniadaniu Tulcia rzekła raptem: „Do tej czwórki: Marks, Engels, Lenin, Stalin, ja bym jeszcze dodała Dzierżyńskiego, Kościuszkę...” Biedne dzieci!
Warszawa, 29 marca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Święcimy tegoroczny 1 maja w warunkach wielkiego ożywienia politycznego i społecznego w całym kraju. […] Walczymy nieugięcie z wszelkimi przejawami kacykostwa, tłumienia krytyki, biurokratyzmu i obojętności w stosunku do człowieka pracy i jego potrzeb, walczymy o pełne rozwijanie demokratycznych zasad życia partyjnego i państwowego, o umocnienie praworządności ludowej. […] Przez cały kraj przebiega twórcza i ożywcza fala krytyki braków w naszym życiu, wciągają się do polityki, budzą się do aktywnego udziału w życiu społecznym setki tysięcy dotąd biernych, wychowują się na nowo setki tysięcy aktywistów i działaczy partyjnych i bezpartyjnych, uczą się po nowemu patrzeć na wiele spraw.
Warszawa, ok. 15 kwietnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Przy organizowaniu pochodów 1-majowych konieczne jest bezwzględne przestrzeganie zasady pełnej dobrowolności udziału w pochodzie. Należy zdecydowanie przeciwstawić się jakimkolwiek próbom nacisku administracyjnego w tej sprawie. W większych miastach należy ograniczyć ilość uczestników pochodu do odpowiednich delegacji zakładów pracy i instytucji oraz licznych grup młodzieży tak, aby czas trwania pochodu nie przekraczał 2–3 godzin .
Warszawa, ok. 15 kwietnia 1956
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Dalszy ciąg zebrania Egzekutywy partyjnej dla członków Związku Literatów. Zaczęło się od oświadczenia w sprawie gen. [Kazimierza] Witaszewskiego, członka KC i politruka w wojsku, który na zebraniu robotników w Łodzi potępił dyskusje w prasie i w środowiskach intelektualistów. Zwłaszcza odezwał się obraźliwie o Antonim Słonimskim i jego przemówieniu na Radzie Kultury. Uchwalono wniosek protestujący przeciw takim wystąpieniom hamującym krytykę i postanowiono uchwałę w tej sprawie ogłosić w prasie. [...] Zaskoczyło mnie i przejęło do głębi wystąpienie młodego pisarza Marka Antoniego Wasilewskiego, który domagał się uwolnienia Prymasa Wyszyńskiego. Zwrócił się do Morawskiego z żądaniem odpowiedzi w tej sprawie, która będzie odpowiedzią nie tylko dla niego, lecz dla wielu milionów ludzi w Polsce. Wystąpienie Wasilewskiego było dobrze przyjęte przez salę, choć bez entuzjazmu. [...]
Jako ostatni mówca zabrał wreszcie głos członek KC Morawski. Przemówienie to było wręcz haniebne, drętwe od pierwszego do ostatniego słowa. Ta głupia, beznadziejna i cynicznie szczera mowa ogarnęła trzy sprawy: gospodarcze, demokratyzację życia i zagadnienia kultury. Niewiele można było zrozumieć z zawiłości zagadnień gospodarczych. Morawski zaczął czytać „Rocznik Statystyczny”, rozdział o różnicy spożycia cukru, mięsa, tłuszczów teraz i przed wojną. Na sali powstał gwar i śmiech. Ten dygnitarz czepia się mitów i widać od razu, że cała jego wiedza w tym zakresie jest amorficzna, oderwana od konkretów i od życia. Pokrył wszystko frazesami o wzmożonej aktywności mas, mobilizacji sił itd.
Cynicznie szczere było wyznanie na temat demokratyzacji życia. „Nie pozwolimy — mówił — na szerzenie się obcych nam poglądów ani poglądów wrogich. Nie dopuścimy do liberalizmu na wzór państw burżuazyjnych.” O jaką więc demokrację chodzi? „O demokrację na gruncie dyktatury proletariatu” — stwierdził z mocą. „Były tu głosy — mówił — by powstało niezależne pismo katolickie. Nie powstanie, bo na to nie pozwolimy. Wystąpiono tu z żądaniem zwolnienia Wyszyńskiego, ba, nie tylko idzie o to, by go zwolnić, ale by mógł wrócić na stolicę prymasowską! Nigdy to nie nastąpi! Nie pozwolimy na to! Były też głosy w Sejmie, domagające się zaprowadzenia religii w szkołach. Nie zgodzimy się na to i nie dopuścimy, by szerzył się zabobon i magia z czasów średniowiecza!”
Na sali powiało mrozem. Słuchano tego z zawstydzeniem. Takie odebrałem wrażenie.Co do spraw kultury powiedział parę frazesów o grupach artystycznych i kierunkach estetycznych pod warunkiem, że te zjawiska wyrosną na gruncie światopoglądu komunistycznego. Na tym zakończył.
[...] Utrwaliło się we mnie przekonanie, że proces rozkładu trwa i że wszystko leci w przepaść. Notuję świetne powiedzenie [Artura] Sandauera: „Odwaga teraz staniała, rozum podrożał”.
Warszawa, 27 kwietnia
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
W dniu dzisiejszym zostałem wezwany do Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej KC PZPR. Przewodniczący Komisji Kontroli Partyjnej tow. Doliński zawiadomił mnie o decyzji Prezydium Komisji wykluczenia mnie z Partii. Jako przyczynę usunięcia mnie z szeregów Partii podano mi ogłoszenie artykułu p.t. „Wspomnienia i refleksje” w tygodniku „Przegląd Kulturalny”. Artykuł oceniony został jako antyradziecki.
Drodzy Towarzysze!
Trudno mi przyjąć ciężki zarzut i najcięższą karę partyjną, wymierzoną mi przez Centralną Komisję Kontroli. Od dzieciństwa swojego, poczynając od piętnastego roku życia bez przerwy służyłem idei Partii, sprawie przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Obce mi są wrogie uczucia do Związku Radzieckiego, gdyż od najwcześniejszych lat wychowywano mnie w duchu miłości do ZSRR, ojczyzny proletariatu całego świata. [...]
Myślę, Towarzysze, że jeden niedobry artykuł nie może przesłonić prawdy o pisarzu partyjnym. Napisałem artykuł zły i niesłuszny. Starsi towarzysze wytłumaczyli mi błędność i szkodliwość tego artykułu, po przemyśleniu szczerze przyjąłem ich krytykę, złożyłem samokrytyczne oświadczenie w Komisji Kontroli Partyjnej.
Artykuł mój p.t. „Wspomnienia i refleksje” napisałem w atmosferze wielkiego wzburzenia uczuciowego i wstrząsu, jakie wywołały wywołały w każdym uczciwym członku Partii fakty i zdarzenia podane w referacie tow. Chruszczowa. W artykule moim, aczkolwiek usiłowałem w nim zapanować nad uczuciowym wzburzeniem, nie udało mi się zachować pełnej, komunistycznej pryncypialności, popełniłem błędy krzywdzące KPZR, inicjatorkę i przewodniczkę walki ruchu robotniczego o pełne odrodzenie ideałów Lenina oraz ich urzeczywistnienie.
Błędy moje popełnione w gorącej temperaturze dyskusji nie wynikły z antyradzieckich uczuć czy postawy, lecz ze wzburzenia i troski, z chęci szczerego udziału w walce Partii z wypaczeniami, które szkodziły ZSRR i komunizmowi.
Proszę Towarzyszy o ponowne rozpatrzenie moich przewinień i uchylenie najsurowszej kary partyjnej, wymierzonej mi przez Centralną Komisję Kontroli Partyjnej, by w szeregach Partii móc naprawić popełnione wobec niej błędy.
Warszawa, 3 maja
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Oczekuje się powszechnie, że VIII Plenum Komitetu Centralnego PZPR wprowadzi z powrotem do władz partyjnych, być może na stanowisko Pierwszego Sekretarza – Władysława Gomułkę. Człowiek, który do niedawna jeszcze był więźniem Bezpieki, człowiek, którego imię stało się w ustach przywódców partii symbolem odstępstwa i zdrady, powraca dziś na stanowisko, z którego strącono go brutalnie 8 lat temu. Z jakim programem przychodzi Gomułka? Jakie są jego poglądy po latach niemal całkowitej izolacji? […]
Wszystkie te pytania są dziś zagadką. Gomułka dotychczas nie odsłonił swych kart, nie mógł, czy też nie chciał wypowiedzieć się publicznie. Z prywatnych rozmów z jego otoczeniem wiadomo tylko, że jest w dalszym ciągu zdecydowanym przeciwnikiem kolektywizacji wsi. Kołchozy na wzór rosyjski uważa za nonsens w kraju, dążącym do porozumienia.
[…]
Najbliższe miesiące pokażą wreszcie, czy mit Gomułki odpowiada rzeczywistości i czy spełni on pokładane w nim oczekiwania. Inaczej mówiąc, czy dążyć będzie do pogłębienia i utrwalenia niezależności partii komunistycznej od Moskwy i czy poprze te dążenia, które tak potężnie wystąpiły w całym społeczeństwie. Jeśli bowiem Gomułka oczekiwania te zawiedzie – obecna jego popularność ustąpi miejsca wrogości, mit rozpłynie się szybko, a kredyt zaufania ulegnie zniszczeniu.
Monachium, 18 października
Jan Nowak-Jeziorański, Polska droga ku wolności 1952–1973, Londyn 1974.
Doniosłe, wręcz rewolucyjne wydarzenia. Wczoraj przybyli z Moskwy Chruszczow, [Łazar] Kaganowicz, Mikojan, Mołotow, [Iwan] Koniew i [Gieorgij] Żukow. Przyjechali nieproszeni. Nie wpuszczono ich na obrady Plenum KC i rozmawiano osobno w Belwederze. Sowieccy dygnitarze odlecieli po paru godzinach, a Chruszczow na lotnisku nie podał ręki Polakom, krzycząc, że Polacy to zdrajcy, sługusy Amerykanów i syjonistów! Walka idzie o prawdziwą suwerenność i jest wymierzona przeciw Rokossowskiemu i Armii Czerwonej. Stwierdzono, że czołgi sowieckie stoją pod Warszawą, że jakieś oddziały maszerują z Legnicy. [...]
Dygnitarze sowieccy chcieli swoją obecnością wymusić na zebranych utrzymanie status quo. Zostali grzecznie, ale stanowczo wyproszeni z Polski. Jest to dla nich straszliwy policzek i kompromitacja wobec całego świata.
Mao Tse-tung nadesłał depeszę do KC, w której wita Gomułkę i wyraża poparcie dla jego rządu, podkreślając, że Polska musi być suwerenna. Tak samo rząd węgierski przyjmuje z uznaniem wiadomość o dojściu do władzy Gomułki.
Partia „natolińczyków” nie daje za wygraną. Opiera się na sowieckich bagnetach. Sytuacja jest groźna. Odbywają się wiece młodzieży. Robotnicy w całej Polsce okupują fabryki, aby walczyć w ten sposób przeciw „natolińczykom”.
Dziś po południu odbył się wielki wiec młodzieży na Politechnice Warszawskiej z udziałem delegatów robotników. Atmosfera gorąca, napięcie dramatyczne, świadomość, że chwila jest doniosła. Uchwalono różne rezolucje, domagające się suwerenności Polski, demokratyzacji życia, obrony swobód obywatelskich, uzdrowienia życia gospodarczego. Wśród tych wniosków zgłoszono także wniosek o uwolnienie kardynała Wyszyńskiego.
Wiadomość z późnego wieczoru: Rokossowski przygotował pucz wojskowy i miał już listę osób, które należało zaaresztować. Zamach udaremniono. Po stronie rewolucji opowiedział się gen. [Wacław] Komar, który jest dowódcą KBW.
Warszawa, 20 października
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Olbrzymia aula Politechniki, mieszcząca ponoć 8 tysięcy osób, była wypełniona po brzegi. Głowa przy głowie. [...] A przecież duża ich część, nie mogąc dostać się do środka, pozostała na zewnątrz, wypełniając sąsiednie sale i korytarze, a także dziedzińce, które zradiofonizowano, umożliwiając słuchanie przebiegu wiecu dalszym tysiącom. Był to największy z dotychczasowych wieców. Zawisła nad tym tłumem niespokojna, pełna oczekiwania cisza.
Zapowiedziano oświadczenie klubów inteligencji. Odczytałem do mikrofonu treść naszej rezolucji, po której z różnych stron zerwały się oklaski. [...]
Sala [...] zaczynała się stopniowo rozgrzewać, kiedy po nas zaczęły występować delegacje załóg wielkich zakładów warszawskich. Biło z nich robotnicze zdecydowanie i siła. Kiedy przedstawiciel zakładów Kasprzaka oświadczył, że załoga popiera „w imieniu Czerwonej Woli” rezolucję Politechniki, Uniwersytetu Warszawskiego i FSO na Żeraniu, wybuchł prawdziwy entuzjazm. [...]
Nagle — około godz. 17 — zrobił się na trybunie jakiś ruch. Weszli na podium i zasiedli w prezydium: I sekretarz Komitetu Warszawskiego Stefan Staszewski, przewodnicząca ZMP Helena Jaworska, a także Jerzy Albrecht i Janusz Zarzycki, którzy przybyli z obrad zakończonego plenum. Wszyscy reprezentowali te siły w partii, które czynnie były zaangażowane w odnowę, zaś dwaj ostatni byli w okresie stalinowskim odsunięci i dopiero na fali „odwilży” powracali do życia politycznego. A przecież wyczuwało się, że przyjęcie ich przez sale jest chłodne.
Przemówienie Staszewskiego, który składał informację o odbywającym się plenum i ogólnej sytuacji w kraju, było raz po raz przerywane gwizdami i nieprzyjaznymi okrzykami; [...] W końcu zaproponował odczytanie przemówienia wygłoszonego na plenum przez Władysława Gomułkę i dopiero wtedy zrobiło się spokojnie. Wielotysięczna masa zamieniła się w słuch.
Słuchałem i ja, i od pierwszych słów odczułem, że mamy do czynienia z wielkim historycznym wystąpieniem. Takim językiem nie mówił do nas do tej pory nikt. [...] Długo trwało czytanie przemówienia Gomułki, a gdy dobiegło końca, sala przez dłuższą chwilę trwała w milczeniu, tak silne było wrażenie tego, co usłyszała. Dopiero potem zerwały się oklaski i trwały długo, bardzo długo.
Warszawa, 20 października
Janusz Zabłocki, Dzienniki 1956–1965, Warszawa 2008.
Zgodnie z propozycją prezydium wiecu — są zgłaszane na kartkach pytania. Kartek tych rośnie wkrótce na stole cała góra. Próbuje na nie odpowiadać Janusz Zarzycki. Ale niełatwo zadowolić rozgorączkowaną salę: jego odpowiedzi wypadają jakoś bezbarwnie i drętwo. Wkrótce jego słowa głuszą gniewne krzyki i wrogie gwizdy. Rośnie chaos. Na bocznych krużgankach wznoszone są raz po raz jakieś okrzyki, z tego miejsca niezrozumiałe. Sala wrze, faluje, przelewa się przez nią rosnące podniecenie, które zda się zerwie za chwilę wszelkie tamy, wymknie spod jakiejkolwiek kontroli.
W takim momencie, gdy panowanie nad nastrojami wymyka się z rąk członkom KC i KW, pozostawał niezadowolony towarzysz Goździk. Zabierał głos i wszyscy zaczynali słuchać. [...] Krótki moment ciszy, jakby zachłyśnięcia się zimnym prysznicem i burza oklasków: przyjęła!
[...]
Padają obecnie z trybuny nazwiska osób proponowanych do Biura Politycznego. Po każdym nazwisku odzywa się sala: trzęsie się od oklasków, krzyczy lub gwiżdże. Jest to więc jakby test popularności poszczególnych kandydatów. Największy entuzjazm rozpętuje oczywiście nazwisko Gomułki. [...]
Wśród licznych pytań, kierowanych do prezydium wiecu, odczytuje Goździk również i takie, które dotyczy osoby Bolesława Piaseckiego i jego dalszej roli w życiu publicznym. [...] Goździk sili się na ironię: „Cóż to, towarzysze, będziemy sobie teraz głowę zaprzątać sprawą każdego dziurawego mostku, każdego wyboju na drodze? Zostawmy, przyjdzie na to czas później”.
Wiec kończy się uchwaleniem rezolucji. Potem jeszcze długo oklaski i okrzyki, wrzawa tłumu, który zaczyna się rozchodzić.
Warszawa, 20 października
Janusz Zabłocki, Dzienniki 1956–1965, Warszawa 2008.
Wierna
Przebieg VIII Plenum wzbudził bardzo żywe oddźwięki wśród społeczeństwa węgierskiego. Dzienniki informujące o Plenum rozchwytywane. Na ulicach Budapesztu gromadzą się grupy przechodniów komentujące nasze ostatnie wydarzenia.
Dziś przy okazji wizyty pożegnalnej u mnie poseł jugosłowiański Soldatić informował też o tym, że pracownicy poselstwa jugosłowiańskiego widzieli dziś na ulicach Budapesztu grupy młodych obywateli, dochodzące do 200 osób, które dawały żywy zewnętrzny wyraz poparcia stanowiska naszej partii.
Pracownica budapesztańskiego komitetu WPP, tow. Tonek poinformowała naszą czytelnię, że 23 bm. o godzinie 15 ma się odbyć tutaj pod pomnikiem Bema w Budzie demonstracja studentów tutejszych wyższych uczelni, celem wyrażenia solidarności ze stanowiskiem PZPR i narodu polskiego. Informacja ta znajduje potwierdzenie i ze strony niektórych studentów, wcale o to nie pytanych.
Wilman
Budapeszt, 22 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W czasie dzisiejszych dwu wielogodzinnych wieców akademickich, młodzież domagała się odnowy życia na Węgrzech własną węgierską drogą. Wskazywano na przykład Polski i uchwały VIII Plenum PZPR, dla których wyrażano pełną sympatię. Były wystąpienia przeciwko ZSRR. Wysunięto między innymi żądanie opuszczenia Węgier przez wojska radzieckie, rozliczenia z zaciągniętych pożyczek z podaniem ich warunków, informacji o gospodarce węgierskim uranem, ponadto odbycia jawnego procesu Farkasa z udziałem w nim Rakosiego. Młodzież akademicka czyni starania, by dla wysuniętych postulatów pozyskać poparcie młodzieży robotniczej (zwłaszcza z kombinatu w Cseplu) i wojska.
Na wiecach propagowano planowaną na jutro manifestację pod ambasadą polską i pod pomnikiem Bema.
Budapeszt, 22 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Radomsko. List do nowo wybranego I sekretarza KC PZPR - Władysława Gomułki - z prośbą o ułaskawienie
Z wielką uciechą i zadowoleniem przyjęliśmy wiadomość o wybraniu Was towarzyszu na I Sekretarza KC PZPR. Prosimy o przebaczenie, że pozwolimy sobie wraz z rodziną złożyć Wam serdeczne gratulacje i życzenia długiego życia, dobrego zdrowia oraz pomyślnej i owocnej pracy na tak poważnym stanowisku.
Wiemy i zdajemy sobie sprawę z hartu ducha i wytrzymałości w przeżyciu Waszym, jakie mieliście Towarzyszu w swym życiu ostatnich lat. Nie tylko my, ale i cały naród zadowolony jest z waszego wyboru. Znamy tę mękę i łzy, bo my właśnie jesteśmy jedną z tych rodzin, gdzie codziennie przelewa się łzy o syna naszego L. B., który ósmy rok przebywa w więzieniu. Obecnie przebywa w szpitalu w Łodzi, gdyż jest ciężko chory. Prosimy wniknąć w nasze położenie i w nasze serca. W łzy ojca i matki.
Radomsko, 23 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Przed południem [23 października] przybyła do ambasady 3-osobowa delegacja węgierskich studentów w towarzystwie polskiego studenta, by wyrazić jednomyślność i solidarność z VIII Plenum KC PZPR i przekazać wyrazy sympatii dla KC PZPR zmierzają do rozwoju i zacieśnienia współpracy ze Związkiem Radzieckim na zasadach równości i braterstwa. Przytoczyłem część przemówienia tow. Gomułki z VIII Plenum o młodzieży, zwracając uwagę na konieczność ustrzeżenia się przed działaniem nierozważnym i prowokacją.
[...] O zamierzonych demonstracjach KC wiedział przedtem. Miały się one odbyć na tle 25 punktów, obejmujących żądania młodzieży w sprawie życia politycznego i gospodarczego oraz warunków młodzieży węgierskiej.
Budapeszt, 24 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Około godziny 14 [23 października] rozpoczęły się przemarsze młodzieży z domów akademickich i uczelni pod pomnik Kossutha [pod pomnik Petöfiego – od red.], a stamtąd Bema – obu węgierskich bohaterów walk 1848. [...] Do kilkudziesięciu tłumów pod pomnikami przemawiali przedstawiciele młodzieży, a pod pomnikiem Bema także pisarz [Péter] Veres. Demonstranci nieśli sztandary węgierskie, radzieckie i polskie, hasła przyjaźni z Polską, ZSRR, dużo napisów z żądaniem wycofania z Węgier wojsk radzieckich, o powrót do kierownictwa Nagya itp. Kolportowano ulotki, których znaczna część zawierała 25 punktów rezolucji młodzieży z wczorajszych wieców. [...]
Po zebraniu pod pomnikiem Bema znaczna część młodzieży wycofała się. Natomiast nowo przybyłe tłumy zresztą młodzieży przeszły pod parlament. Tam po długim oczekiwaniu przemówił Nagy, wzywając zebranych do spokojnego rozejścia się. Rozpoczęły się okrzyki i wezwania. Z parlamentu część demonstrantów udała się na plac Stalina, gdzie zniszczyła pomnik Stalina, a część pod budynek radia, gdzie zaczęła się strzelanina. Są ranni i zabici. Spłonęły samochody. Liczb nie sposób na razie ustalić. W pochodach i na wiecu uczestniczyli także wojskowi.
Od momentu zajść pod budynkiem radia zostały użyte gazy łzawiące i granaty, weszły czołgi. Sytuacja bardzo poważna.
Budapeszt, 24 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Przed wczorajszą demonstracją obok naszej ambasady przechodziło kilka małych grup, nie zatrzymując się i wznosząc okrzyki na rzecz przyjaźni polsko-węgierskiej. Grupy te zdążały nad Dunaj pod pomniki Kossutha [ [pomnik Petöfiego – od red.] i Bema.
3-osobowa delegacja Tow. Wiedzy Powszechnej złożyła ok. godz. 15 w ambasadzie dla Polskiego TWP wyrazy solidarności z VIII Plenum.
Członek delegacji Bonta poinformował radcę, że MSW zabroniło demonstracji, ale delegacja młodzieży uzyskała w Biurze Polit. Zezwolenie na odbycie demonstracji.
Ok. godz. 18 przed ambasadę przybyła na ciężarówce niewielka grupa medyków, której delegacja – mimo początkowego nie wpuszczania jej przez policjanta – weszła do ambasady i złożyła wyrazy solidarności z VIII Plenum.
Demonstranci powracając po zburzeniu pomnika Stalina (niedaleko od ambasady) do centrum miasta po drodze przed ambasadą wznosili okrzyki „niech żyją Polacy”. Dalej już wznosili okrzyki przeciw wojskom radzieckim, pozostającym na Węgrzech.
Budapeszt, 24 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Szanowny Towarzyszu Sekretarzu
Zwracam się do Was z prośbą o rozważenie sprawy bezzwłocznego zwolnienia prymasa Polski kardynała Wyszyńskiego z odosobnienia, w którym bez podstawy prawnej przebywa przeszło trzy lata. Kardynał Wyszyński jest aresztowany za nieodpowiedzialne – jak sądziliśmy wszyscy – z prawnego punktu widzenia wypowiedzi o procesach przeciw księżom o szpiegostwo. Niestety ujawnienie haniebnych metod stosowanych w śledztwie przez Różańskiego oraz w sądach wojskowych poddaje w najpoważniejszą watpliwość wyniki powyższych procesów, o których wypowiadał się krytycznie kardynał Wyszyński. Zapadłe w nich wyroki będą zapewne poddane rewizji nadzwyczajnej. W powyższych okolicznościach wypowiedzi ks. Wyszyńskiego muszą zasługiwać na pobłażliwość. Trzyletnie zaś odosobnienie bez śledztwa i wyroku sądowego nie może zgadzać się z zasadami praworządności ludowej.
Anin, 23 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Wobec rosnącego nasilenia nastrojów antysowieckich wszyscy politycy prześcigają się teraz w podkreślaniu sojuszu ze Związkiem Radzieckim. To jest istotnie konieczność polityczna, ale słuchać tego niemiło, bo Rosja od 1939 robiła wszystko co mogła, żeby ją znielubiano. A mówił o niezłomności tego sojuszu i Gomułka dzisiaj przed Pałacem Kultury, i Cyrankiewicz w swym expose o sytuacji, i stary poseł Drobnerl w sejmie. Okazało się przy tym – powiedziane expressis verbis przez Gomułkę i Cyrankiewicza – że wojska radzieckie bynajmniej nie wycofują się z Polski, lecz tylko solennie obiecały, że w ciągu dwu dni cofną stacjonujące w Polsce jednostki do ich baz (Legnica i Szczecin), czyli że przestaną po prostu bezpośrednio zagrażać Warszawie. Cały dzień jestem jak nieprzytomna z zamętu tych wszystkich spraw.
Warszawa, 25 października
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Przysyłajcie pomoc zapowiedzianą waszą nr 14204. Uzgodniłem z wiceministrem Sebesem, że dostarczymy ją jednemu z tut. szpitali.
Po odbiór jej deleguję jutro na lotnisko w Budapeszcie do samolotu warszawskiego pracownika ambasady. W ciągu dzisiejszego wieczora Węgrzy podadzą czy i jaka potrzebna jest dalsza pomoc.
Budapeszt, 25 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Jesteśmy w Budapeszcie. Pomoc ambasadora zapewniona. Sytuacja w stolicy i prawdopodobnie w kraju poważniejsza niż wynika z Waszych wiadomości. W mieście toczą się walki. Strzelają z karabinów maszynowych i czołgów. Powstańcy żądają wycofania wojsk radzieckich, wojsk bezpieczeństwa i zapewnienia porządku przez armię węgierską. Kombinat Csepel strzeżony przez robotników, którzy nie dopuszczają nikogo.
Żądania nie wydają się być skierowane przeciwko ustrojowi. Dotyczą one amnestii dla walczących, demokratyzacji, wielopartyjnych wyborów, rewizji procesów politycznych, ukarania Rakosiego, Farkasa, Geroego i innych. Żądają pełnej suwerenności.
Obie strony odnoszą się z sympatią do Polski.
Budapeszt, 26 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Komitet Centralny naszej Partii, cała nasza Partia, cały naród polski z największym bólem i głębokim niepokojem słucha tragicznych wieści dochodzących z Waszego kraju. Jesteśmy wstrząśnięci rozlewem krwi bratniej i pożogą, która niszczy Waszą stolicę. Dlatego prosimy Was o przekazanie naszym braciom węgierskim – członkom WPP, całej węgierskiej klasie robotniczej – całemu narodowi węgierskiemu, tak nam serdecznie bliskiemu, nastepującego apelu.
Bracia Węgrzy!
W tych tragicznych dla Was dniach uważamy, że nie wolno nam milczeć. Od stuleci łączy nasze narody wspólne umiłowanie wolności. Walczyliśmy o nią ramie przy ramieniu w zeszłym stuleciu przeciw zaborczym monarchom. Walczyliśmy o nią lat temu dwanaście przeciw hitlerowskiemu faszyzmowi, przeciwko rodzinnym obszarnikom i fabrykantom. I nawet w ostatnich dniach równocześnie i solidarnie, Wy i my, podjęliśmy walkę o socjalistyczną demokratyzację w naszych krajach, o równość i suwerenność w stosunkach między państwami socjalistycznymi.
To wszystko daje nam prawo zwrócenia się do Was z gorącym wezwaniem.
Bracia Węgrzy!
Zaprzestańcie rozlewu krwi bratniej!
Znamy program Rządu Jedności Narodowej Węgier, program demokracji socjalistycznej, poprawy bytu, tworzenia Rad Robotniczych, pełnej suwerenności narodowej, wycofania wojsk radzieckich z Węgier i oparcia przyjaźni ze Związkiem Radzieckim na leninowskich zasadach równości.
Dalecy jesteśmy od wtrącania się w Wasze sprawy wewnętrzne. Sądzimy jednak, że program ten odpowiada interesom narodu węgierskiego i całego obozu pokoju. Wydaje nam się, że z tym programem zgodzić się mogą wszyscy patrioci węgierscy, również ci, którzy są dziś po drugiej stronie barykady.
Myślimy, że program Rządu Jedności Narodowej Węgier odrzucić mogą tylko ci, którzy by chcieli zawrócić Węgry z drogi socjalizmu.
Apelujemy szczególnie gorąco do węgierskiej klasy robotniczej, na której spoczywa główna odpowiedzialność za losy kraju, aby broniła władzy ludowej i socjalizmu, aby broniła drogiej Wam i nam jedności obozu socjalizmu na wspólnych Wam i nam zasadach równości i suwerenności wszystkich krajów.
Bracia Węgrzy!
Wy i my jesteśmy po tej samej stronie, po stronie wolności i socjalizmu. Wołamy do Was: dość krwi, dość zniszczeń, dość walki bratobójczej. Niechaj pokój zapanuje na Węgrzech, pokój i jedność narodu, tak Wam niezbędna dla realizacji szerokiego programu demokratyzacji, postępu i socjalizmu, który wysunął Wasz Rząd Jedności Narodowej.
Komitet Centralny Władysław Gomułka
I Sekretarz KC PZPR
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej
Józef Cyrankiewicz
Członek Biura Politycznego KC PZPR
Prezes Rady Ministrów PRL
Warszawa, 28 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
My, Żołnierze Wojska polskiego [Polskiego – od red.] zwracamy się z prośbą do Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i domagamy się skrócenia służby wojskowej w wojskach Art. Op. lot. z trzech lat służby ponownie na dwa lata. Gdyż w zupełności uważamy, wystarczy dwuletnia służba wojskowa.
Również domagamy się zlikwidowania doradców Radzieckich w Wojsku polskim [Polskiego – od red.]. Oraz wycofania jednostek radzieckich stacjonujących w Polsce do Związku Radzieckiego. Żądamy zniesienia spółdzielń produkcyjnych, gdyż to jest gnębienie i ciemiężenie chłopa. Oraz żądamy zniesienia obowiązkowych dostaw dla państwa. Gdyż chłop sam nie zużyje, lecz nadwyżkę sprzeda. My żołnierze jw. 56.62 popieramy nowo wybrany Rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej i Komitet Centralny z Władysławem Gomułką na czele. Popieramy bohaterski Lud węgierski, który walczy o swoją wolność i niepodległość.
Żądamy w Polsce całkowitej niepodległości i suwerenności. Jesteśmy gotowi za to przelać krew.
Precz z dyktaturą.
Pisali żołnierze J. W. 56.62 „A”
Hel
30 października
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Ostatnio wydarzenia węgierskie weszły w nową, groźną fazę. Coraz wyraźniej biorą górę elementy reakcyjne. Podstawy ustroju socjalistycznego są zagrożone. W całym kraju szerzy się chaos i rozprężenie. Bandy reakcyjne dokonują samosądów i bestialsko mordują komunistów.
Polska klasa robotnicza i cały nasz naród z najgłębszą troską patrzą na ten rozwój wypadków. Siły reakcji, które pchają Węgry do katastrofy, spotkają się w Polsce ze zdecydowanym potępieniem.
Nasza partia wierzy, że klasa robotnicza i masy pracujące Węgier potrafią zjednoczyć się i odeprzeć zamachy reakcji.
Stoimy na stanowisku, że sprawę obrony i utrzymania władzy ludowej i zdobyczy socjalizmu na Węgrzech mogą rozstrzygnąć wewnętrzne siły ludu węgierskiego z klasą robotniczą na czele, nie zaś interwencja z zewnątrz.
Warszawa, 1 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Historyczny zwrot dokonany na VIII Plenum Komitetu Centralnego PZPR postawił przed Partią i narodem nowy program, który nowe kierownictwo partii wciela w życie i wcielać będzie przy aktywnym udziale klasy robotniczej i całego narodu.
Jedność, spokój i rozwaga, jakie społeczeństwo polskie wykazało w przełomowych dniach VIII Plenum, pozwoliły nam ukształtować stosunki między Związkiem Radzieckim a Polską zarówno w płaszczyźnie państwowej, jak i partyjnej na zasadach suwerenności, równości praw i przyjaźni. Doniosły ten fakt stwarza podstawy do umocnienia sił socjalizmu, do umocnienia sojuszu polsko-radzieckiego.
[...]
Rozmieszczenie, liczebność oraz wszelkie ruchy jednostek radzieckich w Polsce będą uregulowane w porozumieniu z Rządem Polskim i za jego zgodą. W tych warunkach pobyt wojsk radzieckich na naszym terytorium w niczym nie będzie uszczuplać naszych praw do rządzenia się według własnego uznania we własnym kraju.
Odzywają się tu i ówdzie głosy, domagające się wycofania jednostek Armii Radzieckiej z Polski. Kierownictwo partii podkreśla z całym naciskiem, że żądania takie w obecnej sytuacji międzynarodowej uderzają w najżywotniejsze interesy naszego narodu i godzą w polską rację stanu.
[...]
W sytuacji, kiedy próbują podnosić głos elementy reakcyjne, wysuwające prowokacyjne hasła, godzące w sojusz polsko-radziecki, kiedy tu i ówdzie zdarzają się nierozsądne, nieodpowiedzialne wystąpienia, klasa robotnicza i wszyscy świadomi obywatele winni im dać zdecydowwany odpór w imię niepodległości kraju i zdobyczy socjalizmu.
Dziś nie czas na manifestacje i wiece.
Spokój, dyscyplina, poczucie odpowiedzialności, skupienie się wokół kierownictwa partii i władzy ludowej dla realizacji naszej słusznej polityki w tym trudnym i przełomowym okresie – są najważniejszym nakazem chwili.
Warszawa, 1 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Wydarzenia w świecie rozwijają się z ogromną szybkością. Bohaterskie i nieszczęsne Węgry stały się widownią wielkiej tragedii narodowej. [...]
Wczoraj wojska radzieckie wkroczyły ponownie na teren Węgier. Nie znamy motywów, które spowodowały tę decyzję. Wiemy, że w toku walki, którą naród węgierski toczył o wolność i demokrację, a którą gorąco poparł naród polski, doszły do głosu siły wrogie wolności i demokracji. Morderstwa, samosądy, anarchia i ogólne rozprzężenie zapanowały w tym nieszczęśliwym kraju.
Mimo tych wszystkich faktów rząd polski uważa, że interwencja zbrojna obcych wojsk jest rzeczą złą – nawet, gdy czynią to one w imię obrony wolności i socjalizmu – jeżeli naród węgierski, węgierska klasa robotnicza tego sobie nie życzą.
Warszawa, 2 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Pierwszym i naczelnym obowiązkiem rządu polskiego i naszej partii, świętym obowiązkiem każdego Polaka i całego społeczeństwa jest troska o nasze państwo, o nasz naród.
[...]
Jako niewielki kraj nie byliśmy w stanie obronić się sami przed niemieckim najazdem, a wiemy dobrze, co taki najazd oznacza. Sami nie załatwimy ostatecznie sprawy naszych Ziem Odzyskanych. Sojusz ze Związkiem Radzieckim, oparcie o wielką siłę mocarstwa radzieckiego jest koniecznością państwową i narodową Polski. Sojusz ze Związkiem Radzieckim jest Polsce niezbędny dla budowy socjalizmu. To nie jest sprawa takich czy innych uczuć. To jest sprawa rozumu, sprawa polskiej racji stanu.
Istnieje całkowita zbieżność interesów państwowych Polski i ZSRR w sprawie Niemiec. Militaryzm niemiecki był i jest groźbą zarówno dla naszego kraju, jak i dla kraju radzieckiego. Póki problem Niemiec nie będzie rozwiązany przez cztery mocarstwa – póty wojska radzieckie będą przebywały na terytorium NRD, a dla zabezpieczenia linii komunikacyjnych – także na terytorium Polski. Może to się nam nie podobać, ale to jest konieczne i niezbędne tak samo dla bezpieczeństwa naszego kraju, jak i dla bezpieczeństwa ZSRR.
Warszawa, 2 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Towarzysze! Na kształtowanie się sytuacji w kraju wpływają w niemałym stopniu wydarzenia na arenie międzynarodowej, a przede wszystkim imperialistyczne działania wojenne Anglii, Francji i Izraela przeciwko Egiptowi. Anglia i Francja kontynuując politykę imperializmu, wrzucając żagiew wojenną – rzuca żagiew wojenną na Bliskim Wschodzie. Polityka ta jest potępiana zgodnie przez wszystkie narody świata, jest też potępiana i przez naród polski.
Warszawa, 4 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
W tym trudnym okresie, w jakim żyjemy, największym gwarantem pokoju i spokoju wewnętrznego jest silna, jednolita i aktywnie działająca Nasza Partia, (Burzliwe oklaski). Ze wszystkich zadań, jakie stoją przed nami, najważniejsze jest właśnie wzmocnienie i uaktywnienie półtoramilionowej partii. Zależy to nie tylko od słusznej polityki kierownictwa partii, ale przede wszystkim od Was, jako kierowników organizacji partyjnych i od tysięcy terenowych aktywistów partyjnych. [...] Jest świętym obowiązkiem polskiej klasy robotniczej, jest świętym obowiązkiem patriotycznej młodzieży polskiej, całego świadomego społeczeństwa przeciwstawiać się zdecydowanie wszelkim nieodpowiedzialnym i niebezpiecznym dla narodu wybrykom. (Oklaski).
W imię dobra ojczyzny, dla spokoju naszych domów nie dopuścimy do awantur i warcholstwa. Powaga sytuacji wymaga, abyśmy tak, jak w dniach październikowych wykazali zdecydowanie jedność i spokój (oklaski), żebyśmy w tym trudnym okresie skupili się wokół nowego kierownictwa partii i rządu, poparli je w jego śmiałej i rozważnej polityce, w jego działaniu na umocnienie socjalistycznej demokracji i umocnienie suwerenności Polski. (Burzliwe oklaski.)
Warszawa, 4 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
[...] wskazywaliśmy w odezwie, że klasa robotnicza Węgier powinna decydować o tym, jaki chce stworzyć rząd we własnym kraju. Zajęliśmy też stanowisko, że zewnętrzna interwencja jest niewłaściwa. To stanowisko uważamy za słuszne w swoich zasadach. Jednak my doskonale sobie zdajemy sprawę z tego, że osłabienie obozu socjalistycznego jest równocześnie naszym osłabieniem i gdybym postawił przed każdym z członków partii pytanie: co ty wolisz – czy aby na Węgrzech istniał rząd reakcyjny, czy ażeby tam istniał rząd socjalistyczny, to zdaje mi się, że żaden z członków partii nie będzie się wahał w odpowiedzi. Każdy z nas odpowie, że jestem zwolennikiem rządu socjalistycznego. Inaczej odpowiedzieć nie można. [...] Nie może ulegać wątpliwości, że restauracja stosunków kapitalistycznych na Węgrzech oznaczałaby poważne osłabienie obozu socjalistycznego. A nikt z nas takiego osłabienia nie chce i chcieć nie może. Dlatego też, chociaż stoimy na stanowisku, że w wewnętrzne sprawy żadnego kraju nie powinny ingerować inne państwa, że przede wszystkim naród i klasa robotnicza powinny decydować same o rozwoju stosunków wewnętrznych i sytuacji politycznej w swoim kraju, to jednak każdy z nas musi być politycznym realistą. Polityki nie można prowadzić z perspektywy kilku dni, trzeba ją prowadzić z perspektywą na długi okres historyczny. I tak patrząc na rzeczy, będąc realistami, śledząc rozwój sytuacji na Węgrzech, musimy widzieć stan faktyczny.
Warszawa, 4 listopada
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Najważniejsze wydarzenie dnia: rozmowa z Ochabem. Przywitaliśmy się obaj prawdziwie wzruszeni. Ochab przypomniał, jak wiele mi zawdzięcza, podkreślił mój stosunek do komunistów przed wojną, wyraził też „podziw dla mojej postawy moralnej i dla moich wartości intelektualnych”. Nawiązaliśmy do wspólnych przyjaciół, do zaginionego Andrzeja Wolicy, przez którego kiedyś poznałem Ochaba. Później usprawiedliwiał się, dlaczego mnie zaprosił. Chodzi o nasz Klub, o naszą grupę — i o to, czy wobec aktualnych dla państwa wyborów do Sejmu moglibyśmy dać kandydatów na posłów. Stawiając to pytanie, Ochab podkreślił, że aczkolwiek Biuro Polityczne zleciło mu te sprawy — rozmawiamy na pół oficjalnie.
Po tym „zagajeniu” Ochaba rozwinąłem podsunięty przez niego temat. Wyjaśniłem, co to za grupa, z którą jestem powiązany, jakie sobie stawiamy zadania i co nas odróżnia od innych grup. Kładłem nacisk na to, że mamy autorytet w społeczeństwie i że pragniemy przez pisma kształtować opinię społeczną w Polsce. Pragniemy też tworzyć zespoły młodych, które by wiele zagadnień i kwestii obmyśliły na nowo. Słowem, mamy przed sobą działalność kulturalno-społeczną z wyraźną tendencją do pogłębienia ideowego inteligencji polskiej, bez ambicji politycznych, bez chęci tworzenia stronnictwa lub partii.
Idea klubów bardzo się podobała Ochabowi. Podkreśliłem wyraźnie, że współdziałając z nowym kierownictwem politycznym nie będziemy bezkrytyczni, przeciwnie — rezerwujemy sobie prawo rzeczowej krytyki z różnych pozycji ideowych. Nie pragniemy nigdy, w żadnym wypadku, naszych różnic światopoglądowych zamazywać. Ochab w pełni to uznał i uważa, że byłoby źle, gdybyśmy sprawę stawiali inaczej. Przeszedł później do możliwości objęcia przez nas mandatów poselskich. Prosił o nazwiska, więc mu, bez zobowiązań, podałem następujące: Gołubiew, Turowicz, Stomma, Woźniakowski, [Konstanty] Turowski, Konrad Górski, [Czesław] Zgorzelski, Mazowiecki, Zabłocki, Skórzyński. „A wy?” — zapytał Ochab. „Ja — odpowiedziałem — jestem przede wszystkim pisarzem. To główne zadanie mojego życia. Ale jeśli moi przyjaciele uznają i jeśli wy uznacie, że powinienem dla dobra sprawy być nawet posłem — nie uchylę się od tego.” — „Mamy wobec was jeszcze inne plany — powiedział Ochab. — Plany natury reprezentacyjnej na zagranicę.”
Na to nie odpowiedziałem.
Ochab w dalszym ciągu nawiązywał do naszych Klubów i obiecał pomoc w zakresie praktycznej realizacji naszych zamierzeń. Później przeszliśmy na tematy osobiste. Pytał mnie o różne trudności i tutaj zwierzyłem mu się ze swoich kłopotów mieszkaniowych. Odniósł się do tej sprawy z zapałem i powiedział, że jak tylko wróci Cyrankiewicz, będzie z nim o tym rozmawiał. Byłem szczerze wzruszony. Prosił też, abym dał mu dowód zaufania i zwracał się do niego z różnymi osobistymi kłopotami. Przyjąłem tę propozycję z zażenowaniem.
Żegnając się powiedział, że obaj nie zmarnowaliśmy życia i znowu się widzimy w innej sytuacji niż kiedyś. Dodałem od siebie, że los tworzy nieraz taką piękną kompozycję, a ludzie spotykają się, stojąc na dwóch różnych biegunach, nie po to, by być sobie wrogami, lecz po to, by mimo różnic wspólnie dążyć do realizacji nadrzędnego dobra.
Tak oto, spotkawszy się po latach, odnaleźliśmy się w atmosferze przyjaźni.
Warszawa, 14 listopada
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Po południu wielkie zebranie z grubymi rybami. Nazywało się to: Komisja Porozumiewawcza Stronnictw Politycznych. Na tym zebraniu, które odbywało się w KC partii, byli: Zawadzki (przewodniczący), Cyrankiewicz, Zambrowski, Loga-Sowiński, [Czesław] Wycech, [Józef] Ozga-Michalski, [Leon] Chajn, [Edward] Drożniak, [Helena] Jaworska, Frankowski. Ja i Frankowski reprezentowaliśmy grupy katolików. Byłem specjalnie przywitany przez Zawadzkiego — i w ten sposób nasz Klub został oficjalnie uznany i wciągnięty do akcji wyborczej.
Dyskusja dotyczyła instrukcji w sprawie wyborów oraz odezwy programowej, którą redagował Bieńkowski. Zabierałem kilka razy głos.
Gdy wszedłem na salę, porwali mnie ludowcy i siedziałem z nimi, obok Wycecha i Ozgi. W czasie przerwy miła pogawędka ze wszystkimi. Interesującą gębę ma Zambrowski, zauważyłem, że jest on najbardziej słuchany, jego głos jest najważniejszy. Pełni w partii rolę politruka. Ma miły uśmiech, a równocześnie coś okrutnego w delikatnej, semickiej twarzy.
Zebranie było nudne, trwało cztery i pół godziny. Okropny język, jakim się ludzie posługują. Z wystąpienia Zambrowskiego wynika, że mamy sporo złudzeń co do przyszłości. Pojawiły się zwroty o wrogu, o umocnieniu władzy ludowej — no i nieskończenie wiele o socjalizmie. Czy on się nie orientuje, czy my się nie orientujemy w prawdzie o rzeczywistości? Znów slogany, które zawisły w powietrzu, jak groźne memento. Myślę jednak, że taki Zambrowski sobie, a Polska sobie. Wszyscy chcą odnowy i w imię tego tylko stajemy do współdziałania z programem Gomułki.
Warszawa, 27 listopada
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Węgierski Rewolucyjny Rząd Robotniczo-Chłopski wyraża swoje podziękowanie za braterską pomoc, którą Rząd PRL przez dostarczenie energii elektrycznej i węgla przyczynił się do zaopatrzenia w energię elektryczną ludności w obecnej ciężkiej sytuacji WRL.
Równocześnie pragnąłbym poinformować tow. Prezesa o tym, że w wyniku znanych wydarzeń węgierskie górnictwo jeszcze daleko nie jest w tej sytuacji, aby w najbardziej nawet minimalnej mierze mogło zaopatrzyć nasze siłownie w węgiel potrzebny dla zapewnienia energii elektrycznej dla ludności i zakładów użyteczności publicznej. W wyniku tego, mimo otrzymania od krajów zaprzyjaźnionych pomocy w energii elektrycznej, obecnie jeszcze nie tylko, że nie możemy postawić do dyspozycji tej energii dla uruchomienia przemysłu, lecz w okresie największego przeciążenia zmuszeni jesteśmy co dzień nieznacznie ograniczać i wyłączać światło dla ludności celem podtrzymania równowagi w systemie energetycznym. Ze względu na to, że na podstawie zbadania przez odpowiednie fachowe organa sytuacji węgierskiego górnictwa, w najbliższej przyszłości nie można oczekiwać istotnej poprawy, ponieważ wzrost produkcji idzie w tak powolnym tempie, że jeszcze nawet nie uniemożliwia szybkiego zlikwidowania tych ograniczeń. Węgierski Rew[olucyjny] Rząd Rob[otniczo]-Chłopski zwraca się do Rządu PRL z prośbą, aby swoją dotychczasową pomoc w zaopatrzeniu w energię elektryczną w dalszym ciągu również utrzymał z niezmienną siłą 15.12.56 roku. W przeciwnym razie trzeba byłoby się liczyć z wielkim ograniczeniem energii elektrycznej dla węgierskiej ludności oraz z trudnościami w zaopatrzeniu ludności w gaz i wodę, co jeszcze bardziej niż dotychczas utrudniałoby normalizację życia i uruchomienie produkcji przemysłowej.
O pomoc prosimy do 15 stycznia 57 roku w nadziei, że Rząd PRL uwzględni naszą prośbę o pomoc w trudnej sytuacji Węgier.
Tow. Premierze, Waszej przychylnej odpowiedzi oczekuję.
Z towarzyskim pozdrowieniem
Kadar Janos
Prezes Rady Min. Rew. Rządu Rob.-Chłopskiego
Budapeszt, 8 grudnia
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach, Dokumenty do dziejów PRL, Zeszyt 8, oprac. János Tischler, Warszawa 1995.
Po paru nocach niespanych z nadmiaru myślenia postanowiłam ulec nagabywaniom i jednak napisać coś w sprawie wyborów. Zajęło mi to dwa dni, we środę późnym już wieczorem pobiegłam z tym do Henryka. W pełni zaaprobował. W piątek rano telefon do Kazi, zaraz przybiegła. „Życie Warszawy” przyjęło z entuzjazmem. Ja po napisaniu czegokolwiek popadam w katzenjammer jak po pijaństwie, więc i teraz zadaję sobie pytanie, czy dobrze zrobiłam? Piorunujące wrażenie wywarło przemówienie Gomułki wzywające do nieskreślania żadnych kandydatów i głosowanie „na czołowych kandydatów rządu i partii”. Nic znowu nie rozumiem, bo tym samym Gomułka, główny „bohater” Października, przekreślił jedno z głównych osiągnięć tegoż Października, jakim było poprawienie ordynacji wyborczej w kierunku pewnej swobody wyboru między kandydatami, których liczba jest większa niż liczba przewidzianych mandatów? Właściwie Gomułka tym wezwaniem przekreślił całą praworządność, na której miała być oparta październikowa „odnowa życia”. Wpadłam więc w srogą rozterkę. Po mieście zaczęły biegać pogłoski, że to nacisk Ponomarenki, że ambasada moskiewska postawiła ultimatum: jeśli w wyborach nie przejdzie większość komunistów, będą to uważali za okazję do interwencji.
W sobotę wieczorem Gomułka wygłosił drugie przemówienie nawołujące do nieskreślania, to brzmiało już jak SOS i wyraźnie mówiło, że idzie tu o „suwerenność Polski”. Jakoż to zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie, bo jak dziś słyszę, wybory odbyły się w całej Polsce bardzo spokojnie i masowo, frekwencja ponad 90 procent i jakoby większość posłuchała wezwania Gomułki. Ja jednak wiem o wielu, którzy skreślali, ja też skreśliłam parę nazwisk, których nikt sobie ani w Sejmie, ani w rządach Polską nie życzy. O ileż byłoby piękniej, gdyby nie było tego wezwania do narodu łamiącego praworządność!
Warszawa, 21 stycznia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Wczoraj przybyła do Warszawy delegacja radziecka z Nikitą na czele. Delegacja zamieszkała w Belwederze. Przed Chruszczowem już pewien Rosjanin tu mieszkał. Wprawdzie było to dawno temu, ale czy nasi nie mogli znaleźć innego miejsca? Na trasie przejazdu tłumy były ogromne.
Przemówienia Gomułki i Chruszczowa pełne wielkich słów. Chruszczow powiedział, że Polska Zjednoczona Partia Robotnicza i jej Komitet Centralny z towarzyszem Gomułką na czele kieruje się rewolucyjną teorią marksistowsko-leninowską, niezłomnie prowadzi naród drogą budowy socjalizmu, konsekwentnie broni czystości marksizmu-leninizmu, walczy o umocnienie jedności i bratnich więzów z partiami komunistycznymi i robotniczymi itd. Ciekawe, jak oni ze sobą rozmawiają przy stole konferencyjnym. Też posługują się takim słownictwem?
Warszawa, 15 lipca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Piętnastolecie Polski Ludowej. Z rana defilada. Trudno mi ją opisać. Oryginalnością i nowością tej defilady było to, że włączono elementy estetyczno-sportowe, więc tańce ludowe, pokazy gimnastyczne, akrobatykę. Z wojskowych rzeczy największe wrażenie wywarły przeloty samolotów, które się układały w formy rombów. Był to bardzo trudny wyczyn sportowo-wojskowy osiągnięty z pełnym sukcesem.
Ale największe wrażenie, wręcz wzruszające i niezapomniane, czyniły przemarsze młodzieży sportowej. Niektóre grupy dawały przed trybuną pokazy swej sprawności, niektóre wyrzucały balony, piłki, kwiaty, różnokolorowe koła. W defiladzie sportowej brało udział 15 tysięcy młodzieży. Wśród licznych grup każda była ubrana inaczej. Wzruszała młodość i uroda sportowej młodzieży, jej radosny nastrój, wdzięk. Nie można się było napatrzeć.
Ta defilada to dla mnie wielkie przeżycie.
Na centralnej trybunie obok Władysława Gomułki stał Chruszczow w otoczeniu członków Biura Politycznego i delegacji radzieckiej. Na jego cześć często wznoszono okrzyki. Widziałem też rozpromieniony uśmiech Gomułki, jego ożywienie i zadowolenie.
Warszawa, 22 lipca
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Uchwała IX Plenum KC PZPR z maja 1957 r. przewiduje po okresie 3-letnim możliwość mojego powrotu do Partii.
W ciągu tych trzech lat czułem się, tak jak w latach poprzednich, nierozerwalnie związany z Partią, z jej codziennym wysiłkiem.
Stoję na gruncie uchwał powziętych przez III Zjazd Partii i wszystkie plena KC.
Proszę o przyjęcie mnie z powrotem do Partii, abym mógł w szeregach Partii służyć sprawie która jest istotą całego mojego życia.
Warszawa, 9 maja
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Uprzejmie proszę o wpłynięcie na Ministra Oświaty, żeby wycofał instrukcję w sprawie konieczności zgłaszania nauczania religii przy kościele. To sprzeczne z Konstytucją, Dekretem o wolności wyznania, Deklaracją praw człowieka. Państwo ma już możność niedopuszczania do działalności kościelnej na mocy dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Po cóż to bezpośrednie ingerowanie w działalność duszpasterską i uzależnianie od inspektora szkolnego, który z księży może uczyć dzieci Objawienia Bożego? Państwo wie przecież, że każdy proboszcz i wikary muszą na mocy swych święceń przy każdej parafii uczyć dzieci, chociaż jakże często woleliby nie musieć, bo to wielka udręka uczyć dzieci cudze. Umysły i serca moich parafian i tak wzburzone dziś i podniecone, po co dalsze jątrzenie ich? Takem z ambony w październiku 1962 cieszył się z dopuszczenia Obywatela Gomółki [sic!] do steru – samem bezpośrednio na tym skorzystał – bom wyszedł z więzienia, niesłusznie zamknięty – dziś się parafianie moi: górnicy, hutnicy i kolejarze ze mnie śmieją, żem tak stawiał na Obywatela I Sekretarza.
25 czerwca
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Bardzo się cieszyłam na tę demonstrację i byłam na nią psychicznie przygotowana. W nocy z 7 na 8 marca nie mogłam spać. Bałam się, co to będzie, jak mój ojciec się dowie o planowanej demonstracji. I gdzieś w okolicach szóstej nad ranem chciałam wyjść z domu i nie zdążyłam. Bo mniej więcej piętnaście po szóstej zadzwonił do mojego ojca ktoś z Komitetu Centralnego i powiedział mu o tym wszystkim. Leżałam w łóżku i słyszałam, jak mój ojciec rozmawia przez telefon. I ojciec się przeraził i postanowił nie wypuścić mnie z domu. Byłam w zupełnej rozpaczy, takiej rozpaczy, że do dzisiaj jest to jedna z rzeczy, która wraca do mnie w snach. I co ciekawe, w snach wraca to do mnie nie jako wina mojego ojca, chociaż jak o tym myślę, to uważam, że on popełnił straszny błąd, ale jako moja własna wina. Tak jakbym mogła wyjść i nie wyszła.
Aresztowali mnie 10 marca, to znaczy, zanim się zaczęły następne manifestacje. Od tego czasu pozostał mi taki straszny żal, bo ja w zasadzie ten Marzec przepuściłam.
Warszawa, 8 marca
Dokumentacja do filmu I naprawdę nie wiedzieliśmy, reż. Andrzej Titkow.
Sytuacja w Warszawie — godzina 20.00.
Komitet Warszawski podaje:
Sytuację ocenić można jako nawiązanie regularnej, bardzo nękającej walki przez agresywne grupy. Miały miejsce: próba wybudowania barykady na ulicy Karowej, przewrócono dwie nysy milicyjne, dokonano dwóch napadów na zgrupowania aktywu — w kinie „Kultura” i w Bibliotece Rolniczej. Napastnicy wrzucili do środka świece dymne, rozbito szyby, zdemolowano pomieszczenie, kilkunastu rannych aktywistów zabrały karetki pogotowia, rozbito gabloty koło CRZZ i koło CDT, podpalono budkę MO, obrzucono kamieniami radiowóz.
O 20.00 trwały zamieszki w rejonie placu Zamkowego. Aktyw partyjny zwolniono, agresywność grup eliminuje możliwość walki z nimi bez hełmów i środków chemicznych. Pogotowie ratunkowe i służba zdrowia MSW udzieliły pomocy 70 osobom, w tym ok. 30 osobom przywiezionym z rejonu Krakowskiego Przedmieścia w godzinach wieczornych. Według dotychczasowych danych, jest rannych 27 milicjantów, 8 ORMO-wców i kilkunastu aktywistów. Organa MO zatrzymały ok. 250 osób. W wyrywkowo przesłuchanej grupie 18 osób był tylko 1 student.
Warszawa, 11 marca
Marzec 1968. Trzydzieści lat później, t. 2: Dzień po dniu w raportach SB oraz Wydziału Organizacyjnego KC PZPR. Aneks źródłowy, oprac. Marcin Zaremba, Warszawa 1998.
Wstrzymałem szereg materiałów dla prasy na temat handlu zagranicznego, gdyż dotyczyły tylko tzw. sprawy żydowskiej. Tymczasem nie można milczeć na tematy afer, jakie się tam zdarzają. To nie syjoniści je robią, ale czyści Aryjczycy. Trzeba dobrać się im do skóry, nie można tego dłużej ścierpieć.
Wytworzyła się fałszywa samodzielność ponad tym gmachem [KC], nawet nie przysyła się notatek informacyjnych. W ministerstwach i Komisji Planowania panuje praktyka nieinformowania o zjawiskach ujemnych.
Podobnie ma się ze sprawą eksportu wagonów kolejowych do Związku Radzieckiego. Zła umowa, gdyż musimy teraz kupować urządzenia elektryczne do tych wagonów w krajach kapitalistycznych, ale nie mamy za co.
Jeśli są ludzie tak nieodpowiedzialni, to trzeba ich zmieniać. Sprowadzili pomarańcze, kiedy nie było potrzeba i teraz gniją. Te pomarańcze, umowa z Libią czy wagony do Związku Radzieckiego nadają się na tematy do prasy, a nie jacyś Żydzi.
Warszawa, 6 maja
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, Warszawa 1998.
Wydarzenia w Czechosłowacji nie są tylko sprawą wewnętrzną bratniego kraju... Przebieg wypadków w Czechosłowacji ma zasadnicze znaczenie zarówno dla bezpieczeństwa Polski, NRD i innych krajów socjalistycznych, jak i dla pozycji sił socjalistycznych w Europie. Dlatego nie możemy w żadnym razie zgodzić się na to, aby w Czechosłowacji wzięła górę kontrrewolucja. Nie może się też zgodzić na to Związek Radziecki i inne państwa Układu Warszawskiego.
7 maja
Leszek Pajórek, Polska a „Praska Wiosna”. Udział Wojska Polskiego w interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1998.
Gomułka:
[...] Breżniew proponuje zastanowić się, jakie kroki należy podjąć i czy nie należy wprowadzić wojska do Czechosłowacji. W tym wypadku potrzebny byłby udział chociażby symbolicznie jednostek polskich. Marsz. Jakubowski otrzymał polecenie, aby po zakończeniu manewrów nie opuszczał terenu Czechosłowacji. Ma tam ok. 4 pułki i 400 czołgów. Na razie prowadzi zabawę w ciuciubabkę, tłumaczy Czechom, ze nie może się wycofywać, gdyż musi remontować sprzęt. Są wypadki prowokacji w kontaktach z wojskami czechosłowackimi. Czesi twierdzą, że manewry są sprzeczne z ustaleniami ze strona radziecką. Obawiają się, że wojska radzieckie nie zechcą wyjść.
[...]
Gierek:
[...] Nie wierzę, żeby kierownictwo KPCz dało sobie samo radę. (Gomułka: Oni nawet sami nie chcą!) Liczebność Partii jest pozorna. W zebraniach bierze udział 20-30% członków partii. Częste są wypadki zastraszania członków Partii, pisanie anonimów itp.
Powinniśmy być za wprowadzeniem wojsk, również polskich, z tym że nasze jednostki nie powinny wchodzić do Zaolzia, raczej gdzieś dalej na Zachód.
Gomułka:
Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmą radzieccy. Mówiłem Breżniewowi, że niezbędne jest wprowadzenie wojsk, ale on twierdzi, że sprawa jeszcze jest otwarta.
Jeszcze trwa faza „papierkowa” (listy, narady itp.) [...].
Dla radzieckich jest obecnie problem wyboru: kiedy i jak?
Reakcja w Czechosłowacji zdobyła już określone pozycje i walczy o dalsze. Zbliżający się Zjazd KPCz będzie zjazdem likwidacji Partii i przekształcenia jej w partię socjaldemokratyczną. W nowym statucie mają być zabezpieczone demokratyczne prawa mniejszości, likwidacja centralizmu demokratycznego itd. Potem maja być rozpisane wybory do parlamentu. Jest to proces stopniowego, ewolucyjnego przekształcenia CSRS w republikę burżuazyjną.
Radzieccy mogli interweniować wcześniej, póki był Novotny, który mógł zażądać wprowadzenia wojsk. Teraz nie ma takich sił, które zażądają wprowadzenia wojsk. Musi dojść do rozłamu w partii, aby jej część zwróciła się o pomoc. Musi dojść w Partii do walki wewnętrznej, może wokół obecności obcych wojsk? Ale nie można wykluczyć, że wszyscy będą przeciwni wejściu wojsk. Co zrobimy wówczas?
[...]
Radzieccy robią to wszystko w rękawiczkach. Gdyby to zależało od nas, to już bym ich dawno złamał.
[...]
Możemy radzieckim powiedzieć, że wprowadzimy nasze wojska, bo tu idzie o nasze bezpieczeństwo. Do diabła z suwerennością! Jeśli zaś nie chcą, to niech ustępują dalej. Tam są teraz ludzie zastraszeni, wielu popełniło samobójstwo.
[...]
Najmniej podoba mi się, aby wojska polskie wchodziły razem z wojskami radzieckimi. Całe odium spadnie wówczas na Polskę. Chyba, żeby wówczas uczestniczyli też Węgrzy.
Cyrankiewicz:
Oczywiście, wejście wojsk radzieckich, to inna sprawa niż kiedy wejdą wojska nasze, NRD, Węgry itd.
Gierek:
Nie można wykluczyć, że może tam dojść do walk, terroru, kontrrewolucji.
Warszawa, 4 lipca
Archiwum Akt Nowych — zespół KC PZPR.
Władysław Gomułka:
Breżniew proponuje zastanowić się, jakie kroki należy podjąć i czy nie należy wprowadzić wojska do Czechosłowacji. W tym wypadku potrzebny byłby udział chociażby symboliczny jednostek polskich. Marszałek [Iwan] Jakubowski otrzymał polecenie, aby po zakończeniu manewrów nie opuszczał terenu Czechosłowacji. Ma tam około: cztery pułki i 400 czołgów. Na razie prowadzi zabawę w ciuciubabkę, tłumaczy Czechom, że nie może się wycofywać, gdyż musi remontować sprzęt. [...]
Edward Gierek:
[...] Nie wierzę, żeby kierownictwo KPCz dało sobie samo radę.
Władysław Gomułka:
Oni nawet sami nie chcą!
Edward Gierek:
Liczebność partii jest pozorna. W zebraniach bierze udział 20–30 procent członków partii. Częste są wypadki zastraszania członków partii, pisanie anonimów itp. Powinniśmy być za wprowadzeniem wojsk, również polskich, z tym że nasze jednostki nie powinny wchodzić do Zaolzia, raczej gdzieś dalej na zachód.
Władysław Gomułka:
Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmą radzieccy. Mówiłem Breżniewowi, że niezbędne jest wprowadzenie wojsk, ale on twierdzi, że sprawa jeszcze jest otwarta. Jeszcze trwa faza „papierkowa” (listy, narady itp.). [...] Dla radzieckich jest obecnie problem wyboru: kiedy i jak? [...] Radzieccy robią to wszystko w rękawiczkach. Gdyby to zależało od nas, to już bym ich dawno złamał. [...] Możemy radzieckim powiedzieć, że wprowadzimy nasze wojska, bo tu idzie o nasze bezpieczeństwo. Do diabła z suwerennością!
Warszawa, 5 lipca
Wczoraj znowu byli przyjaciele z „Tygodnika”, Jacek [Woźniakowski], Pszon, Marek [Skwarnicki]. Namawiali mnie, żebym coś napisał pod nazwiskiem, że dyrektor cenzury w Krakowie pytał się, czemu dobrowolnie ze mnie rezygnują. Czyli znów miałbym wrócić do pisania „pod cenzurę” – o niczym, gdy dzieje się licho wie co. Tych cenzuralnych upokorzeń autofałszowania siebie (bo człowiek zaczyna stosować własną wewnętrzną cenzurę) najadłem się już przez dwadzieścia parę lat, a oni chcą mnie w to wtrącić na nowo, dla mojego dobra, bo myślą, że ja jestem zmartwiony niepisaniem, podczas gdy ja po raz pierwszy jestem wolny, bo mogę pisać, co chcę – w domu. Oczywiście – byle mi płacili. To jest sprawa delikatna, bo oni chcą coś mieć mojego, muszę im udowodnić, że tego, co ja chcę, cenzura nie puści. Wmawiają mi, że idzie „odwilż”. Jest rzeczywiście plenum KC, gdzie „psy gryzące się w zawiązanym worku”, jak mówi [Jerzy] Waldorff, o coś tam walczą, o czym społeczeństwo się nie dowie, tyle że uważny czytelnik dojrzy, iż nagle w prasie nie ma słowa „syjonizm” czy bzdury lub też pojawia się nazwisko, którego nie było, lub vice versa. Nie chcę korzystać z żadnej „odwilży”, chcę pisać swoje dla siebie […]. W każdym razie nabrać się już tak jak w Październiku – nie dam. Taka sztuka udaje się tylko raz.
Warszawa, 7 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Dziś w południe otrzymaliśmy list naszego KC, w którym powtórzone są niemal wszystkie argumenty, jakich dotychczas używano wobec CSRS. Stwierdza się, że wydarzenia potwierdzają ocenę zawartą w liście pięciu partii [...].
Pod listem widnieje komunikat: „Na mocy decyzji dowództwa Układu Warszawskiego, przez terytorium naszego kraju odbywa się przemarsz jednostek radzieckich w kierunku zachodnim. Organizacje partyjne powinny zapewnić serdeczne powitanie wojsk sojuszniczych w trakcie ich przemarszu”.
Wieje grozą i pachnie krwią.
Warszawa, 29 lipca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1967–1968, Warszawa 1999.
KC zwraca się do wszystkich organizacji partyjnych z związku z krokami, jakie w dniu dzisiejszym, na prośbę Kierownictwa partyjnego i państwowego CSRS podjął rząd PRL wspólnie z rządami ZSRR, Węgier, NRD i Bułgarii w celu okazania niezbędnej pomocy siłom socjalistycznym w Czechosłowacji.
[...]
Ocenę sytuacji w Czechosłowacji i swoje pryncypialne marksistowsko-leninowskie stanowisko w tej sprawie partie pięciu krajów socjalistycznych wyraziły w liście, jaki skierowały do KC KPCz w wyniku spotkania w Warszawie w połowie lipca br. Jak wiadomo, odpowiedź kierownictwa KPCz na ten list była w swej istocie negatywna, a kampania rozpętana w Czechosłowacji wokół stanowiska bratnich partii, obliczona na podsycanie nastrojów nacjonalistycznych i antyradzieckich, godziła w jedność i solidarność krajów socjalistycznych.
[...] Wszystko to dowodzi, że porozumienie między KPZR a KPCz zawarte w czasie rozmów w Czernej n/Cisą i potwierdzone przez naradę w Bratysławie, zostało w praktyce przez prawicowe siły w kierownictwie partii czechosłowackiej złamane. W składzie kierownictwa KPCz powstała nowa sytuacja. [...]
Podejmując decyzję stanowczego wystąpienia przeciwko siłom prawicowym, leninowska większość kierownictwa KPCz i rządu świadoma swej odpowiedzialności za sprawę socjalizmu, zwróciła się do bratnich partii krajów socjalistycznych o okazanie pomocy, z pomocą wojskową włącznie.
Udzielając tej koniecznej pomocy KPCz i czechosłowackiej klasie robotniczej, partia nasza i rząd, podobnie jak partie i rządy pozostałych czterech krajów socjalistycznych, kierują się zobowiązaniami wynikającymi z sojuszniczych układów zawartych z naszymi sąsiadami oraz najwyższymi interesami socjalizmu, bezpieczeństwa i pokoju w Europie.
[...]
W powstałej sytuacji uznaliśmy za konieczne poinformowanie tą drogą wszystkie organizacje partyjne o nowej fazie kryzysu politycznego w Czechosłowacji, która wymagała okazania pomocy konsekwentnie socjalistycznym siłom w bratnim kraju. O niektórych sprawach bowiem, zwłaszcza natury personalnej, ustalonych na spotkaniu w Czernej i na naradzie w Bratysławie, nie możemy obecnie pisać w prasie.
Wszystkie organizacje partyjne powinny w oparciu o informacje zawarte w tym liście oraz publikacje prasowe szeroko wyjaśniać społeczeństwu znaczenie wydarzeń w Czechosłowacji dla bezpieczeństwa naszego kraju i pokoju w Europie, demaskować dezinformację i kłamstwa reakcyjnej propagandy oraz przeciwstawiać się wszelkim próbom siania niepokoju czy paniki.
Wszystkie organizacje partyjne oraz organy władzy państwowej powinny utrzymywać w najbliższych dniach wzmożoną czujność wobec elementów wrogich, wzmóc ochronę zakładów pracy i nie dopuszczać do zakłócenia normalnego funkcjonowania wszystkich dziedzin życia kraju.
Warszawa, 21 sierpnia
Leszek Pajórek, Polska a „Praska Wiosna”. Udział Wojska Polskiego w interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, Warszawa 1998.
W marcu i kwietniu mówiono o syjonizmie i rewizjonizmie. Ostatnio mówi się tylko o rewizjonizmie. Czy syjonizm zniknął? Syjoniści wyślizgują się od zajmowania stanowiska. Towarzysze Gomułka i Kliszko mówili, że niektórych z nich się skrzywdziło. Uważam, że jak zszedł z sekretarza o szczebel niżej, to nie spotkała go krzywda, a będzie dalej rył. Nie widzimy tych wyrządzonych krzywd. Pytano w czerwcu 1967 o opinię klasy robotniczej. Mówiliśmy: oczyścić ze syjonistów. A teraz się przebacza krzywdy nam wyrządzone. Tu z tej trybuny członkowie kierownictwa mówili, że tym, którzy podnoszą rękę na władzę ludową, ręce trzeba urwać. Im głowę trzeba urwać. [...] Gdybyśmy policzyli miliardowe straty, na jakie narazili nas syjoniści, to byśmy zobaczyli, że starczyłoby na poprawę stopy życiowej dla klasy robotniczej, bez mobilizowania do podwyższania produkcji.
Mamy nadzieję, że towarzysze z KC, słysząc nasze wypowiedzi płynące z troski o czystość Partii, wezmą je pod uwagę i na V Zjeździe ustosunkują się do tych spraw.
Łódź, 5 października
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.
Niedziela ogłoszona została Dniem Czynu Zjazdowego Młodzieży. Tysiące dziewcząt i chłopców pracowało społecznie przy porządkowaniu skwerów i zieleńców oraz budowie terenów rekreacyjnych. W Warszawie ponad 2 tysiące studentów wyszło do pracy społecznej pod hasłem „Studenci — swemu miastu”.
Warszawa, 23 października
„Express Wieczorny” nr 254, z 24 października 1968.
V Zjazd PZPR to nowy, kolejny krok milowy w dziejach polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego. PZPR wyrosła z głównego pnia tego ruchu, któremu poczynając od lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia przewodziły: „Wielki Proletariat”, Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy, Polska Partia Socjalistyczna Lewica, Komunistyczna Partia Polski i Polska Partia Robotnicza. Partia nasza, jako nowe ogniwo tego ruchu, stała się dziedzicem chlubnych, rewolucyjnych tradycji swoich poprzedniczek.
V Zjazd naszej partii zbiega się z 50. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku i zarazem z 50. rocznicą powstania Komunistycznej Partii Polski (w jej pierwotnej nazwie Komunistycznej Partii Robotniczej Polski).
Narodziny niepodległego państwa polskiego — mimo że władzę w tym państwie przejęła wówczas burżuazja — zaliczyć należy do najdonioślejszych pozytywnych wydarzeń w historii narodu polskiego. Tylko w warunkach niepodległości Polski i scalenia jej ziem w jeden organizm mogła być powołana do życia Komunistyczna Partia Polski, która — mimo zepchnięcia jej w podziemie — odegrała niezmiernie doniosłą rolę.
Warszawa, 11 listopada
Władysław Gomułka, Przemówienia 1968, Warszawa 1969.
Na koniec przystąpiono do wyboru I sekretarza. Gierek zgłosił Gomułkę, co było oczywiste. Wiesław wyraźnie się wzruszył. Zaczął dziękować za zaufanie, mówił coś o tym, że już trzy kadencje przewodniczy partii, potem, że nie wie, ile jeszcze życia mu pozostało, bo każdy człowiek jest śmiertelny, że na każdego przychodzi kres i w tym momencie bardzo wzruszony przerwał i łzy stanęły mu w oczach. Wszyscy wstali i zgotowali mu ogromną owację.
Warszawa, 16 listopada
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1967–1968, Warszawa 1999.
Gomułka, obrany jednogłośnie I sekretarzem, referuje skład Biura. [...] A potem mówi:
– Oczywiście, głosować będziemy. Kto za? Wszyscy.
Gomułka wyciera czoło chusteczką. Mówi kilka zdań:
– A więc, towarzysze, wybraliśmy naczelne władze partii. Oczywiście, nie wiemy, czy wszyscy wytrwają do końca kadencji...
Tu urywa. Nagle zebrani zaczynają frenetycznie klaskać, co ma zaprzeczyć najbardziej ewidentnemu podtekstowi. Gomułka znów wyciąga chusteczkę i wyciera pod okularami oczy. Śpiewamy Międzynarodówkę i rozchodzimy się.
Tak kończy się Zjazd.
Warszawa, 16 listopada
Jerzy Putrament, Pół wieku, t. 7: Zmierzch, Warszawa 1980.
Komitet Centralny wybrany na VII Zjeździe PZPR jest tworem równie licznym, co osobliwym. Najsilniejszą grupę stanowią w nim przekupieni i ogłupieni robotnicy. Jeden z nich w pięknym stroju górnika dostał ważną rolę odczytania listy członków nowo wybranego kierownictwa partyjnego. Niestety nic nie wiedział o swoich przywódcach. Mylił co drugie nazwisko. Nie wszyscy w Sali Kongresowej zorientowali się, kto został wybrany do Politbiura. Przedstawienie z górnikiem zdecydowanie się nie udało. Towarzysze z Wydziału Organizacyjnego KC powinni wiedzieć, że w każdym dobrym teatrze, a także w cyrku, występy poprzedzane są próbami. Próby są nawet w teatrach kukiełkowych. Uczcie się, panowie!
Warszawa, 8–12 grudnia
K.Z., Kto przegrał VII Zjazd Partii?, „Kultura”, nr 3/1976.
Ostatni dzień obrad Zjazdu PZPR w Warszawie. Napięcie w kraju wielkie, we wsi też zainteresowanie duże. Każdego ciekawi, jak się ukształtuje Komitet Centralny PZPR. Godzina 15.25, transmisja z sali obrad, podają wiadomość, że I sekretarzem został ponownie Edward Gierek. Duże wzruszenie. Sala wstaje, długo, mocno i serdecznie bije brawo. Żaden mąż stanu w Polsce Ludowej nie jest lubiany i szanowany jak właśnie Gierek. Po wyborze I sekretarz podkreśla ważkość nakreślonych planów.
Mołodutyn, 12 grudnia
Władysław Kuchta, Twardą chłopską ręką. Kronika mego życia, Lublin 2001, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Być może stoję jako minister przed najważniejszą decyzją. Mam zadecydować, czy zezwolić Wajdzie na robienie filmu Człowiek z marmuru, który ma być obrachunkiem z okresem stalinowskim na przykładzie losów przodownika pracy. W scenariuszu odnajduję znane mi realia Nowej Huty, ale ma on także ogólniejszą wymowę, bo ów przodownik, bohater, potem więzień, a po 1956 roku człowiek, który przechodzi do porządku dziennego nad osobistymi krzywdami i przystępuje do działania, może być równie dobrze Gomułką. To wszystko będzie wtedy niestrawne. Ale film zależy od Wajdy, nie od scenariusza. Zgodzę się na ten film bez konsultacji w KC, bo prawdopodobnie, lub na pewno, nie byłoby wspólnej opinii i scenariusz leżałby nadal w szufladzie. Napisany został już kilkanaście lat temu.
Warszawa, 24 stycznia
Józef Tejchma, Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977, Kraków 1991.
Czynimy wszystko, aby niestrudzona i jakże niełatwa jeszcze praca kobiet polskich, tak ważna dla teraźniejszości i przyszłości naszego narodu, była właściwie oceniana i szanowana, aby tworzyć dla niej coraz bardziej sprzyjające warunki. Pragniemy również, aby pełna poświęcenia postawa kobiet polskich znalazła głębsze odzwierciedlenie w twórczości artystycznej, w prasie, radiu i telewizji, w systemie nauczania, aby coraz powszechniej służyła jako piękny i sugestywny wzór wychowawczy, zwłaszcza wśród młodych pokoleń.
Warszawa, 8 marca
„Trybuna Ludu” nr 56, 8 marca 1976.
Opowiadamy się w pełni za zmianą struktury cen, mającą swe głębokie uzasadnienie społeczne i ekonomiczne. Uważamy, iż Rząd proponuje słuszną zasadę pieniężnej rekompensaty.
Domagamy się, aby Rząd podjął odpowiednie decyzje w tym zakresie, uwzględniając zgłoszone w trakcie przeprowadzonych konsultacji wnioski. Mamy pełne zaufanie do mądrości Partii, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego, do przywódcy naszego narodu towarzysza Edwarda Gierka. [...]
***
Prosimy nie traktować tego tekstu jako dosłownych sformułowań, wprowadzając niezbędne zmiany stylistyczne ― z zachowaniem treści.
Warszawa, 27 czerwca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Opowiadamy się w pełni za zmianą struktury cen, mającą swoje głębokie uzasadnienie społeczne i ekonomiczne. Uważamy, iż Rząd proponuje słuszną zasadę pieniężnej rekompensaty.
Domagamy się, aby Rząd podjął odpowiednie decyzje w tym zakresie, uwzględniając zgłoszone w trakcie przeprowadzonych konsultacji wnioski. Mamy pełne zaufanie do mądrości Partii, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego, do przywódcy naszego narodu towarzysza Edwarda Gierka. Mamy zaufanie do naszego ludowego Rządu, do towarzysza Piotra Jaroszewicza.
Wierzymy, że przyjęte rozwiązania będą sprawiedliwe, że tak jak cała polityka naszej Partii służyć będą dalszemu rozwojowi Polski, że zgodne będą z żywotnymi interesami wszystkich ludzi pracy. Możecie na nas zawsze liczyć, towarzyszu Gierek.
Warszawa, 27 czerwca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.
Pracująca Warszawa i województwo stołeczne gorąco popierają program partii i rządu. W poniedziałek [...] na stadionie Dziesięciolecia odbył się wielki wiec, na którym ludność stolicy i województwa manifestowała solidarność z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą i rządem PRL, z wytyczonym przez VII Zjazd programem dalszego rozwoju Polski i umocnienia jej pozycji w świecie. [...] Przemówienie, dające wyraz uczuciom wszystkich ludzi pracy, dla których najważniejszym dobrem jest dobro socjalistycznej ojczyzny, wyrażające poparcie, jakie stolica i województwo warszawskie udzielają partii, jej Komitetowi Centralnemu, Biuru Politycznemu, a także osobiście Edwardowi Gierkowi i Piotrowi Jaroszewiczowi — jest gorąco przyjmowane przez uczestników wiecu. Często przerywają je oklaski i spontaniczne okrzyki na cześć przywódców partii i rządu. [...] na trybunie staje młody mężczyzna. „Jestem Zenon Waś — mówi do mikrofonu. — Od 10 lat pracuję w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu [...]. Nasza załoga popiera pracę VII Zjazdu i jego uchwały. Budujemy ojczyznę pod kierownictwem partii, która nie zawiodła nas nigdy. Ufamy partii i I sekretarzowi Edwardowi Gierkowi, ufamy Piotrowi Jaroszewiczowi”.
Warszawa, 28 czerwca
„Życie Warszawy” nr 153, 29 czerwca 1976.
Towarzysze i obywatele! Są wśród mieszkańców Radomia tacy, którzy z oburzeniem mówili o wyczynach grasujących band, którzy udzielili i udzielają pomocy władzom porządkowym w przywracaniu spokoju w mieście, w ujawnianiu złodziei i podpalaczy. Dziękuję wam za taką obywatelską postawę.
(Okrzyki: „Komitet Centralny niech żyje, niech żyje!”)
Mówi się, że miasto nasze i jego mieszkańcy po tych wydarzeniach przeżyli szok, że wszystkich ogarnął nas wstyd. Chcę wyraźnie powiedzieć, że to jest za mało. Miasto nasze musi przeżyć wstrząs, że te wydarzenia mogły mieć miejsce, że do tego dopuściliśmy. Wszyscy solidarnie musimy potępić inicjatorów i uczestników tych zajść, odciąć się od nich.
(Okrzyki: „Precz z burzycielami ładu i porządku, chcemy żyć i pracować w spokoju, precz z warchołami, precz, precz, precz!”)
Radom, 30 czerwca
Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Porządkowi wyznaczyli nam miejsce daleko od trybuny głównej i tych wszystkich krzykaczy z Komitetu i organizacji młodzieżowych [...]. Siedzieliśmy w milczeniu po turecku, podpierając twarze rękoma. Wszystkich ogarnęła jakaś dziwna mieszanina apatii i strachu: nie było żadnych żarcików, docinków, żadnych komentarzy. [...] Wyszliśmy po przeszło dwóch godzinach. Byliśmy kompletnie wyczerpani: fizycznie i psychicznie.
Radom, 30 czerwca
Paweł Sasanka, Czerwiec 1976. Geneza przebieg konsekwencje, Warszawa 2006, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ze spraw bardziej długofalowych na uwagę zasługuje potrzeba poprawy efektywności gospodarowania w rolnictwie. Będziemy musieli przygotować odpowiednie dokumenty w tej sprawie, ale już jak chodzi o efektywność gospodarowania, to jest to sprawa, która przecież w każdym gospodarstwie ma inne, powiedzmy, oblicze. W jednym przypadku to strata paszy, a w innym przypadku to jeszcze inna strata. Przecież wiecie, że bywa tak, że w jednym przypadku na kilo uzyskanego mięsa wydatkuje się 7-8 kg paszy treściwej. W innym przypadku 3 kg. Trzeba jakoś bardziej kontrolować. Żołądek ta świnka ma jeden. Co się dzieje, że w jednym przypadku jest tak, w drugim inaczej. Czy nie ma tutaj przypadkiem tak, że ludzie po prostu zabierają, nie dają tym świnkom, a wlicza się to do rachunku.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w l. 1980-1981, oprac. M. Jabłonowski, W. Janowski, W. Władyka, Warszawa 2004.
11 bm. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, a wraz z nim prezes Rady Ministrów Piotr Jaroszewicz wzięli udział w uroczystości oddania do użytku tej ważnej arterii [...] Dzięki przedterminowemu oddaniu do użytku częstochowskiej trasy średnicowej oraz drogi Piotrków Tryb.-Częstochowa największa z dotychczasowych inwestycji drogowych w naszym kraju — szybka i bezpieczna trasa Warszawa-Katowice, przekazana została do ruchu. [...]
Budowa trwała trzy i pół roku. W taki sposób — poczynając od przygotowania projektów i dokumentacji, poprzez prowadzenie badań, a kończąc na organizacji robót i tempie wykonania — jeszcze w Polsce drogi nie budowano. [...] Trasa od dziś nosić będzie imię „Trasa Czynu Żołnierskiego”. [...] Gratulacje i życzenia budowniczym cywilnym i w żołnierskich mundurach przekazał premier Piotr Jaroszewicz. „Budowa tej trasy – powiedział m.in. – jest symbolem jedności pracy dla Ojczyzny robotników, społeczeństwa i wojska”.
11 października
„Życie Warszawy” Nr 243, 12 października 1976.
Dzisiaj odbyło się posiedzenie Zespołu KC ds. oszczędności w gospodarce narodowej. Zabrałem głos w dyskusji i powiedziałem, że może by tak zahamować radosną twórczość prasy, radia i telewizji na temat stale zwiększających się dostaw rynkowych. „O tym, co może kupić, obywatel powinien dowiadywać się w sklepie, a nie z gazety” — dodałem. Powiedziałem też, że należy informować społeczeństwo o podwyżkach cen, jakie stale mają miejsce. Szydlak polemizował ze mną. Oczywiście nie w tej pierwszej sprawie, lecz w sprawie cen. Powiedział: „Niech mi towarzysz Rakowski wybaczy, ale nie będę się bawił w dyplomację. Nie będziemy się konsultować ze społeczeństwem w sprawie cen na papeterię” (zdrożała średnio o 100 procent). Parszywy demagog. Dobrze wie, że nie chodzi mi o konsultacje, lecz o uczciwą rozmowę ze społeczeństwem. Zapewniamy, że nie ma żadnych podwyżek, a tymczasem ludzie idą do sklepu i niemal codziennie odkrywają, że coś zdrożało.
Warszawa, 12 listopada
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976-1978, Warszawa 2002.
Ze szczególną satysfakcją należy odnotować wysoką dynamikę produkcji przeznaczonej na rynek, lepszą niż w ubiegłym roku realizację zadań eksportowych oraz oszczędną gospodarkę zasobami pracy. [...] Wystarczy spojrzeć na obraz naszych fabryk, w przeważającej części nowych bądź zmodernizowanych. Wyposażyliśmy je w nowoczesne maszyny i urządzenia na światowym poziomie.
Warszawa, 7 kwietnia
„Trybuna Ludu” nr 83, 8 kwietnia 1977.
Uczestniczyłem w czynie partyjnym w Ustrzykach. Inicjatorem czynu partyjnego był Gierek. „Słuchajcie — powiedział — musimy ukazać swą siłę (pomysł zrodził się raczej z poczucia słabości), niech ludzie widzą, że jesteśmy”. Pierwszy czyn przebiegał w dobrej atmosferze, ale 8 godzin pracy to było za dużo dla umysłowych. Skrócono potem czyn do 4 godzin. [...] W Ustrzykach w dniu czynu biskup Tokarczuk urządził powszechną komunię dzieci (Kościół od początku był krytyczny wobec czynu, bo była to praca w niedzielę). Dostałem do pracy nowe rękawice, ale niedługo zaczął padać deszcz, więc schroniłem się z władzami do przedszkola, przygotowanego na ten cel. Była kawa, kanapki, twarożek. Gdy ludzie zobaczyli, że kierownictwo zeszło z placu przed deszczem, poszli sobie do domu. Kiedy po deszczu wróciliśmy do pracy, nie było już nikogo.
Ustrzyki, 15 maja
Józef Tejchma, Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977, Kraków 1991.
26 mają, Dzień Matki. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, prezes Rady Ministrów Edward Babiuch podejmują 62-osobową grupę polskich kobiet — Matek. Stół zasłany kwiatami, kawa, słodycze. W miłej atmosferze rozmowa o najważniejszych sprawach kraju i rodziny. [...] Edward Gierek [...] zabierając głos w toku spotkania, stwierdził, że w Polsce Ludowej wiele dokonano dla poprawy warunków życia narodu i pomyślności rodziny. [...] Niewiele jest państw na świecie, które mogłyby się poszczycić takim jak polskie ustawodawstwem socjalnym.
Warszawa, 26 maja
„Kobieta i życie”, nr 25, 22 czerwca 1977.
Po raz pierwszy w historii polskiego przemysłu węglowego, nasi górnicy wydobyli w ciągu 6,5 miesiąca 100 milionów ton węgla. Z tej okazji na spotkanie przodujących ludzi górniczego trudu, które odbyło się 16 bm. w Katowicach, przybył I Sekretarz PZPR, Zasłużony Górnik Polski Ludowej — Edward Gierek. [...] Wśród gorącej owacji zabiera głos I Sekretarz KC PZPR — Edward Gierek. Przemówienie wielokrotnie przerywają oklaski, krzyki na cześć Komitetu Centralnego partii, na cześć Edwarda Gierka, na cześć pracowitego narodu polskiego. Spotkanie przeradza się w serdeczną manifestację więzi górników z programem partii i jej przywódców.
Katowice, 16 lipca
„Trybuna Ludu” nr 168, 18 lipca 1977.
Kawalkada czarnych samochodów po betonowych płytach cichutko zbliża się do miejsca, gdzie ma być wmurowany kamień węgielny. Pośrodku wiaty stolik, na którym leży akt erekcyjny, przyciśnięty metalową puszką.
Goście wysiadają i zbliżają się w asyście dyr. Chrzanowskiego i Kołcza do stolika. Przed nimi grupa fotoreporterów. Ktoś odczytuje akt na głos.
Jestem daleko w tłumie, słabo słyszę. Przedzieram się więc do przodu. Jestem już bliżej oficjalnych gości. Słyszę donośny głos I sekretarza KC PZPR, który oznajmia, że do puszki należałoby wrzucić polską złotówkę. Wszyscy w otoczeniu sekretarza szukają monety. Wreszcie ktoś znajduje i podaje. Moneta z brzękiem wpada do puszki. Następuje złożenie aktu erekcyjnego i puszka wędruje na dół w fundament ściany kotłowni bloku nr 1. Operator „gruszki” zalewa ją betonem. Wszyscy obserwują ten moment. [...] Kamień węgielny pod budowę Elektrowni „Bełchatów” został „wmurowany” – oświadcza I sekretarz.
Bełchatów, 3 października
Mirosław Gieras, Wspomnienia ze zbiorów Ośrodka KARTA.
Major Mirosław Hermaszewski kosmonauta-badacz międzynarodowej załogi statku kosmicznego składa meldunek I Sekretarzowi KC PZPR. „Melduję, że wspólnie z dwukrotnym bohaterem Związku Radzieckiego generałem majorem Piotrem Klimukiem wykonałem lot kosmiczny i pełny program naukowy na orbitalnym zespole „Salut-6” „Sojuz-30”. Jestem szczęśliwy i dumny, że w przededniu 34. rocznicy narodzin Polski Ludowej mogłem spełnić tak odpowiedzialny, zaszczytny obowiązek. Jako Polak, komunista i żołnierz wykonywałem go w pełnej świadomości wielkiej życzliwości całego narodu, stałej więzi z krajem. Melduję gotowość do wykonania dalszych zadań — ku chwale naszej socjalistycznej Ojczyzny, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”.
Warszawa, 21 lipca
„Trybuna Ludu” nr 172, 22-23 lipca 1978.
Dziś odbyło się nagłe plenum KC o suszy w rolnictwie, aby uniknąć nawiązania do wizyty papieża, o której nie wspomniano jednym słowem. Po referacie Gierka jeśli suszyło dyskutantów, to chyba tylko po wódce. Głównie mówiono o słabym zaopatrzeniu rolnictwa w środki produkcji. W czasie śniadania Gierek półżartem powiedział, że czegoś nam będzie brakowało w telewizji po wyjeździe papieża. Było to dość istotne podsumowanie wizyty.
Warszawa, 12 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
W Lublinie — pierwszej stolicy Polski Ludowej, centrum regionu przemysłowo-rolniczego, coraz bardziej dziś znaczącego na gospodarczej mapie kraju — odbyły się 19 bm. podniosłe uroczystości z okazji 35-lecia socjalistycznej Ojczyzny. Uczestniczył w nich, serdecznie podejmowany przez społeczeństwo tej ziemi, I sekretarz KC PZPR — Edward Gierek. [...]
Rozległy plac jednej z dzielnic mieszkaniowych Lublina. Zgromadziły się tu dziesiątki tysięcy mieszkańców miasta, delegacje zakładów pracy, szkół i uczelni z całego kraju, noszących imię Bolesława Bieruta, weterani ruchu robotniczego i organizatorzy ludowej państwowości. [...] Następuje podniosły moment ceremonii — I sekretarz KC PZPR Edward Gierek w towarzystwie najbliższej rodziny Bolesława Bieruta dokonuje aktu odsłonięcia pomnika i składa u jego stóp wiązankę biało-czerwonych goździków. Rozlega się salwa honorowa. Nad głowami zgromadzonych pojawiają się gołębie — symbol pokoju. [...] Do pomnika zbliżają się teraz delegacje organizacji społecznych, zakładów pracy, mieszkańcy Lublina i regionu i składają u stóp monumentu kwiaty. Z głośników płyną słowa lubelskiego poety „Ukochałem cię ziemio, Polską nazwaną, ziemio o ognistym hełmie słońca, miłością szczerszą od dziecięcej, umiłowałem cię mowo urocza, hodowaną przez całe lata jak malwy, maki i róże, prostą miłością chłopa, wierną miłością Polaka”. Uroczystość kończy Międzynarodówka.
Lublin, 19 lipca
„Trybuna Ludu” nr 168, 20 lipca 1979.
Dziś na Biurze Politycznym omawialiśmy projekt planu społeczno-gospodarczego na rok 1980. Nad salą unosiła się groza katastrofy. Tym razem przewodniczący Komisji Planowania odkrył karty chyba do końca. Między innymi dowiedziałem się, że zadłużenie nasze wynosi ponad 21 mld dolarów, same zaś odsetki w roku 1980 wyniosą ponad 2 mld dolarów.
Warszawa, 26 listopada
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978–1982, Warszawa 2003, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W godzinach rannych w dniu dzisiejszym na terenie miasta Radzyń Podlaski ukazały się w kilku punktach miasta ulotki o treści antysocjalistycznej. [...] Ulotki wykonane są na powielaczu, sygnowane przez drukarnię „Głos”, zatytułowane „Nie ma chleba bez wolności”, zakończone podpisem: „Niepodległość i Dobrobyt Polski”. Ulotka nawołuje do nieuczestniczenia w wyborach.
Bielsk Podlaski, 21 marca
Lata 1980–1981 w województwie bialskopodlaskim. Wybór teleksów Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, [wybór] Dariusz Magier, Radzyń Podlaski 2006, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
[...] zwracamy się do KC PZPR z prośbą o wydanie zarządzenia odpowiednim władzom terenowym, by zlikwidowali w naszych lasach i na naszych polach dziki (dzika świnia). [...] My, rolnicy, chcemy produkować dużo zboża i ziemniaków i cieszy nas to, jak oddajemy dla Państwa zboże i ziemniaki, bo my też z tego mamy korzyść. Ale jak mamy dalej żyć, jak patrzymy co roku z trwogą na zniszczenia i dewastację na naszych polach i jak nasz plon jest doszczętnie zniszczony przez dziki. A przecież słyszymy w telewizji o zadłużeniu w kraju z tytułu kupna zbóż i pasz za pożyczone pieniądze z krajów kapitalistycznych. A przecież są państwa, gdzie dzików nie ma, np. Francja. [...]
Rezerwaty dla dzików, które są tworzone, powinny być zlikwidowane, a dziki w całej Polsce trzeba przy pomocy wojska zniszczyć zupełnie. To jest wielkim absurdem, by Polska kupowała chleb z innych państw, bo w końcu z naszych długów się nie wygrzebiemy.
Bobolice, woj. Koszalin, 22 marca
Księga listów PRL-u, część trzecia, 1971-1989, Warszawa 2005.
Po południu spotkanie w KC u Łukaszewicza. Obecni byli: Róg-Świostek, Apolinarski, ja (czyli uczestnicy audycji rolnej w TV), Żabiński, sekretarz KC do spraw rolnych, oraz Maciej Szczepański. Okazuje się, że postanowiono nas może nie tyle skarcić, co pouczyć, co w naszych poglądach jest słuszne, a co nie. Prawdopodobnie Łukaszewicz uznał, że powinien zameldować Gierkowi, że przeprowadził z nami rozmowę. Po obejrzeniu audycji rozpoczęła się dyskusja. Słuchałem Żabińskiego, Szczepańskiego i Łukaszewicza nieco przerażony. „Żaba” wskazywał na to, że nie bez znaczenia jest fakt terminu emisji audycji (pierwsze wystąpienie kilku członków KC po VIII Zjeździe). To akurat jest bzdurą, ponieważ telewidza w ogóle to nie obchodzi. Atakował głównie zasadność naszej tezy o konieczności zwiększenia przez przemysł dostaw maszyn dla rolnictwa. „Owszem — mówił — trzeba więcej dawać, ale nigdy rolnictwo nie otrzymało tyle, co w latach siedemdziesiątych”. Zdaje się, że jest to jeden z kamieni obrazy. Gdybyśmy chwalili politykę lat siedemdziesiątych, to na pewno nie byłoby zastrzeżeń. Nie zgodził się także z pozytywną oceną małych gospodarstw. Zarzucił nam, że nie mówiliśmy o wewnętrznych rezerwach rolnictwa. [...]
W podtekście stawianych nam zarzutów tkwiła pretensja najważniejsza: za mało chwaliliśmy Gierka i jego wspaniałą politykę rolną, za mocno chwaliliśmy indywidualnego rolnika, głównego żywiciela narodu. Łukaszewicz powiedział także, że za mało lub też w ogóle nic nie mówiliśmy o PGR (faktycznie są to gospodarstwa pochłaniające większość nakładów na rolnictwo, a ich wyniki produkcyjne są mizerne) i spółdzielniach produkcyjnych. [...]
Z tego, co mówił Ł., wynikało także, że trzeba było po prostu chwalić politykę rolną partii, a nie rozprawiać o tym, czego rolnikom brakuje.
Warszawa, 31 marca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Komitet Centralny PZPR akceptuje informację Biura Politycznego KC o przebiegu i wynikach wyborów do Sejmu i wojewódzkich rad narodowych. Wyniki wyborów są wyrazem ogólnonarodowego poparcia dla programu rozwoju socjalistycznej Polski uchwalonego przez VIII Zjazd PZPR stanowiącego podstawę platformy wyborczej Frontu Jedności Narodu, świadczą o patriotycznej jedności narodu oraz o wysokiej świadomości polskiego społeczeństwa.
Komitet Centralny zobowiązuje Klub Poselski PZPR oraz zespoły radnych PZPR do aktywnego realizowania na forum Sejmu PRL i rad narodowych zadań nakreślonych w uchwałach VIII Zjazdu.
Komitet Centralny zwraca uwagę wszystkim ogniwom partii na konieczność uporczywej i konsekwentnej realizacji wniosków i propozycji zgłoszonych w toku ogólnonarodowej debaty przedwyborczej.
Warszawa, 2 kwietnia
Dzisiaj odbyło się plenum KC, na którym Żandarowski złożył sprawozdanie z przebiegu wyborów do Sejmu. A więc: sukces niebywały; pełne poparcie narodu dla polityki partii; ludzie głosowali manifestacyjnie; udawali się do lokali wyborczych grupami, radośni etc. Coś niebywałego!
Po krótkiej „dyskusji” głos zabrał Gierek. Powiedział, że „liczniejszy niż kiedykolwiek udział w głosowaniu jest przykładem wzrostu odpowiedzialności społeczeństwa, przejawem wysokiego zaangażowania narodu; wyniki wyborów oznaczają pełne poparcie dla uchwał VIII Zjazdu, dla strategii społeczno-gospodarczego rozwoju kraju; jest to zaszczyt dla naszej partii (!), a także zobowiązanie; trzeba utrwalać to wysokie poczucie odpowiedzialności i realizować wszystkie słuszne postulaty”.
Słuchałem tego i myślałem sobie różne rzeczy. Jeśli teraz, w 1980 roku, przy fatalnych nastrojach, społeczeństwo wzięło tak liczny udział w wyborach, to dlaczego mniej licznie stawiło się do urn w 1976 roku, kiedy sytuacja ekonomiczna była zdecydowanie lepsza od obecnej? Zadawałem sobie również pytanie, czy on rzeczywiście wierzy w to, co mówi? Przecież musi znać prawdziwe wyniki wyborów. [...] Widocznie sztab uznał, że w związku z fatalną sytuacją polityczną w kraju trzeba „bić po oczach” i pokazać narodowi, że na nic zdadzą się jego demonstracje. Wyniki będą takie, jakie my ustalimy!
Warszawa, 2 kwietnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Tow. Józef Majchrzak (I sekretarz KW w Bydgoszczy):
Jest sytuacja poważna i trzeba sobie z tego w pełni zdawać sprawę, iż żadne próby łagodzenia ani filozofowania w tym względzie nic nie dają. Szczęście w tym, co się działo, że wszystko odbywało się w murach zakładów pracy. I że nie doszło do wyjścia na ulicę. [...]
Tow. Edward Gierek:
Nam, jestem przekonany, te drobne konflikty, które jeszcze mają miejsce, wygasną. Ale, towarzysze, nie wygaśnie problem. [...] Po prostu sytuacja jest taka, że my nie będziemy mogli w pełni zabezpieczyć tych wszystkich potrzeb, jakie nam się wysuwa. Nie będziemy mogli dać tego wszystkiego, czego ludzie żądają. [...] Myślę jednak, że trzeba, towarzysze, tę żabę zjeść. Trzeba ją zjeść po prostu, żeby iść dalej — tak mi się wydaje — po tej drodze. [...]
Ja wiem, że wielu towarzyszy nie było na urlopie. Uzależniajcie to do tego, jak się u was będzie kształtowała sytuacja. Jeśli ocenicie ją na tyle, że możecie wyjechać — wyjeżdżajcie.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w latach 1980–1981, oprac. Marek Jabłonowski, Włodzimierz Janowski, Wiesław Władyka, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Kiedy na lotnisku w Symferopolu z samolotu zaczęła się wysypywać gromadka członków polskiego Biura Politycznego w otoczeniu żon, dzieci, wnucząt, przeszedł przeze mnie prąd — przeraziłem się. W Polsce wrze, ludzie się złoszczą i podnoszą krzyk, organizują strajki, opozycja się konsoliduje, bliscy współpracownicy przygotowują wysadzanie kolegów z siodeł, a czołówka polityczna kraju przyjechała, by się przebrać w kąpielówki i być od tego wszystkiego daleko.
Symferopol, 24 lipca
Piotr Kostikow, Bohdan Roliński, Widziane z Kremla. Moskwa–Warszawa gra o Polskę, Warszawa 1992, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Umacniać powinniśmy wiarę aktywu i partii w realność naszych zamierzeń, słuszność drogi, którą idziemy, przeciwdziałać defetyzmowi, frustracji społecznej, spekulacjom i plotkom. W ostatnim okresie mamy do czynienia w niektórych rejonach kraju z masowymi wykupami. Wykupy mogą tylko utrudnić sytuację rynkową, i tak już skomplikowaną. Tam, gdzie to występuje, dla ochrony zapasów trzeba po prostu wprowadzić limitowanie.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w l. 1980-1981, oprac. M. Jabłonowski, W. Janowski, W. Władyka, Warszawa 2004.
Gierek zaczął od optymistycznej oceny sytuacji w kraju, którego rozwój idzie w bardzo dobrym tempie. Z zachwytem mówił o budowie Huty Katowice. [...] Potem już spokojniej, ale z naciskiem, ustosunkowywał się do trzech głównych spraw, które przedstawił Breżniew: „Opozycja? Towarzyszu Breżniew, cała ta nasza opozycja jest w naszej garści — mówił Gierek. — Ich wszystkich można na palcach policzyć, a poza tym Staszek Kowalczyk, nasz minister spraw wewnętrznych, członek Biura, na każdego opozycjonistę ma czterech swoich ludzi, którzy wszystko wiedzą o całej tej opozycji”.
Krym, 31 lipca
Piotr Kostikow, Bohdan Roliński, Widziane z Kremla. Moskwa–Warszawa gra o Polskę, Warszawa 1992, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tow. Stanisław Kania:
Sytuacja rozwija się w niedobrym, niebezpiecznym kierunku. Do istniejących ognisk strajkowych w Warszawie (jedna zajezdnia autobusowa, dwie tramwajowe i częściowo MPT) i łódzkim (strajkują małe zakłady w okolicach Łodzi) doszedł Gdańsk. [...]
Rej wodzą dwaj korowcy oraz zwolniony z pracy Wałęsa, związany z grupą Kuronia. [...]
Sytuacja jest trudna, bo mamy do czynienia z dużym napięciem, a nawet objawami nienawiści do władzy. Gdy partia nie ma zbyt mocnego gruntu, nawet słabszy przeciwnik jest groźny.
Tow. Mieczysław Jagielski:
Trzeba poinformować tow. Gierka o sytuacji i powiedzieć, że jego wcześniejszy powrót z urlopu jest pożądany.
Warszawa, 14 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:]
Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W sklepach spożywczych w większości miast tworzą się duże kolejki oczekujących na dostawy cukru już od wczesnych godzin rannych. Należy stwierdzić, że kolejki po cukier są większe niż w sklepach mięsnych. W Gostyninie miał miejsce wypadek wtargnięcia jednego z klientów za ladę i złamania palca ekspedientce, która usiłowała przeciwdziałać tej metodzie zaopatrzenia się w cukier.
Płock, 15 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Władysław Kruczek: Ciąży na nas odpowiedzialność za to, co już zrobiliśmy i za decyzje, jakie podejmiemy. Jedną ze słabości jest to, że nie mamy za sobą partii. Trzeba członków partii poderwać do działania, uświadomić im realne niebezpieczeństwo. [...] Wezwać tow. Pykę, udzielić mu pomocy. Trzeba bronić zakładów przed terrorem KOR-u.
[...]
Tow. Wojciech Jaruzelski: Trzeba być uczulonym na sprawy radzieckie, pilnować je. Jest u przyjaciół duże zaniepokojenie tym, co się u nas dzieje. Odwołane zostały ruchy wojsk naszych i sojuszników, które dawno były zaplanowane, prosiliśmy sojuszników, aby w istniejącej sytuacji zmienili trasy przejazdu.
Tow. Edward Gierek: [...] W skali niespotykanej dawniej wytworzyła się psychoza niemożliwości i lęku spowodowana naciskiem wroga. Jest coś w społeczeństwie i w partii, co narastało od lat. Kryzys zaufania jest powszechny...
[...] Mogę w każdej chwili podjąć rozmowy z robotnikami.
Warszawa, 20 sierpnia
Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Tow. Stanisław Kania:
Gdańsk. Sytuacja nadal trudna. Od wczoraj nastąpiło zaostrzenie i skomplikowanie jej m.in. z powodu niezbyt dobrze prowadzonych rozmów przez komisję rządową. Dwa dni temu dwie stocznie odcinały się od postulatów politycznych i podporządkowania Międzyzakładowemu Komitetowi Strajkowemu, dziś deklarują przyłączenie się do niego. I to jest nasza klęska.
Warszawa, 21 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Mieczysław Jagielski (przybył na salę wprost z Gdańska):
Strajkiem w Gdańsku kieruje sztab ludzi myślących, kierowanych z Warszawy. Strategia ich — przedłużać strajk za wszelką cenę i wygrać. Dominują problemy polityczne. Opanowali i sterroryzowali załogi, z którymi byśmy mogli dojść do porozumienia. Wałęsa ma doradców, w sztabie są specjaliści różnych branż i zawodów, widziałem ludzi dobrze mi znanych. [...] Mają dobraną, ćwiczoną i utrzymywaną w dyscyplinie kadrę organizującą reakcje na nasze wystąpienia. [...] Zwlekali z rozpoczęciem rozmów, aby winą obarczyć Komisję Rządową.
Przed bramą Stoczni potężny, agresywny tłum. Przeważnie młodzi, starsi zachowują się spokojniej. Każdy pokazuje dwoma palcami „victoria”. [...]
Kiedy przemawiałem, brutalnie mi przerywali, ale do końca wyłożyłem nasze stanowisko i trzy godziny odpowiadałem na pytania. [...] Trudno prowadzić rozmowy, jesteśmy upodlani, upokarzani. [...] Jak długo zamierzają strajkować? — nie wiem.
Warszawa, 24 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
O wpół do ósmej, gdy trwała dyskusja, wpadł ktoś z wiadomością, że przemawia Gierek, a z Biura Politycznego polecieli Łukaszewicz, Babiuch, Szydlak i inni. My, eksperci i pojedynczy członkowie Prezydium, wstaliśmy, by obejrzeć „Dziennik”. Reszta siedziała, jakby się nic nie stało, a Wałęsa zawołał: „Panowie, siadać, robimy swoje, to są ich stołkowe sprawy, nas to nie obchodzi, my mamy 21 postulatów”.
Gdańsk, 24 sierpnia
Waldemar Kuczyński, Burza nad Wisłą. Dziennik 1980–1981, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tow. Stanisław Kania:
Sytuacja rzeczywiście jest bardzo niebezpieczna. Ale nie może być mowy o innych alternatywach niż środki polityczne. Nie ma zakłóceń porządku.
Tow. Mieczysław Jagielski:
[...] Istota sprawy w rozmowach sprowadza się do podstawowego pytania z ich strony — czy zgadzamy się na wolne, samorządne związki zawodowe? Dziś jeszcze pytają, jutro mogą nie pytać. Czas działa na naszą niekorzyść. [...] Mam głębokie przekonanie, że jeśli nie wyrazimy zgody na organizację nowych związków, Gdańsk nie ruszy. [...]
Tow. Stanisław Kania:
[...] Proponuję, aby dziś nie przesądzać, że już zgadzamy się na stworzenie nowej struktury. Ale też tak między nami i tego stanowiska nie uznawać za definitywne, bo lepiej zrobić nawet krok w prawo niż krok w przepaść.
Warszawa, 26 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Trzeba aktywnie, stanowczo, zarazem taktownie wpływać na ograniczenie możliwości gromadzenia się ludzi pod bramą Stoczni. Wejście do Stoczni siłą jest nierealne, niewiele by dało, a mogłoby doprowadzić do rozlewu krwi.
Warszawa, 27 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Z dotychczasowego rozpoznania operacyjnego wynika, że na sytuację w Łodzi, a szczególnie na sytuację i nastroje załóg obiektów przemysłowych i społeczeństwa, ma zasadniczy wpływ strajk pracowników MPK. [...]
Należy zaznaczyć, że we wszystkich zajezdniach jest należyty porządek i właściwe zabezpieczenie obiektów przed ewentualną dewastacją i wtargnięciem osób z zewnątrz. Istnieją równolegle dwie grupy zabezpieczające, tj. straż robotnicza i straż powołana przez Komitet Strajkowy, które wspólnie działają. Pilnuje się również przed możliwością wnoszenia na teren zajezdni alkoholu, a osoby nietrzeźwe odsyła do domu. [...] Aktualnie do głosu dochodzą osoby młode wiekiem i stażem pracy. Zajmują one agresywną, nieustępliwą postawę świadczącą o zacietrzewieniu.
Łódź, 27 sierpnia
Opozycja i opór społeczny w Łodzi 1956–1981, red. Krzysztof Lesiakowski, Warszawa 2003, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wśród istotnych spraw politycznych jest konieczne ustalenie jednoznacznego stosunku do żądania utworzenia w naszym kraju tzw. wolnych związków zawodowych. Jest to dziś główny postulat polityczny, który jest traktowany w tej chwili jako warunek zakończenia strajku na Wybrzeżu i deklaracja, że może być zakończony i na innych terenach kraju.
Nasz stosunek do tej kwestii musi być rozważny, z jednej strony, a z drugiej strony stanowczy. Rozważny dlatego, że pod tym postulatem podpisują się nie tylko nasi jawni przeciwnicy, że głosuje za nim niemała część strajkujących załóg, zwłaszcza na Wybrzeżu. I to wymaga tej rozwagi w określaniu tego stosunku. Musi funkcjonować jednak nasza wyobraźnia polityczna.
Postulat wolnych związków zawodowych zrodził się nie wśród robotników, zrodził się wśród antysocjalistycznych graczy, gdzieś półtora czy dwa lata temu tu w Warszawie, w ugrupowaniu Kuronia. W założeniach chodziło o stworzenie antysocjalistycznej struktury, która nie interesu robotniczego ma bronić, a ma atakować podstawy naszego ustroju. Ma w założeniach być jakimś układem wiążącym nam ręce [...].
Za hasłem wolnych związków zawodowych kryje się grupa ludzi, która za plecami klasy robotniczej chce uzyskać polityczne koncesje, chce rządzić w kraju, socjalistycznym kraju, którego ustroju nienawidzi. I dlatego nasz stosunek do hasła wolnych związków zawodowych jest stosunkiem jednoznacznym. Powinniśmy bronić jednolitości naszego ruchu zawodowego. Powinniśmy również z wielką pasją konkretnością czynić wszystko, żeby proces odnowy nowych związków zawodowych rozpoczął się, żeby przybrał takie rozmiary i takie kształty, które służyć będą robotniczemu interesowi i nie będą godzić w socjalizm.
Warszawa, 27 sierpnia
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w latach 1980-1981, oprac., wybór i przygotowanie do druku Marek Jabłonowski, Włodzimierz Janowski, Wiesław Władyka, Warszawa 2004.
Warszawa. Dyskusja nad wprowadzeniem stanu wyjątkowego w związku ze strajkiem robotników na Wybrzeżu
Tow. Edward Gierek:
Sytuacja coraz bardziej niebezpieczna, strajki rozszerzają się, żądania eskalują. Przyznam się, że nie wiem, co można jeszcze robić poza tym, co robimy. Partia jest zdemobilizowana, nie wierzy, że opanujemy sytuację.
[...] Co się tyczy wolnych związków zawodowych — coraz więcej ludzi za nimi się opowiada. Ja jestem przeciw. Ale jest określona sytuacja, grozi nam strajk generalny. Może trzeba wybierać mniejsze zło, a potem starać się z tego wybrnąć.
[...]
Tow. Władysław Kruczek:
Trzeba zastanowić się nad ogłoszeniem stanu wyjątkowego, zacząć bronić władzy. [...]
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Mówiono tu o ogłoszeniu stanu wyjątkowego — tego nie przewiduje nasza konstytucja. Jest tylko stan wojenny, ale też wprowadzić go nie można, bo jak wyegzekwować rygory, kiedy stanie cały kraj. To nierealne. Trzeba unikać wydawania zarządzeń, które nie mogą być wyegzekwowane.
Warszawa, 29 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, współpr. Katarzyna Madoń-Mitzner, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Wczoraj tow. Gierek przeprowadził rozmowę z tow. Aristowem w sprawie naszego stanowiska dotyczącego związków zawodowych i uzasadnił konieczność pójścia na kompromis w tej sprawie. Przedstawiliśmy ocenę, że ta nowa struktura nie jest dobra, ale struktura strajkowa jest jeszcze gorsza. [...]
Ustaliliśmy, że po Plenum zostanie podpisane porozumienie. Mimo tego ustalenia, że podpisanie nie może nastąpić przed podjęciem decyzji przez Plenum, tow. Barcikowski podpisał w Szczecinie porozumienie z MKS-em. W Gdańsku Jagielski tylko parafował porozumienie. Jest to akt dużej samowoli ze strony tow. Barcikowskiego. Po podpisaniu w Szczecinie nastąpiło odprężenie i stan euforii, czego się spodziewaliśmy.
Warszawa, 30 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
V Plenum KC PZPR. Informację o sytuacji wygłasza Kania: strajki objęły 34 województwa; w 14 miastach nie działa komunikacja; strajki przeniosły się na nowe tereny, do twierdz klasy robotniczej; we Wrocławiu stoi 80 zakładów, w Katowickiem — osiem kopalń; stoją także niektóre wydziały Huty Katowice; strajki mają także charakter solidarnościowy; klucz do uspokojenia sytuacji znajduje się na Wybrzeżu, tam jest ośrodek znany z antysocjalistycznych postaw; wolne związki zawodowe — to nie jest hasło, które zrodziło się wśród stoczniowców: powstało wśród antysocjalistycznych polityków w Warszawie, ale zostało przyjęte przez klasę robotniczą.
Warszawa, 30 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979–1980, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tow. Stanisław Kania (I Sekretarz KC PZPR):
Traktujemy te strajki jako przejaw robotniczego niezadowolenia, robotniczego protestu w swym głównym, czystym, właśnie robotniczym nurcie. Był to protest skierowany nie przeciwko zasadom socjalizmu, nie przeciwko naszym sojuszom, nie był to protest skierowany przeciwko przewodniej roli naszej partii, którą ukształtowała historia. [...] Dlatego właśnie podstawową metodą rozwiązywania konfliktów społecznych strajkowego charakteru był dialog.
Warszawa, 6 września
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierb, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Przedstawione Wam, Towarzysze, kierunki działań i ich wyniki będą stanowić istotny wkład organów naszego resortu w wielką ofensywę, jaką podejmuje obecnie nasza partia i jej nowy I Sekretarz, znany nam wszystkim dobrze — tow. Stanisław Kania. [...] Myślę, drodzy Towarzysze, że upoważniacie mnie, abym przekazał tow. I Sekretarzowi, że funkcjonariusze SB, MO, żołnierze MSW każde zadanie postawione przez partię wykonają.
Warszawa, 6 września
Zbiór dokumentów MSW uzyskany przez dziennikarzy „Czasu Krakowskiego” i „Życia Warszawy” (w zbiorach Ośrodka KARTA), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W radiu, w przeglądzie prasy podano, że wczoraj obradowało VI Plenum KC PZPR, które zwolniło Gierka z funkcji I sekretarza KC i członka Biura Politycznego. Wiadomość ta bardzo mnie zaskoczyła, bo nie widziałem powodu do takiego pośpiechu. Zmartwiłem się wiadomością o chorobie Edwarda Gierka, ponieważ miał on autorytet w partii, społeczeństwie, a także świecie. Obecnie nie widzę polityka zbliżonego popularnością do niego. W pracy, w gronie kolegów i znajomych panowały podobne opinie.
Krotoszyn, 6 września
Robotnicze losy. Życiorysy własne robotników pisane w latach konfliktu 1981-1982, wstęp A. Kwilecki, oprac. i red. A. Szafran-Bartoszek, E. Kiełczewska, A. Kwilecki, J. Leoński, K. Wawruch, t. 1, Poznań 1996, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Nowiny, nowiny, nowiny! Stale coś nowego! Dzisiaj, kiedy obudziłam się i otworzyłam radio, usłyszałam, że... Gierek z powodu choroby serca został zwolniony ze stanowiska I sekretarza KC. Na jego miejsce, jednogłośnie, został wybrany Stanisław Kania. [...]
Swoją drogą jakie to dziwne: nawet zwykłego pracownika nie zwalnia się w jeden dzień po zachorowaniu, a Gierkowi dali odprawę tak szybko! Nie żałuję go, bo wpędził kraj w straszliwą biedę gospodarczą i był zarozumiały jak paw, ale obiektywnie mówiąc, to tylko chyba w partii są możliwe tak niespodziewane i szybkie zmiany. [...]
Sprawa usunięcia Gierka. Doprowadził on swymi autokratycznymi rządami do klęski gospodarczej, a w konsekwencji do „gniewu ludu”, na pewno uzasadnionego, ale też pogarszającego stan gospodarczy kraju. A więc ponosi odpowiedzialność, łącznie z idiotą Jaroszewiczem, za doprowadzenie kraju do ruiny. Powinien więc odejść. Gdyby to się stało wcześniej, co się stało dzisiaj, może nie bylibyśmy nędzarzami, międzynarodowymi żebrakami. I za to, że tak długo prowadziło się tę skandaliczną politykę w Polsce, odpowiedzialni są właściwie wszyscy z ekipy rządzącej. Bo nikt inny przecież nie miał nic do mówienie. Negliżowanie były wszystkie rady i ostrzeżenia, czym grozi „propaganda sukcesu”. Każda najmniejsza krytyka uważana była za opozycję, za głosy „antysocjalistycznych elementów” itd. Cenzura gasiła skutecznie każde bardziej niezależne słowo.
Sposób usunięcia Gierka jest zgodny z obecnymi obyczajami. Nienajlepszymi. Najpierw się milczało i biło pokłony, a potem nagle... niedomagania sercowe i w przeciągu jednego dnia ktoś znika z areny. Czy nie lepiej było powiedzieć prawdę: nie nadawał się, narobił głupstw, za które płaci cały naród itd. A takie szyte, kryte załatwienie „z powodu złego stanu zdrowia” jest moim zdaniem też nieprzyzwoite. Wywalili go ze swego grona tak, jak wyrzuca się za drzwi niegrzeczne dziecko. Widocznie to już taki to partyjny obyczaj, najpierw liże się kogoś w tyłek przez dziesięć lat, a potem wyrzuca na śmietnik.
Nie byłam zwolenniczką Gierka, tak jak i ich wszystkich. Wiele brzydkich słów powiedziałam mu nieraz do telewizora. Pamiętam i pamiętać będę zawsze jego słowa, które wypowiedział, będąc na Śląsku chyba w 1968 roku: „Śląska woda pogruchocze kości” tym, którzy ośmielają się przeciwstawić boskości partii. Wściekałam się na ewidentne, kryminalne błędy w polityce gospodarczej, prowadzące do nieuchronnej klęski. Złościło mnie to wyraźnie upojenie się własną wielkością i kłamstwa, który wychodziły z jego ust tak łatwo, jego traktowanie wszystkich jak bezmyślną masę, która nic nie wie, nic nie rozumie i której jedyną rolą jest kłanianie się władzy.
Warszawa, 6 września
Teresa Konarska, Dzienniki w zbiorach Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA.
Skończyła się tzw. „era Gierka”! Usunięto go nareszcie (niby chory), a na jego miejsce wszedł Stanisław Kania. Ciekawe, jak się wywiąże z zadania w tych trudnych czasach. Od wielu lat patrzeć nie mogłam na Gierka. Widocznie zbiorowa nienawiść też na jakiś wpływ na wydarzenia.
Warszawa, 6 września
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Będziemy z całą konsekwencją sięgać do źródeł napięć, będziemy je usuwać, żeby już nigdy więcej nie mogła powstać tak dramatyczna sytuacja. Trzeba jednak wiedzieć, że walka toczy się nie tylko o odzyskanie zaufania klasy robotniczej, ludzi pracy. Toczy się również ostra walka z przeciwnikiem. My chcemy trudności kraju rozwiązywać. Zaś antysocjalistyczny przeciwnik chce powstałe konflikty wykorzystać do celów sprzecznych z tym, do czego dążą i za czym opowiadają się robotnicy. Będziemy zdecydowanie przeciwdziałać przypadkom naruszania porządku, samowoli i rozprężeniu, szykanowaniu ludzi uczciwych i ofiarnych w pracy dla Polski. Będziemy zdecydowanie bronić sprawy socjalizmu.
Warszawa, 8 września
VI Plenum KC PZPR. Przemówienie Stanisława Kani, I sekretarza KC PZPR. 5–6 września 1980 r., Warszawa, „Nowe Drogi”, nr 9, 1980.
Tow. Andrzej Żabiński:
Nasze stanowisko jest następujące: hasło NSZZ to hasło wroga, ale akceptowane przez rzesze pracujących, dlatego treścią naszego stosunku do NSZZ nie może być walka, lecz polityczna jedność na gruncie akceptacji i obrony interesów socjalistycznego państwa, narodu i klasy robotniczej, na gruncie wierności zasadom polityki zagranicznej i sojuszom. Taki model NSZZ trzeba egzekwować. [...]
Utrzymać CRZZ, niezależnie od funkcji, jaką będzie spełniała. Sądowi Wojewódzkiemu w Warszawie dać wytyczną, że rejestrować mogą się tylko związki zakładowe i branżowe, a regionalne nie.
Warszawa, 17 września
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Kazimierz Barcikowski:
Tow. Milewski mówił o 5 milionach członków „Solidarności”. Wydział Organizacyjny podjął ustalenia, jaka liczba członków jest w partii — szacuje się, że spośród robotników jedna druga. Zaleciliśmy członkom partii wejść do nowych związków zawodowych. Ale powstaje pytanie, czy mamy członków partii w „Solidarności”, czy „Solidarność” — w partii.
Warszawa, 25 października
Zbiór dokumentów międzynarodowej konferencji Poland 1980–1982. Internal Crisis, International Dimension, Jachranka–Warszawa 8–10 listopada 1997 (udostępniony przez Instytut Studiów Politycznych PAN), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Leonid Breżniew: W Polsce pełne rozpasanie kontrewolucji [...]. Wałęsa jeździ z jednego końca na drugi, z miasta do miasta, wszędzie przyjmują go z honorami, a polscy przywódcy milczą, prasa także, telewizja nie występuje przeciw antysocjalistycznym elementom. Może rzeczywiście trzeba będzie wprowadzić stan wojenny.
Dmitrij Ustinow: Jeśli stan wojenny nie zostanie wprowadzony, to sprawy skomplikują się i będzie jeszcze trudniej. Armia się waha. Jednak nasza Północna Grupa Wojsk jest przygotowana i znajduje się w pełnej gotowości bojowej.
Andriej Gromyko: [...] może nie należy go [stanu wojennego] wprowadzać natychmiast, zwłaszcza bezpośrednio po powrocie tow. Kani i Pińkowskiego z Moskwy; należy poczekać jakiś czas, trzeba ich jednak na to ukierunkować i wesprzeć. Nie wolno nam tracić Polski.
Moskwa, 29 października
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Józef Pińkowski:
Przeciwnicy dążą do demontażu władzy. Sprawa Narożniaka jest ogromna, może dojść do awantur. Jeśli dojdzie do strajku, będzie następowała polaryzacja poglądów. Trzeba się jednak zastanowić, czy czas do podjęcia konfrontacji odpowiedni i czy sprawa tego warta.
Warszawa, 26 listopada
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Rodacy! Ważą się losy narodu i kraju! Przedłużające się niepokoje doprowadzają naszą ojczyznę do krawędzi gospodarczego i moralnego wyniszczenia. Nadal znajdujemy się w fazie ostrego kryzysu politycznego.
Warszawa, 2 grudnia
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierb, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Może rzeczywiście zbliża się katastrofa, usilne podprowadzanie do tego, aby przyszedł z pomocą sąsiad. Stworzenie u nas takiej sytuacji, od której zacznie się wielki zwrot w świecie. […]
Co do „Solidarności Wiejskiej” — nie wierzę, aby odłożenie sprawy coś zmieniło. Proces rozwoju organizacji na wsi trwa, jest rzeczywistością, jeśli go nie zahamujemy, nie możemy liczyć, że strona przeciwna na nasz apel ustąpi. Odłożenie rejestracji raz jeszcze nikogo nie uspokoi. W sprawę „Solidarności Wiejskiej” zaangażował się Kościół, który chce mieć własną partię polityczną nie tylko w mieście, ale i na wsi.
Warszawa, 7 lutego
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980-1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W październiku 1956, a w szczególności po VIII Plenum, ludzie przestali się bać. Na różnych wiecach, zebraniach, dyskusjach zaczęli mówić coraz swobodniej i w związku z tym coraz mocniej brzmiał głos przeciwników lewicy, którą obciążano odpowiedzialnością za stalinizm, którą odrzucano. To nas poraziło. Powiedzieliśmy: do głosu dochodzi reakcja, podnosi głowę czarna sotnia. Nie umieliśmy podjąć rozrachunku z tradycją lewicy i, co ważniejsze, nie dojrzeliśmy do pluralizmu jako akceptacji poglądów odmiennych, przeciwnych. Nie umieliśmy wtedy zrobić tego wspólnie. [...]
Skoro więc nie dojrzeliśmy do pluralizmu i do rozliczenia z lewicową tradycją, to zaakceptowaliśmy fałszywy podział: wydawało nam się, że bliżej nam do tych, pożal się Boże, liberałów w Komitecie Centralnym PZPR, niż do przeciwników lewicy w społeczeństwie. Nie wystąpilibyśmy po stronie kierownictwa partii przeciw Październikowi, ale też nie umieliśmy wystąpić przeciw kierownictwu w obronie Października. Milczeliśmy.
8 marca 1981
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Tow. Mieczysław Rakowski:
Trzeba szybko zorganizować małą poligrafię na potrzeby „wojny ulotkowej”.
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Mogę dać dla tej sprawy ludzi do pomocy, ale trzeba ustalić, kto będzie tym kierował.
Tow. Jerzy Waszczuk:
Są już wydane i dostarczone do wszystkich KW ulotki przeciwko strajkowi.
Warszawa, 22 marca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Andrzej Żabiński:
Trzeba do sprawy komisji podejść ostrożnie. Nie możemy tracić zaufania Służby Bezpieczeństwa i MO, działali na rozkaz. Tego nie lekceważyć, jeszcze w organach atmosfera dobra, obyśmy jej nie nadużyli.
Tow. Stanisław Kania:
Sprawę Bydgoszczy badała komisja ekspertów, komisja rządowa pod przewodnictwem ministra sprawiedliwości tow. Jerzego Bafii, a teraz mamy się godzić na powoływanie wspólnej komisji rządu i „Solidarności” [do zbadania okoliczności pobicia przez milicję członków „Solidarności” w Bydgoszczy 19 marca]? Taka komisja będzie badała naszych ludzi, to niemożliwe, oni takiej presji nie wytrzymają.
Warszawa, 25 marca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Udział członków partii w strajku był powszechny. [...] Dla „Solidarności” strajk stał się poligonem ćwiczebnym sprawności w zastępowaniu ogniw administracji państwowej.
Tow. Stanisław Kociołek:
Jesteśmy w sytuacji niezbrojnego powstania przeciwko władzy. Młodzieży atmosfera ta żywo się udziela, aprobuje ją. Propaganda „Solidarności” wręcz gebelsowska, ale trafiająca, mająca audytorium. „Solidarność” osiąga sukces dzięki jasnej i konsekwentnie realizowanej linii destrukcyjnej. Odczuwa totalne poparcie dla swoich przedsięwzięć. Potwierdziła dzisiejszym strajkiem sprawność organizacyjną i propagandową.
Warszawa, 27 marca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Klimat społeczny był po stronie przeciwnika. Strach przed strajkiem był wielki i powszechny. [...] Rodzi się jednak pytanie, czy wolno było zapłacić taką cenę? W porozumieniu [parafowanym 30 marca] są elementy pozytywne, nie atakuje się imiennie SB i MO za wydarzenia w Bydgoszczy. Są też elementy negatywne, [...] w oświadczeniu jest faktyczna zgoda na legalizację „Solidarności Wiejskiej”. Drugim elementem negatywnym oświadczenia jest sformułowanie zapewniające przedstawicielom „Solidarności” udział w postępowaniu przygotowawczym i sądowym w sprawie wydarzeń w Bydgoszczy. Tow. Rakowski nie otrzymał pełnomocnictw do podpisania takich treści.
Warszawa, 31 marca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Niekończące się ustępstwa wobec sił antysocjalistycznych i ich żądań doprowadziły do tego, że PZPR krok za krokiem ustępowała pod naciskiem wewnętrznej kontrrewolucji, opierającej się na poparciu ze strony imperialistycznych ośrodków dywersji. [...] Poważne zagrożenie, które zawisło nad socjalizmem w Polsce, stanowi zagrożenie również dla samego istnienia niezależnego państwa polskiego. [...] W nie mniejszym stopniu nas, jak i inne bratnie partie, niepokoi to, że ofensywa wrogich sił antysocjalistycznych w PRL zagraża interesom całej naszej wspólnoty.
Moskwa, 5 czerwca
Alojzy Szudrowicz, Solidarność 1980–1981. Zarys działalności w świetle prasy i innych źródeł, Bydgoszcz 1998, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Andrzej Żabiński:
Uważam, że na Plenum KC musimy zweryfikować stosunek do porozumienia zawartego z „Solidarnością” 30 marca pod groźbą strajku generalnego. Już nikt się z nami nie liczy. Władza w terenie maleje w błyskawicznym tempie.
Tow. Stefan Olszowski:
W związku z grożącym strajkiem na tle wydarzeń w Bydgoszczy musimy twardo powiedzieć, że nie godzimy się już na żadne ustępstwa; ani na sądzenie, ani na dochodzenie, kto wydał polecenie użycia siły.
Warszawa, 6 czerwca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980-1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Leonid Breżniew (I Sekretarz KC KPZR):
Sądzimy, że zjazd był poważną próbą sił zarówno dla partii, jak i dla Was osobiście. Na pewno rzucił światło na rozmiar oportunizmu. [...] Informowano mnie, że „Solidarność” grozi strajkiem w waszych liniach lotniczych. Musicie pokazać im, że czasy się zmieniły. Że nie będzie więcej kapitulacji. Zgadzacie się?
Tow. Stanisław Kania (I Sekretarz KC PZPR):
Absolutnie zgadzam się. [...] Wiem, czego oczekujecie ode mnie. Macie absolutne prawo stwierdzić, że musimy zmobilizować wszystkie nasze siły w celu przystąpienia do ofensywy. Rozumiemy to. Zapewniam Was, że zrobię, co w mojej mocy, by pokonać obecne trudności. Złapiemy kontrrewolucję za gardło.
Tow. Breżniew:
Życzę Wam i Waszym towarzyszom całkowitego sukcesu na tym polu.
21 lipca
Zbiór dokumentów międzynarodowej konferencji Poland 1980–1982. Internal Crisis, International Dimension, Jachranka–Warszawa 8–10 listopada 1997 (udostępniony przez Instytut Studiów Politycznych PAN), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
W Polsce zaostrza się proces kontrrewolucyjny, członkowie partii muszą być na to przygotowani. Jeśli trzeba tworzyć grupy dla samoobrony. Jeśli zaistnieje taka konieczność, damy decyzję o wydaniu broni. Członkowie partii muszą bronić się sami, a nie czekać, że władza będzie ich bronić.
Warszawa, 8 września
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Leonid Breżniew:
Wczoraj zapoznałem się z Posłaniem do ludzi pracy Europy Wschodniej, uchwalonym na zjeździe polskiej „Solidarności”. To niebezpieczny i prowokacyjny dokument. [...] Myślę, że nie wystarczy ograniczyć się do krytyki prasowej tego bezczelnego wybryku. Czy nie lepiej, żeby odprawę tym demagogom dały kolektywy naszych wielkich przedsiębiorstw.
Moskwa, 10 września
Alojzy Szudrowicz, Solidarność 1980–1981. Zarys działalności w świetle prasy i innych źródeł, Bydgoszcz 1998, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Leonid Breżniew (I sekretarz KC KPZR):
Drogi Wojciechu, wysłaliśmy już do Ciebie oficjalne pozdrowienia, jednak chciałem również osobiście pogratulować Ci wyboru na I sekretarza KC PZPR. [...] Rozumiemy, że stoją przed Tobą bardzo trudne zadania, lecz jesteśmy pewni, że dasz sobie radę, że zrobisz wszystko, aby opanować nieszczęście, które zwaliło się na wasz kraj.
Wojciech Jaruzelski (I sekretarz KC PZPR):
[...] Chcę szczerze powiedzieć, że zgodziłem się na to stanowisko po wewnętrznej walce i tylko dlatego, że wiedziałem, iż Wy mnie popieracie i że opowiadacie się za taką decyzją. W przeciwnym razie nigdy nie zgodziłbym się na to. [...] Zrobię, Leonidzie Iljiczu, wszystko, jako komunista i jako żołnierz, żeby było lepiej, żeby osiągnąć przełom w sytuacji kraju i naszej partii. [...] Będziemy szeroko włączać wojsko we wszystkie sfery życia kraju.
19 października
Zbiór dokumentów międzynarodowej konferencji Poland 1980–1982. Internal Crisis, International Dimension, Jachranka–Warszawa 8–10 listopada 1997 (udostępniony przez Instytut Studiów Politycznych PAN), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Jan Łabęcki:
Trzeba rozważyć, jak „Solidarności” można dopomóc w rozbiciu jej — na wielką robotniczą i małą ekstremalną. W tym może pomóc Kościół. Powinniśmy poprzeć Wałęsę, a z takimi jak Bujak, Rulewski, Rozpłochowski w ogóle nie rozmawiać. Jeśli uda się rozwalić „Solidarność” na robotniczą i ekstremalną, to z robotniczą razem ze związkami branżowymi można będzie się dogadać, a ekstrema zostanie jawną opozycją, z którą Kościół nie będzie się wiązał.
Warszawa, 10 listopada
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992.
Wysunięta przez naszą partię idea porozumienia narodowego wystawiona została na ciężką próbę. Z jednej strony zdobywa ona coraz szersze społeczne poparcie, z drugiej zaś spotyka ją atak sił, które oczywiście żadnego porozumienia nie chcą, z którymi porozumieć się nie można. Mają miejsce wystąpienia o charakterze antysocjalistycznym i antyradzieckim. [...]
Napięcia, konflikty, działalność skierowana przeciwko partii i socjalistycznemu państwu zaostrza się. A przecież niezwykle złożony proces budowy porozumienia dokonywać się musi w warunkach niezbędnego spokoju. Strajki, incydenty, napięcia tworzą ze swej istoty stan z tą ideą sprzeczny. Są siły, którym idea ta stała się solą w oku, czynią one wszystko, by ją storpedować, zatruć atmosferę. [...]
Suma i tendencje tych wszystkich zjawisk wskazują, iż obecnego stanu utrzymywać dłużej nie można, proces rozkładowy musi być zatrzymany.
Warszawa, 28 listopada
Zbigniew Gluza, Ósmego Dnia, Wydawnictwo KARTA, wyd. II, Warszawa 1994.
Towarzysze, nasza partia niesie straszliwy garb, nie tylko tych kryzysów, niesie garb religijności. [...] Pięćdziesiąt procent I sekretarzy POP podaje się jako wierzący [...] na ogół politycznie możemy na nich liczyć w trudnych chwilach, ale nie są to do szpiku kości komuniści, jak byśmy chcieli. Nie można być komunistą i siedzieć w kruchcie jednocześnie. Ale tak jest, jak jest i trzeba z tym żyć, robić wszystko to, co można, żeby zmieniać, a jest to trudny i długotrwały proces. [...]
Ten Kościół jednak poza wszystkim innym, że i dzisiaj ma politycznego wabika, to on jednak się nad tym człowiekiem pochyla. Oczywiście pochyla się i nic więcej, ale on się jednak pochyla. On chodzi po tej kolędzie do każdego mieszkania. Oczywiście bierze, co trzeba, ale pogada, pogłaszcze po główce, zostawi opłatek, jest [...] przy najważniejszych momentach w życiu człowieka czy tragedii rodziny. Jest z dzieckiem wtedy, kiedy prowadzi naukę religii, a jeszcze teraz coraz bardziej zwiększa swoje oddziaływanie, a czy my tacy jesteśmy? Przecież nas jest w sumie więcej. Księży jest 20 tys. w sumie w kraju. Przecież my nie możemy liczyć tylko etatowych — aparat partii, myśmy przynajmniej powinni policzyć członków instancji, jako nasz aktyw. To jest 10 razy więcej, a już weźmy administrację, weźmy wiele innych, to przecież nasza armia jest o wiele silniejsza, tylko że ona właśnie tak nie działa.
Warszawa, 4 kwietnia
AAN, KC PZPR, sygn. VII/83, Protokół z posiedzenia Sekretariatu KC PZPR 4 kwietnia 1987 r., s. 79, [cyt. za:] Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja, Kraków 2004.
Należy sporządzić listę „opozycjonistów” podzielonych na grupy (np. Rozpłochowski, Bujak, Czaputowicz, Michnik, Moczulski, Kuroń); (Wałęsa, Onyszkiewicz, Geremek); (przedstawiciele Episkopatu itp.). Obecność opozycjonistów pierwszej grupy na przyjęciu wydawanym przez gościa z Zachodu powinna powodować opuszczenie go przez wyższe rangą osobistości państwowe. Uprzedzać o tym zainteresowaną ambasadę.
Warszawa, 19 października
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Teraz tak — tonacja. Żadnego przygnębienia, żadnego biadolenia, tym bardziej paniki, a na odwrót podkreślanie satysfakcji z uzyskania szerokiej opinii społeczeństwa, która po pierwsze potwierdziła zaufanie do instytucji referendum mimo szerokiego nawoływania do bojkotu i z zewnątrz, i z wewnątrz. Potwierdziła zaufanie do intencji władzy, która chciała w ten sposób uzyskać autentyczną odpowiedź. I po trzecie, potwierdzenie chęci i woli realizacji reform. Ja mówię wciąż o głosujących oczywiście [...] Referendum nie tylko było aktem, ale było pewnym procesem wielkiej konsultacji, która się rozpoczęła z momentem ogłoszenia referendum i wielkiej dyskusji, która przyniosła wiele wniosków, które teraz będą i są studiowane do odpowiedniego wprowadzania.
Warszawa, 30 listopada
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Jakby to dziwnie brzmiało wodzireje niedawnych incydentów przysłużyli się, wbrew swym rachubom, sprawie porozumienia. Z jednej strony bowiem wyizolowali się sami, potwierdzając kolejny raz wręcz chorobliwy brak poczucia odpowiedzialności. Jednocześnie stworzyli w ten sposób sytuację, która pozwoliła zobaczyć i upewnić się, jak szeroki jest dziś front realizmu. Jak wielu ludzi niezgadzających się z nami w różnych, często nawet zasadniczych kwestiach, w tym uważających się za tak zwaną opozycję, zajęło obywatelskie, patriotyczne stanowisko. Potwierdza to słuszność zrewidowania stereotypowego pojęcia „opozycyjność”. Zarysowała się bowiem wyrazista granica między tymi, którzy chcą socjalistyczne państwo polskie osłabiać i destabilizować, a tymi, którzy nawet bardzo krytycznie oceniając, chcą je zmieniać, ulepszać, czynić bardziej efektywnym. Kto dystansuje się od wyniszczającej filozofii: „im gorzej, tym lepiej”, obojętne, z jakiej to czyni pozycji — jest obiektywnie wiarygodnym partnerem dialogu.
Warszawa, 13 czerwca
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
W środę 31 sierpnia przyjechał do Stoczni Gdańskiej mecenas Siła-Nowicki i powiedział: „Kiszczak chce natychmiast rozmawiać z Wałęsą, przy czym obaj muszą uwierzyć w swoje dobre intencje; rozmowa będzie dotyczyła przede wszystkim ustalenia terminu «okrągłego stołu»”. Zabolało mnie, że słowem nie została wspomniana „Solidarność”, lecz nie był to czas na fochy. Jeszcze przed obiadem dotarłem do Warszawy, gdzie moim trzygodzinnym ustaleniom z ministrem spraw wewnętrznych przysłuchiwali się (niekiedy zabierając głos) sekretarz episkopatu biskup Jerzy Dąbrowski i sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Stanisław Ciosek. Wiłem się jak piskorz, atakowałem z prawa i z lewa, ale generał Kiszczak postawił rzeczowe, twarde warunki: legalizacja „Solidarności” będzie możliwa tylko wtedy, gdy rozmowy „okrągłego stołu” zakończą się parafowaniem narodowego porozumienia.
Gdańsk-Warszawa, 31 sierpnia
Lech Wałęsa, Droga do wolności, Warszawa 1991.
Teraz towarzysze temat, powiedziałbym, bardzo czuły, a jednocześnie ważny, to jest Związek Radziecki, pierestrojka, reformy, to co się tam ostatnio dokonało. I tu są jak gdyby dwie takie płaszczyzny, które trzeba rozgrywać. Nasi przeciwnicy, to przede wszystkim w tym, co się w Związku Radzieckim dzieje, widzą, odczytują, popularyzują, po pierwsze to, że Związek Radziecki umywa ręce jak gdyby. Umywa ręce i tutaj nie ma się czego bać. I drugie, że właściwie te reformy idą w takim kierunku, który nas niemalże wyprzedza i łatwo podrzucać tego typu przemówienia. A my powinniśmy chyba mocniej eksponować to, że te zmiany, które w Związku Radzieckim zachodzą, one są zmianami w obrębie socjalizmu, na rzecz socjalizmu, są sterowane przez partię komunistyczną, która się przez to umacnia i że jednoznacznie to prowadzi do umocnienia socjalizmu. A ci nasi przeciwnicy akurat chcieliby to odwracać. I że te rzeczy, które się dzieją w Związku Radzieckim, są poparciem dla nas, a nie dla nich.
Warszawa, 4 października
Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988–1989, Londyn 1994.
[...] Nie ma takich przesłanek, aby sądzić, że sprawa „Solidarności” rozejdzie się po kościach. Dane z MSW mówią o rozszerzaniu się tego zjawiska. Wcześniej czy później zjawisko, które jest, będzie musiało być zauważone. Wybór polega na tym, czy na „Solidarność” się zgodzimy, czy też zostanie nam ona narzucona. Obecna sytuacja — czysto życzeniowa — żadnego problemu nie rozwiązuje. „Solidarność” jest faktem, istnieje mimo naszych restrykcji. Nie ma też przesłanek, aby przy pomocy środków restrykcyjnych zlikwidować to zjawisko w przyszłości. [...]
Nasze dotychczasowe stanowisko nastawione jest faktycznie na storpedowanie „okrągłego stołu”. W tym materiale, który ma charakter tajny, otwarcie możemy powiedzieć, iż wrażenie jest takie, że warunki wstępne stawiamy my, a nie strona przeciwna. Powinniśmy również sobie powiedzieć, że w gruncie rzeczy nie chcemy „okrągłego stołu”.
„Okrągły stół” bowiem — tak czy inaczej — musi w jakiejś formie doprowadzić do legalizacji „Solidarności”. A tego obawiamy się jak zarazy, bo w najlepszym dla nas przypadku musi doprowadzić do całkiem nowego modelu ruchu związkowego. [...]
Chłodny realizm mówi, że zjawisko, które jest, musi być uznane, a stanowisko Wałęsy obecnie formułuje możliwości kompromisu.
Jest oczywiście możliwe, że po legalizacji „Solidarności” Wałęsa zmieni swój pojednawczy ton. I z takim ryzykiem należy się liczyć. Ale partia, której większość się chwieje, nie ma innej drogi, jak pójść na to ryzyko. [...]
21 grudnia
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
1. X Plenum KC PZPR podejmie uchwałę otwierającą możliwość pluralizmu związkowego, w tym możliwość legalnego działania „Solidarności” jako związku zawodowego.
2. W trybie roboczym nastąpi wypracowanie warunków i kalendarza porozumienia.
3. Rozpoczęcie procesu legalizacji „Solidarności" nastąpi jeszcze przed „wspólnymi” wyborami.
4. Wynik „okrągłego stołu” będzie swoistą deklaracją wyborczą określającą to, co wspólne. Okręgi wyborcze będą jednomandatowe, więcej będzie kandydatów niż mandatów. Kolejność kandydatów na listach wyborczych będzie alfabetyczna. Podział okręgów wyborczych będzie wcześniej przekonsultowany.
5. „Odwieszenie” pluralizmu mocą uchwały Rady Państwa nastąpi w lutym, najpóźniej w marcu br. Wybory będzie można przesunąć ewentualnie na maj.
6. Ceny artykułów należy utrzymać na obecnym poziomie, aby przez zaskakujące decyzje nie pogarszać klimatu społecznego.
7. Najpierw odbyłoby się robocze spotkanie (pkt. 2), potem „okrągły stół”, a na zakończenie spotkanie w Belwederze.
8. Konieczne jest oddziaływanie na opinię, umożliwienie stronie społecznej dostępu do radia i telewizji.
Klarysew, 4 stycznia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Komitet Centralny podkreśla bezpośredni związek, współzależność tworzenia się nowej formuły pluralizmu politycznego i nowego modelu pluralizmu związkowego z rozwojem dialogu społecznego i budową trwałego, szerokiego porozumienia narodowego. Wyrazem tego powinny być możliwe rychłe wybory do Sejmu uwzględniające reprezentacje szerszych niż dotychczas orientacji politycznych. Poprzedzać je powinno określenie przy „okrągłym stole” platformy wyborczej tego, co w obliczu wyborów wspólne dla Polaków, opracowanie wzajemnej ordynacji wyborczej oraz zasad reprezentacji różnorodnych sił politycznych w Sejmie X kadencji. Przy „okrągłym stole” określone powinny być formy organizacyjne rozszerzonego porozumienia narodowego. Tam też powinny być uzgodnione warunki, sposoby oraz kalendarz wprowadzania pluralizmu związkowego i otwarcia drogi do tworzenia nowych związków zawodowych, w tym „Solidarności”, które w imię jedności interesów świata pracy tworzyłyby wspólne reprezentacje wobec administracji gospodarczej zakładów. Komitet Centralny zwraca uwagę, że tworzenie faktów dokonanych, niezgodnych z obowiązującą ustawą o związkach zawodowych, może powodować zakłócenie procesu rozwoju związkowego.
17/18 stycznia
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981–1989, Warszawa–Ząbki 2006.
I Sekretarz KC poinformował, że o godz. 11.30 tow. Kiszczak spotyka się z L. Wałęsą. Z uwagi na ograniczony czas zwrócił się o skoncentrowanie uwagi na najważniejszych problemach związanych z tym spotkaniem.
Tow. J. Czyrek jako przewodniczący sztabu przygotowującego „okrągły stół” poinformował, że dzisiejsze spotkanie odnosi się do spraw:
wybory do Sejmu,
pluralizm związkowy, czyli „Solidarność”,
skład uczestników „okrągłego stołu”.
Uważamy, że zgoda na wybory na wspólnej platformie to klucz do dialogu w pozostałych kwestiach. Możemy poinformował o stanie prac nad ordynacją wyborczą. Będą dążyli do maksymalnie dużej ilości okręgów jednomandatowych. Można się na to zgodzić, ale pod warunkiem, że będą z tej formy korzystały różne siły, nie tylko opozycja.
Warszawa, 27 stycznia
Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC, oprac. Stanisław Pierzkowski, Aneks, Londyn 1994.
Trwały one 11 godzin i przebiegały w niełatwej, momentami wręcz dramatycznej atmosferze. Kilkakrotnie groził im impas. Jego przełamanie było efektem negocjacyjnej elastyczności przedstawicieli strony rządowej, koncyliacyjnych wysiłków biskupa Gocłowskiego oraz realizmu i wyraźnej woli dialogu reprezentowanej przez dwóch głównych negocjatorów ze strony „Solidarności” — Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka. [...]
Bronisław Geremek uznał też, że możliwe jest określenie stosunku „Solidarności” do ustroju socjalistycznego. Stosunek ten polega na akceptacji kluczowych wartości socjalizmu, takich jak sprawiedliwość społeczna, uspołecznienie środków produkcji. Uznał, że należy dążyć do uczynienia państwa wartością nadrzędną dla wszystkich Polaków. W tych stwierdzeniach przedstawiciele „Solidarności” widzą możliwość znalezienia wspólnej drogi dla wszystkich stron dialogu.
[...] Jeśli chodzi o kwestię spornych nazwisk — Kuronia i Michnika — to strona solidarnościowa przyjęła nasze warunki. Uznano potrzebę zadeklarowania z ich strony poszanowania prawa i porządku konstytucyjnego. Wałęsa oświadczył, że te „dzieci nomenklatury” złożą taką deklarację.
Warszawa, 31 stycznia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
W godzinach południowych [Stanisław Ciosek i dwóch członków KC PZPR] przybyli do Sekretariatu Episkopatu wyżej wymienieni przedstawiciele władz na pilną rozmowę z abpem Bronisławem Dąbrowskim, w której brałem udział. Przynieśli wiadomość, że lista krajowa PZPR przepadła w wyborach. Powstała nerwowość w partyjnym kierownictwie. Jest silna tendencja w aparacie opowiadająca się za unieważnieniem wyborów. Arcybiskup Dąbrowski mówił, że trzeba rozmawiać z Wałęsą, by wyjść z impasu w wyborach uzupełniających, wyznaczonych na 18 czerwca 1989 r. Jeden z rozmówców powiedział, że nikt z krajowej listy nie będzie startował w wyborach uzupełniających. Sytuacja robi się nerwowa, jest nacisk na gen. Jaruzelskiego, by unieważnić wybory, który jednak zdecydował, by dziś o godz. 16.00 ogłosić prawdziwe wyniki. Komunikat jest już przygotowany przez Jerzego Urbana. Gen. Jaruzelski sprzeciwił się części aparatu partyjnego, chcąc pozostać wiarygodnym wobec społeczeństwa i zagranicy.
Warszawa, 6 czerwca
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981–1989, Warszawa–Ząbki 2006.
Tow. Cz. Kiszczak poinformował, że nasi prawnicy (prof. A. Klafkowski, prof. A. Łopatka) nie wyrazili gotowości szukania rozwiązań prawnych, wskazujących możliwości wyjścia z zaistniałej sytuacji w związku z listą krajową, natomiast KO «S» wymusił na swoich prawnikach taką interpretację prawa, która umożliwiła zwrócenie się do Rady Państwa o przyjęcie stosownego dekretu. […]
Tow. S. Ciosek poinformował o wizycie w PRON [Adama] Michnika, który wspomniał o poparciu nas w drugiej turze. Tylko pytanie — czy z tego korzystać? Jakie będą reakcje? Czy z rozmowy tow. Kiszczaka z Michnikiem wynika, że za naszego prezydenta chcą dla siebie premiera? […]
Tow. Cz. Kiszczak — [...] Michnik nie ukrywał, że boją się ekscesów. Dopóki nie staną mocno na nogach, nie pójdą na awantury. Dopiero zadeklarowali, że nie interesują ich stanowiska rządowe, że są za koalicją parlamentarną. Teraz już mówią o fotelu premiera.
Warszawa, 9 czerwca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Tow. M. F. Rakowski zwrócił się o wyrażenie przez Sekretariat KC stanowiska w sprawie premiera. Czy może nim być ktoś spoza PZPR? […] Uznał, że osobiście nie widzi takiej możliwości, gdyż oddanie przez PZPR stanowiska premiera to oddanie władzy, to konieczność przejścia partii do opozycji. — Odpowiedzi na pytanie tow. Rakowskiego: tow. W. Jaruzelski — odrzucił taką możliwość. Tow. B. Kołodziejczak — „Nastąpiłoby rozwalenie całego aparatu państwowego”. Tow. Z. Michałek podzielił ww. stanowiska. […] Tow. J. Czyrek nie wykluczył takiej możliwości na przyszłość. Uznał, że w obecnej sytuacji premierem powinien być ktoś z koalicji. Tow. W. Baka stwierdził, że problem ten wymaga odrębnego potraktowania, przemyślenia. […] należy rozważyć różne warianty kompozycji rządu:
– rząd koalicyjny, z którym opozycja współdziałała (wariant optymalny),
– rząd według obecnego układu, co może nas w ciągu kilku miesięcy zmusić do nowych wyborów,
– rząd z premierem z opozycji.
Takie warianty należałoby rozważać, nie zakładać jednego, z którego trzeba się będzie wycofać. […] Tow. M. F. Rakowski: „Dziś naszą szansą jest demonstrowanie nieuległości. Obawiam się zajmowania pozycji defetystycznych, które doprowadzą do tego, że przegramy, a z nami tysiące ludzi, którzy nam zwierzyli, a nawet miliony. Jestem przeciwny jakimkolwiek ustępstwom”.
Warszawa, 16 czerwca
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Prowadzone sondaże i rozmowy z sojusznikami i opozycją na temat kandydatury na prezydenta PRL, ze szczególnym uwzględnieniem osoby gen. W. Jaruzelskiego, wskazują, że ta kandydatura może nie uzyskać odpowiedniego poparcia Zgromadzenia Narodowego. Istnieje więc realna groźba zgłoszenia przez opozycję swojego kandydata, który może uzyskać poparcie części posłów opozycji, a nawet niektórych posłów PZPR. Nie można w żadnym przypadku podejmować ryzyka przegranej kandydata koalicji i trzeba na zimno przeanalizować szanse gen. W. Jaruzelskiego i wyciągnąć stosowne wnioski.
Rozmowy z opozycją wskazują, że jej przedstawiciele w Zgromadzeniu Narodowym będą głosować przeciw kandydaturze gen. W. Jaruzelskiego, wyrażając tym — jak twierdzi opozycja — wolę swojej bazy. Zakładając nawet, że kierownictwo opozycji podejmie jakieś działania na rzecz poparcia dla gen. Jaruzelskiego, to trudno na dzisiaj liczyć, że będzie ono zdecydowane i skuteczne. Nie byłoby wskazane, aby wybór gen. W. Jaruzelskiego, I sekretarza KC PZPR, nastąpił niejako z poręczenia opozycji, na zasadzie ratowania tonącego, a nie rzeczywistego poparcia. Trzeba pamiętać, że wybór prezydenta powinien stanowić kontynuację „okrągłego stołu” i uwzględniać wolę większości społeczeństwa. [...]
Tow. W. Jaruzelski uznał, że jest człowiek, który nie napotka tak mocnego oporu opozycji, jest nim gen. Cz. Kiszczak. Człowiek „okrągłego stołu” i znany opozycji od lat z bezpośrednich kontaktów. [...]
Tow. W. Jaruzelski zwrócił się do członków Biura Politycznego KC o zrozumienie jego decyzji, że kierował się wyłącznie interesem Polski i partii, że rozważył wszystko na zimno i nie może podejmować nadmiernego ryzyka.
Warszawa, 29 czerwca
AAN, KC PZPR, sygn. V/489, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji ,Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
Tow. Cz. Kiszczak powiedział [...] o dochodzących do niego niepokojących sygnałach o zachowaniu się niektórych odpowiedzialnych towarzyszy. Odbywają oni spotkania z młodszymi oficerami MSW, spoufalają się z nimi, a równocześnie szczegółowo wypytują o sytuację w resorcie, jakie są oceny w MSW o kierownictwie partii i rządu, czy widzi się potrzebę zlikwidowania PZPR i tworzenia na jej gruzach partii socjalistycznej lub kilku różnych partii, czy MSW opowiada się za Generałem, czy jest przeciwko. W rozmowach tych w sposób nieprzyzwoity wyszydzano niektórych członków kierownictwa.
Warszawa, 3 lipca
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Tow. M. Orzechowski:
Omówił krótko przebieg spotkań gen. W. Jaruzelskiego z klubami poselskimi, koncentrując uwagę na spotkaniu z Obywatelskim Klubem Parlamentarnym. Uznał, że spotkania oraz inne fakty stworzyły nową sytuację polityczną, która uzasadnia ponowne rozważenie kandydatury tow. W. Jaruzelskiego na prezydenta PRL. Podkreślił, że znaczna część posłów z OKP zdaje sobie sprawę, że jedynym kandydatem może być gen. W. Jaruzelski, decydują o tym aktualne uwarunkowania wewnętrzne i zewnętrzne. [...]
Po wystąpieniu wywiązała się dyskusja. Wszyscy członkowie Biura Politycznego KC aprobowali decyzję gen. W. Jaruzelskiego o zgodzie na kandydowanie na prezydenta PRL. Dyskusja koncentrowała się wokół dwóch spraw:
a) formy głosowania — opinie i stanowiska były rozstrzelone. Przedstawiono argumenty za tajnym i jawnym głosowaniem [...].
W trakcie dyskusji tow. Cz. Kiszczak przedstawił tekst własnego oświadczenia, w którym wyraża zadowolenie z faktu kandydowania gen. W. Jaruzelskiego na prezydenta PRL, oraz wezwał swoich potencjalnych zwolenników w Zgromadzeniu Narodowym do oddania swoich głosów na gen. W. Jaruzelskiego.
Warszawa, 18 lipca
AAN, KC PZPR, sygn. V/490, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji, Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
1. Przegrana wyborcza koalicji i jej osłabienie w klubach poselskich stwarza trudną sytuację w rozwiązywaniu spraw Partii i Państwa, czego szczególnym przykładem był wybór Prezydenta PRL. Najpilniejszą kwestią, wymagającą obecnie najbardziej energicznych i przemyślanych działań, jest sprawa ukształtowania rządu.
2. Kampania wyborcza obnażyła wszystkie słabości i siły naszej koalicji, w tym naszej Partii. Stawia to na porządku dziennym sprawę gruntownej jej przebudowy. Będzie to zadaniem XI Zjazdu.
3. Wybory wprowadziły nas na nowy, trudniejszy etap demokratyzacji; wiąże się z tym nowa rola najwyższych organów przedstawicielskich, a w nich klubu PZPR. Klub Poselski Partii winien odgrywać istotną rolę w kształtowaniu polityki partii.
4. W trakcie akcji wyborczej zaczął kształtować się nowy typ aktywu partyjnego. Wokół sztabów wyborczych skupiły się tysiące członków partii, które wykazały zapał i energię w walce politycznej. Osoby te zebrały też wiele doświadczeń. Staje się niezbędne wykorzystanie tych grup w dziele przebudowy partii.
[...]
6. Przeprowadzenie wyborów miało też swój wyraz międzynarodowy. W poważny sposób poprawiło obraz państwa, ułatwiło rozwój kontaktów politycznych oraz gospodarczych.
Warszawa, 21 lipca
AAN, KC PZPR, sygn. V/491, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji, Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
Uznano, że w negocjacjach dotyczących formowania rządu i udziału w nim PZPR należy między innymi:
— wyjść z propozycją powierzenia PZPR sześciu tek ministerialnych i urzędu wicepremiera [...];
— zdecydowanie walczyć o tekę ministra spraw zagranicznych i maksymalne wpływy na kierowanie Komitetem ds. Radia i Telewizji;
— zabezpieczyć jak największy udział PZPR w kierowaniu urzędami centralnymi (CKP, GUS, PAP itp.).
Warszawa, 22 sierpnia
Antoni Dudek, Agonia Peerelu, "Karta" nr 27/1999.
Polsce potrzebne są głębokie reformy. Tylko praca nad ich konkretnym kształtem nadaje siłom politycznym działającym w naszym kraju wiarygodność. Nie da się jej uzyskać polityką gróźb i szantażu. Nie zmieni ona w niczym tragicznej sytuacji kraju. Nie zapewni zaufania, tak koniecznego dziś dla rządzenia tym, którzy go nie posiadają.
Dlatego też apeluję do PZPR, aby porzuciła swą taktykę zaprezentowaną w stanowisku Komitetu Centralnego z dnia 19 sierpnia i budowała program głębokich reform, zarówno gospodarczych jak i politycznych, które społeczeństwo bez wątpienia doceni.
„Gazeta Wyborcza” nr 75, z 22 sierpnia 1989.
Nowa władza staje się coraz bardziej agresywna. Szczególnie widać to w TV i radiu. W telewizji zaczęli pokazywać się faceci, swego czasu odsunięci, niezweryfikowani w stanie wojennym itd. Już nie można mówić o pluralizmie w telewizji. Powstaje nowy monopol, który — rzecz jasna — skierowany jest na totalną krytykę przeszłości. W gruncie rzeczy, trudno się temu dziwić, bo przecież mają obecnie władzę. Jak długo? Trudno to dziś orzec. Mogą ją sprawować parę miesięcy, ale też parę lat. Zależy od wielu czynników. Po pierwsze, od wytrzymałości społeczeństwa, które już dziś dotkliwie odczuwa skutki hiperinflacji.
Warszawa, 9 października
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1987–1990, Warszawa 2005.
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Pierwsze to telekonferencja dzisiaj. Drugie to konferencja prasowa tow. Urbana. Trzecie to Dziennik Telewizyjny, nie wiem, czy już ten o 17-tej czy 19.30, to będzie zależało od tego całego rozkładu jazdy i czasu ogłoszenia, i wreszcie informacja dla przedstawicieli państw obcych. Proszę, żeby tow. Czyrek zrobił to w KC w stosunku do ambasadorów krajów socjalistycznych. Tow. Orzechowski, w jakiejś formule, nie wiem, czy wszystkich zbierać, ale znaleźć jakąś formułę, która by możliwie szybko doprowadziła do ambasad nasze stanowisko. Tutaj pilność bardzo się liczy.
Teraz tak — tonacja. Żadnego przygnębienia, żadnego biadolenia, tym bardziej paniki, a na odwrót — podkreślenie satysfakcji z uzyskania szerokiej opinii społeczeństwa, która po pierwsze potwierdziła zaufanie do instytucji referendum mimo szerokiego nawoływania do bojkotu i z zewnątrz, i z wewnątrz. Potwierdziła zaufanie do intencji władzy, która chciała w ten sposób uzyskać autentyczną odpowiedź. I po trzecie, potwierdzenie chęci i woli realizacji reform. Ja mówię wciąż o głosujących oczywiście.
Zdecydowana większość uprawnionych do głosowania, to jest blisko 68%, a więc ponad dwie trzecie, akcentować takie właśnie wskaźniki, bo one do wyobraźni trafiają, ponad dwie trzecie odpowiedziało na wezwanie Sejmu dając w ten sposób dobitny dowód chęci rozmowy z władzą na tematy o szczególnym znaczeniu dla kraju. Zdecydowana większość głosujących opowiedziała się za propozycjami. [...]
Sejm, przyjmując wyniki referendum jako wiążące, zajmie stanowisko 5 grudnia. Dalej, zgodnie z wielokrotnymi oficjalnymi zapowiedziami czy oświadczeniami, referendum nie miało na celu uzyskania odpowiedzi na pytania, czy realizować reformę gospodarczą, czy realizować demokratyzację, a jedynie w jakim to czynić tempie i zakresie. I to właśnie będzie w najbliższym czasie przedmiotem analiz i konkretnych konsultacji, z OPZZ, z kółkami rolniczymi, jeszcze z kimś. Jeśli chodzi o ten drugi punkt, to z organizacjami społecznymi itd.
I teraz już z takich rzeczy do propagandowego wygrywania i podkreślania. Szczególne potwierdzenie determinacji władzy, polityki naszej na demokratyzację. Referendum jest tego szczególnym potwierdzeniem. Wysoka forma wyrażania demokratycznej woli, nawet kosztem pewnych z tego tytułu ponoszonych strat, mam na uwadze rynek. Tu trzeba to wyraźnie powiedzieć, właśnie dowód szczególnej jawności, zaufania do społeczeństwa.
Warszawa, 30 listopada
AAN, KC PZPR VII/86, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji, Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.